Papież Franciszek kanonizował Junipero Serrę, franciszkanina prowadzącego misje w Kalifornii. Motto życia świętego brzmiało: siempre adelante, czyli zawsze naprzód.

Msza kanonizacyjna będąca częścią papieskiej pielgrzymki do Stanów Zjednoczonych była sprawowana po hiszpańsku. Celebracja miała miejsce przed narodowym sanktuarium Niepokalanego Poczęcia. Wśród gości specjalnych znalazł się wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. Przed rozpoczęciem Eucharystii Papież nawiedził sanktuarium, gdzie czekało na niego 4 tys. amerykańskich seminarzystów.

Św. Junpero urodził się w 1713 r. na Majorce. Wstąpił do franciszkanów. W Hiszpanii wykładał filozofię i teologię. W wieku 37 lat wyjechał na misję do Meksyku. Jego pragnieniem było głosić Ewangelię wśród plemion indiańskich. Nauczył się ich języka, poznał ich obyczaje. Po wygnaniu z Ameryki jezuitów wraz z innymi franciszkanami odnowił obecność Kościoła w Kalifornii. Zakładał misje, które stały się głównymi miastami w tym regionie, w tym San Francisco, San Diego i Los Angeles. Beatyfikował go Jan Paweł II w 1988 r. Junipero Serra został pierwszym hiszpańskojęzycznym świętym USA.

Przybliżając w homilii jego postać Papież zauważył, że był on świadkiem radości Ewangelii.

- Był uosobieniem «Kościoła, który wychodzi», Kościoła, który wyrusza, aby wszędzie zanieść jednającą czułość Boga – mówił Franciszek. - Junipero Serra opuścił swoją ojczyznę i jej styl życia. Fascynowało go przecieranie szlaków, wychodzenie na spotkanie wielu ludzi, uczenie się i docenianie ich specyficznych zwyczajów i stylów życia. Nauczył się, jak zrodzić i pielęgnować życie Boże w obliczach każdej z napotkanych osób; uczynił je swoimi braćmi i siostrami. Junipero starał się bronić godności wspólnoty rodzimej, chronić ją przed tymi, którzy się nad nią znęcali i którą wyzyskiwali. To znęcanie się i krzywdy wciąż nas niepokoją, zwłaszcza ze względu na urazy, jakie wyrządzają w życiu wielu ludzi.

Franciszek przypomniał, że mottem życia nowego świętego były słowa: siempre adelante! - Zawsze naprzód!

- Dla niego był to sposób, aby nieustannie przeżywać radość Ewangelii, aby zachować swoje serce od postępującego odrętwienia, znieczulicy. Nieustannie szedł naprzód, bo czekał Pan. Stale szedł, bo czekali jego bracia i siostry. Stale szedł naprzód aż do kresu swego życia. Obyśmy dziś byli zdolni, podobnie jak on powiedzieć: naprzód! Stale idźmy naprzód! – dodał Ojciec Święty.

Papież nawiązał do słów św. Pawła: „Radujcie się zawsze w Panu!” Jak zaznaczył, słowa te wyrażają naturalne pragnienie życia udanego, sensownego i radosnego.

- Jednocześnie jednak wszyscy zaznajemy zmagań codziennego życia – zauważył Franciszek. – Wydaje się, że wiele przeszkód staje na drodze do realizacji tej zachęty do radości. Nasza codzienność często może doprowadzić nas do pewnego rodzaju ponurej apatii, która stopniowo staje się nawykiem, z fatalną konsekwencją: nasze serca są coraz bardziej odrętwiałe. Nie chcemy, aby apatia kierowała naszym życiem... nieprawdaż? Nie chcemy, aby naszym życiem kierowała siła… czyż nie? Więc powinniśmy zadać sobie pytanie: co możemy uczynić, aby ustrzec nasze serce od coraz większego odrętwienia, od stawania się nieczułym? W jaki sposób możemy dokonać wzrostu radości Ewangelii i sprawić, aby zapuściła głębsze korzenie w naszym życiu? Jezus daje odpowiedź. Powiedział On swoim uczniom i mówi dziś do nas: Idźcie! Głoście! Radość Ewangelii jest czymś, czego trzeba doświadczyć, czego trzeba zaznać i przeżyć jedynie przez dzielenie się, poprzez dawanie siebie – mówił biskup Rzymu.

