Jeśli grupa żydowskich czy chrześcijańskich terrorystów w Algierii, Egipcie czy Arabii Saudyjskiej dopuszczałaby się ataków nożami, rozjeżdżała samochodami, podrzynała gardła i strzelała, podobnie jak dzieje się to teraz we Francji i Niemczech, wywołałoby to natychmiastową reakcję - czytamy na portalu EUROISLAM.PL

Dziesiątki tysięcy – być może setki tysięcy – rozwścieczonych muzułmanów wypadłoby na ulice, żeby zabić, zadźgać albo wypatroszyć pierwszą spotkaną grupę Żydów czy chrześcijan. W ciągu 24 godzin nie ostałby się żaden kościół czy synagoga, które byłyby w stanie otworzyć swoje podwoje: wszystkie zostałyby spalone na popiół.

Te słowa nie mają na celu piętnowania kogokolwiek; mają za zadanie wyjaśnić, czego chcą terroryści. Według Gillesa Kepela, profesora paryskiego Instytutu Nauk Politycznych i specjalisty od islamu, „ISIS nawołuje do ataków nożowniczych na brudnych i zepsutych Francuzów… bo chce wywołać wojnę domową”. Muzułmańscy terroryści stojący za falą zamachów terrorystycznych najwyraźniej zakładają, że tysiące Francuzów, Niemców czy Belgów wylegną na ulice – tak jak sami by to zrobili – żeby zabijać, dźgać lub patroszyć muzułmanów. Muzułmańscy sponsorzy terroryzmu nie są sobie nawet w stanie wyobrazić, że Europejczycy nie chcą uczestniczyć w przyjemności krwawych zamieszek.

Faktem jest, że chociaż miliony Arabów i muzułmanów żyją obecnie w Europie, Europejczycy nie są Arabami i nie zachowują się jak Arabowie. Ludzie Zachodu w Europie oddelegowali „uzasadnione użycie siły fizycznej” – często, jeśli nawet kontrowersyjnie, nazywanej „monopolem na przemoc” – państwu.

Max Weber, w swoim eseju z 1919 roku „Polityka jako powołanie”, twierdził, że państwo jest jakąkolwiek „społecznością ludzi, która utrzymuje monopol na uzasadnione użycie siły fizycznej w obrębie danego terytorium”. Innymi słowy, Weber opisuje państwo jako organizację, której udaje się mieć wyłączne prawo do używania, grożenia lub zezwolenia innym na użycie przemocy fizycznej wobec mieszkańców jej terytorium ( „Gewaltmonopol des Staates”).

Dla francuskich i niemieckich obywateli misją państwa jest zwalczanie islamistycznych terrorystów – brutalnie, jeśli to konieczne. Ale dziś, zamiast „legalnej przemocy” państwa, niemieccy i francuscy obywatele spotykają się jedynie z zaprzeczaniem. Państwo cały czas zaprzecza, że na jego terytorium jawnie popełnia się islamistyczne zbrodnie. To zaprzeczenie występuje w różnych formach:

1. To terrorysta jest rzeczywistą ofiarą.

Z brytyjskiego BBC: „Syryjski imigrant ginie w Niemczech w wybuchu”.

Z „Le Monde”: „Niemcy: Syryjski uchodźca umiera powodując eksplozję przed restauracją w Bawarii” (Allemagne: un réfugié syrien meurt en provoquant une explosion devant un restaurant en Bavière). Nagłówek (który został później zmieniony) nie mówi o klientach restauracji, którzy byli celem zamachowca-samobójcy. Nagłówek mówi o ofierze, która jest „sprawcą eksplozji”. Ta „ofiara” – według tej narracji, najwyraźniej jedynie przypadkowo jest islamistycznym kryminalistą – mogła mieć powody do zemsty!

„Dziś, zamiast „legalnej przemocy” państwa, niemieccy i francuscy obywatele spotykają się jedynie z zaprzeczaniem. Państwo cały czas zaprzecza, że na jego terytorium jawnie popełnia się islamistyczne zbrodnie.”

