Maciej Iłowiecki poinformował, że odszedł z Rady Etyki Mediów. W przesłanym PAP oświadczeniu napisał, że nie zgadza się z obecną polityką REM wobec dziennikarzy, która "usprawiedliwia wszelkie ich zachowania". Wystąpienie z REM miał zapowiadać już od maja. - Rada usprawiedliwia wszelkie ich (dziennikarzy) zachowania i nie chce potępiać rozpanoszonego plotkarstwa i donosicielstwa, agresji, stronniczości i zaniedbywania powinności edukacyjnych, co uważam za jej podstawowy obowiązek - napisał Iłowiecki.

 

Oświadczył ponadto, że nie może i nie chce "tolerować chamstwa w żadnej postaci - co czyni Rada wobec niejakiego Nergala, Adama Darskiego". Zdaniem Iłowieckiego Nergal - juror programu muzycznego TVP2 "The Voice of Poland" - szydzi publicznie z symboli religijnych, dowodząc tym nie tylko braku kultury, ale lekceważąc uczucia chrześcijan i konstytucję państwa, w którym żyje. - Jego przydomek "Holocausto" jest wyrazem antysemityzmu - obraża Żydów żyjących i tych, którzy zostali wymordowani, a także tych, którzy zginęli z nimi i za nich - podkreślił Iłowiecki. 

 

Zdaniem Iłowieckiego REM, w której zasiadał, usprawiedliwia też agresję, stronniczość i brak kultury ze strony dziennikarzy, czego przykładem ma być zachowanie Tomasza Lisa w jego audycji w TVP. - Powinnością dziennikarzy jest służba społeczna, dążenie do obiektywizmu (niezależnie od własnych poglądów, których zresztą dziennikarz nie może ukrywać) i kulturalne zachowanie wobec osób, z którymi rozmawiają - podkreślił Iłowiecki.

 

- Bardzo często dziennikarzom zarzuca się naruszanie zasad etyki mediów, którego my – REM – nie stwierdzamy. Zwłaszcza w ostatnich miesiącach mamy do czynienia z zarzutami łamania zasad etyki mediów, które miałoby polegać na prezentowaniu poglądów, z którymi oni – autorzy tych skarg – się nie zgadzają. To taki schemat – jeśli dziennikarz zgadza się z tym, co preferujemy, to reprezentuje dziennikarstwo etyczne, a jeżeli opowiada się za innymi poglądami czy postawami, to takie dziennikarstwo jest nieetyczne. Tego typu organizacje chcą, żeby REM swoimi rękami potępiała dziennikarzy, publikacje i tytuły, które nie zgadzają się z tym, co te stowarzyszenia lub organizacje głoszą - mówi portalowi Fronda.pl Ryszard Bańkowicz, prezes REM.

 

- Jesteśmy przeciwni temu, co redaktor Iłowiecki widzi jako główne zadanie Rady – jesteśmy przeciwni moralizatorstwu. Wystrzegamy się natomiast mówienia dziennikarzom o czym im wolno pisać, a o czym nie, co wolno komentować, czego nie. Wybór tematu publikacji jest sprawą dziennikarza. Tak przejawia się wolność słowa. Dla nas najważniejsze jest przestrzenia zasad etyki mediów - dodaje Bańkowicz. 

 

- Darcie książek nie jest moją ulubioną formą protestu. W naszym stanowisku zaakcentowaliśmy tylko jedną sprawę – że jesteśmy przeciwko cenzurze ad personam. Otrzymaliśmy w sprawie Darskiego ponad 300 jednobrzmiących protestów. We wszystkich domagano się stanowiska Rady, które żądałoby usunięcia go z programu. Ale żaden z nich nie mówił, że Darski zrobił coś złego właśnie w programie „The Voice of Poland”, wszyscy odwoływali się do jego zachowania poza telewizją. Nam chodzi o uniknięcie sytuacji, w której odsuwa się od pracy w mediach ludzi ze względu na ich nazwisko. Tego nie wolno zatrudniać, tego nie wolno drukować, temu nie wolno występować, etc. Cenzura ad personam to zły relikt dawnych czasów - konstatuje Bańkowicz. 

 

Marta Brzezińska/MO/wPolityce.pl