Franciszek zauważył, że postawa ta różni się od ducha świata, który sugeruje, by zadowolić tym co przychodzi łatwo. Chrześcijanin natomiast odnajduje radość w misji.

- Jezus posyła swoich uczniów do wszystkich narodów – podkreślił papież. - My też byliśmy częścią tych wszystkich narodów dwa tysiące lat temu. Jezus nie przedstawił krótkiej listy, kto jest, a kto nie jest godny otrzymania Jego orędzia, Jego obecności. Zawsze natomiast podchodził On do życia takim, jakim je widział, w obliczach bólu, głodu, chorób i grzechu. W obliczach ran, pragnienia, znużenia, wątpliwości i współczucia. Daleki od oczekiwań łatwego życia, w eleganckim ubraniu i starannej schludności przyjął On życie takim, jakie napotkał. Nie miało dla Niego znaczenia, czy było brudne, zaniedbane, złamane. Jezus powiedział: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu». (…) Idźcie do tych, którzy są obciążeni bólem i niepowodzeniami, którzy odczuwają, że ich życie jest puste i głoście szaleństwo kochającego Ojca, który chce namaścić ich olejkiem nadziei, olejem zbawienia. Idźcie, aby głosić dobrą nowinę, że błąd, zwodzące złudzenia i kłamstwa nie mają ostatniego słowa w życiu człowieka. Idźcie z namaszczeniem, które łagodzi rany i leczy serca – zachęcał papież.

Podkreślił też, że misja nigdy nie jest owocem doskonale zaplanowanego programu lub dobrze zorganizowanego podręcznika.

- Misja jest zawsze owocem życia tego, kto wie, co to znaczy być znalezionym i uzdrowionym, doznać przebaczenia. Misja rodzi się z nieustannego doświadczenia miłosiernego namaszczenia Boga – dodał Franciszek. - Kościół kroczy pokrytymi kurzem ścieżkami historii, tak często przemierzanych przez konflikty, niesprawiedliwości i przemoc, aby spotkać swoje dzieci, naszych braci i siostry. Święty i wierny Lud Boży nie boi się zagubienia swej drogi; boi się, że stanie się zamkniętym w sobie, ograniczony do elit, przywiązany do własnego bezpieczeństwa. Wie, że zamknięcie w sobie w wielu licznych formach, jakie przybiera jest przyczyną tak wielkiej apatii. Więc wyjdźmy, idźmy zaproponować każdemu życie Jezusa Chrystusa (Evangelii gaudium, 49). (…) Jesteśmy dziś tu dlatego, że wielu ludzi zechciało odpowiedzieć na to wezwanie. Uwierzyli oni, że „życie wzrasta, kiedy jest rozdawane, a osłabia się w izolacji i wygodzie” (Dokument z Aparecidy, 360). Jesteśmy spadkobiercami śmiałego ducha misyjnego tak wielu mężczyzn i kobiet, którzy woleli nie być „zamknięci w strukturach dających nam fałszywe poczucie bezpieczeństwa …z przyzwyczajeniami, dzięki którym czujemy się spokojni, podczas gdy obok nas znajduje się zgłodniała rzesza ludzi – przemawiał papież.

Symbolicznym zwieńczeniem Mszy kanonizacyjnej było spotkanie Franciszka z przedstawicielami kalifornijskich Indian, wśród których prowadził działalność misyjną św. Junipero Serra.

KJ/Radiovaticana.va