Białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan rozmawiał z Polską Agencją Prasową na temat imigrantów, którzy pojawili się na granicy Polski z Białorusią. Były redaktor naczelny portalu Nexta wcześniej na swoim blogu opublikował tekst, gdzie mówi o opracowaniu 10 lat temu przez Białoruś akcji sprowadzania migrantów na granice z państwami Unii Europejskiej.

Dziennikarz zaznaczył, że akcja sprowadzania na polską granicę wspierają służby oraz przedsiębiorstwa państwowe, zachęcać ma do niej osobiście sam Aleksandr Łukaszenka.

W rozmowie z Polską Agencją Prasową Giczan dodał, że jego zdaniem w rozmowach toczących się w naszym kraju na temat uchodźców na granicy, wszyscy pomijają najważniejszy aspekt. Dodał, ze dlatego właśnie chciał ten temat przybliżyć.

Dziennikarz podkreślił, że nie podoba mu się to, co obecnie dzieje się w polskiej debacie publicznej w kwestii wspomnianego kryzysu:

[…] bo jedynym człowiekiem, któremu jest to na rękę, jest Łukaszenka”.

Operacja Śluza” sprzed 10 lat miała na celu wymuszenie na UE płacenie „haraczu” na wzmocnienie granicy Białorusi – mówił dziennikarz. Dodał, że teraz chodzi z kolei o wywołanie sztucznego kryzysu politycznego w tych krajach, które najmocniej wspierają białoruską opozycję. Wskazał też, że chodziło głównie o Litwę, jednak gdy ta zamknęła granicę 4 sierpnia, Białoruś musiała przekierować tych ludzi na Łotwę i do Polski.

Dalej białoruski dziennikarz przekazał:

Białoruscy i litewscy dziennikarze jeździli do Iraku, rozmawiali z tymi ludźmi. O ile wcześniej jedyna opcja, jaką mieli, to podróż tirami przez Turcję, przez Bałkany, a to było bardzo niebezpieczne, drogie i bardzo skomplikowane przedsięwzięcie, tak teraz Białoruś po prostu otworzyła furtkę, dzięki której mogą oni bardzo komfortowo dostać się do Unii Europejskiej”.

Imigranci mają przez kilka dni po wylądowaniu mieszkać w hotelach, po czym udają się na granicę. Jest to dla nich bardzo dobra opcja i chętnie z niej korzystają. Jasno wskazał też , że większość osób na granicy to imigranci ekonomiczni z Iraku. Pomagać należy jednak tym pojedynczym osobom znajdującym się wśród nich, które rzeczywiście potrzebują pomocy – dodał dziennikarz.

dam/PAP,Fronda.pl