Komitet Obrony Demokracji to inicjatywa niezwykle ważna i poważna. Według niektórych... A "niektórzy" to oczywiście Gazeta Wyborcza i inne mainstreamowe media. Bo większość obserwatorów reagujących spontanicznie na KOD w internecie raczej akcję wyśmiewa. A po ostatnich wydarzeniach z pewnością będzie wyśmiewać jeszcze bardziej.

Niedawno "Wyborcza" poświęciła Komitetowi Obrony Demokracji pierwszą stronę, uznając inicjatywę za ważny społeczny głos. Dotyczczasowe działania KOD skłaniają raczej ku rozwinięciu tego skrótu jako Komiczna Odrealniona Dziecinada.

Zaczęło się kilka dni temu, gdy okazało się, że część postaci życia publicznego została "dołączona" do akcji wbrew swojej woli. Inicjatorzy KOD na Facebooku dodawali do grupy wszystkich jak leci, nie pytając za często kogokolwiek o zdanie. O swoim uczestnictwie w komitecie wiele osób dowiedziało się przypadkiem i było zszokowanych faktem, że ich nazwisko jest wiązane z tą inicjatywą. Do zaskoczonych należała m.in. dziennikarka, a prywatnie żona Radosława Sikorskiego Anne Applebaum, która o dodaniu jej do grupy dowiedziała się za pośrednictwem Twittera.

Teraz grupa zaczęła działania w terenie, jednak zaangażowanie członków, delikatnie rzecz ujmując, nie jest zbyt wielkie. Oto dowód:

A może taki komunikat wystosowany przez głównych organizatorów to żart? Bo jeśli naprawdę na spotkanie KOD przyszło 10 osób (z czego większość z Warszawy i okolic!), to mamy tu do czynienia z sytuacją iście komiczną. Nie jest to bowiem liczba, która mogłaby kogokolwiek oszołomić. Dość powiedzieć, że dziesięć osób lub więcej można zobaczyć na dowolnym spotkaniu kółka różańcowego, lub w podmiejskim autobusie o dowolnej porze.

Jeszcze ciekawiej było dziś pod budynkiem sejmu, gdzie członkowie KOD protestowali przeciw ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego odziani w maski przedstawiające twarz ministra. Protestujących było troje. Liczba przybyłych na to jakże znaczące wydarzenie dziennikarzy i funkcjonariuszy służb mundurowych znacznie przekraczała liczbę protestujących...

Na pamięć przychodzi scena z "Dnia Świra", kiedy to Adaś Miauczyński, widząc manifestację urządzaną przez siedem osób, stwierdza, że "od tego jest demokracja, żeby każdy mógł sobie i w pojedynkę pójść z najdurniejszymi hasłami". Ale czy w związku z tym, że kino zlewa się z obecną rzeczywistością, ta światła inicjatywa jaką jest Komitet Obrony Demokracji jest potrzebna? To pytanie ważne i poważne, też w sam raz na pierwszą stronę "Wyborczej".

daug/Twitter