Kwestia imigrantów to w tej chwili najbardziej żywy i kontrowersyjny temat za naszą zachodnią granicą. Coraz większy napływ przybyszów z Bliskiego Wschodu i Afryki prowadzi do coraz silniejszych tarć na szczytach niemieckiej władzy.

Kanclerz Angela Merkel zwołała w niedzielę nadzwyczajne spotkanie liderów partii tworzących niemiecki rząd, aby podjąć problemy związane z imigrantami. W spotkaniu wzięli udział Sigmar Gabriel z SPD i Horst Seehofer - lider bawarskiej CSU. Zwłaszcza ten ostatni jest wielkim przeciwnikiem polityki migracyjnej realizowanej obecnie przez Merkel. Ostatnio groził nawet, że jego ugrupowanie może wystąpić z rządu, jeżeli kanclerz nie ograniczy napływu imigrantów.

Obecnie szacunkowa liczba 800 tys. imigrantów, którzy mają przybyć do Niemiec w najbliższym okresie staje się coraz mniej aktualna. Coraz głośniej mówi się o milionie przybyszów z Bliskiego Wschodu. Seehofer uważa, że jego region, czyli Bawaria fizycznie nie jest w stanie przyjąć takiej liczby ludzi, gdyż niemożliwe jest zapewnienie im dachu nad głową, pożywienia, opieki medycznej i zaspokojenie innych podstawowych potrzeb.

Inni politycy domagają się od Merkel rozwiązania tego problemu np. poprzez zamknięcie niemieckich granic. Kanclerz odpowiada jednak, że tej kwestii nie da się zakończyć "poprzez naciśnięcie magicznego przycisku". 

Spotkanie z liderami partii rządzących ostatecznie skończyło się fiaskiem. Pierwszy obrady opuścił Gabriel już po dwóch godzinach. Sytuację próbował ratować rzecznik rządu, mówiąc, że rozmowy okazały się konstruktywne, ale politycy powrócą do nich w czwartek. Wszystko zapowiada jednak na to, że niemiecka władza osiągnęła imigrancki impas.

daug/tvp.info/Deutsche Welle