Był on przecież „syryjskim uchodźcą, któremu niemiecka administracja odmówiła prawa pobytu”. Nie został deportowany ze względów humanitarnych. Dziennikarz ledwie wspomina o 15 rannych ofiarach eksplozji, niektórych ciężko. Jest tylko jedna ofiara, sprawca zamachu samobójczego, który, jak sugerowali niektórzy dziennikarze, nie był atakiem samobójczym, ale być może tylko samobójstwem. Mężczyzna miał przecież w przeszłości problemy psychiczne.

Według „Wall Street Journal”: „Był znany policji i był dwukrotnie leczony po próbach samobójczych, powiedział Joachim Herrmann [bawarski minister spraw wewnętrznych]. Był znany również z powodu wcześniejszych wykroczeń związanych z narkotykami, powiedziała rzeczniczka policji”.
Krótko mówiąc, morderca nie jest mordercą, ale biednym, chorym, młodym człowiekiem.

2. Nie był islamistą, tylko szaleńcem.

Ali Sonboly, 18-letni niemiecko-irański bandyta, który 25 lipca zamordował w centrum handlowym w Monachium dziewięć osób, być może jest islamistą-mordercą, ale był z pewnością chory psychicznie. Według agencji Reuters:

„Materiały znalezione w domu bandyty wykazały również, że był hospitalizowany w szpitalu psychiatrycznym przez trzy miesiące w tym samym czasie i był zapalonym graczem w brutalne gry wideo, powiedzieli na konferencji prasowej urzędnicy”.

Bezpośrednio po ataku urzędnicy powiedzieli, że morderca nie jest Arabem, ale Irańczykiem – to zrobiłoby z niego po prostu szyickiego muzułmanina. Według Walida Shoebata, Amerykanina palestyńskiego pochodzenia, który przeszedł z islamu na chrześcijaństwo, „Sonboly nie jest Irańczykiem. Jest Syryjczykiem. Jego profil na Facebooku wskazywał, że jest wspierającym Turcję islamistą”. Jednak, co dziwniejsze, niektórzy urzędnicy i media twierdzili, że Sonboly był inspirowany przez skrajnie prawicowego norweskiego terrorystę Andersa Breivika.

3. Problemem nie jest islam czy islamizm, ale zbyt duża ilość broni na czarnym rynku.

„Niemieccy politycy sygnalizowali, że zrewidują obowiązujące w kraju prawo dotyczące dostępu do broni, po tym jak przeżywający trudności 18-latek mógł użyć 9 mm pistoletu i zgromadzić 300 sztuk amunicji, które wykorzystał w strzelaninie, która doprowadziła do śmierci dziewięciu osób w Monachium”, według „The Guardian”.

4. Ofiary są odpowiedzialne za to, że zostały zamordowane.

W Nicei, we Francji, po tym jak Mohamed Lahouaiej Bouhlel zamordował ponad 80 osób wjeżdżając w tłum świętujący Dzień Bastylii 19-tonową ciężarówką, Julien Dray, poseł Partii Socjalistycznej, powiedział: „Fajerwerki… To popularne święto, przychodzą rodziny, dzieci; często jest to jedyna impreza dla dzieci, a więc ludzie chętnie przychodzą, często usuwane są punkty kontrolne, żeby ułatwić przepływ ludzi, którzy nie chcą czekać, chcą wyjść, a niestety wtedy mogą pojawić się problemy”.

5. Zamachowiec „zradykalizował się” bardzo szybko.

Nawet jeśli państwo jest winne, to znalazło dobrą wymówkę, żeby wyjaśnić niekompetencję i brak przezorności: terrorysta „zradykalizował się” tak szybko, że był niewykrywalny. Dziennik „Le Figaro” donosił: „Wydaje się, że sprawca nicejskiego ataku ‚bardzo szybko się zradykalizował”. Minister spraw wewnętrznych Bernard Cazeneuve nazwał to „nowym rodzajem ataku”, który „pokazuje jak skrajnie trudne jest zwalczanie terroryzmu”. Cazeneuve dodał, że Bouhlel, tunezyjski zamachowiec, „nie był znany służbom wywiadu”.

6. ISIS to nie islamiści. To prawicowa organizacja.

Możemy spać spokojnie, jesteśmy poinformowani. Terroryści, jak nam powiedziano, nie są islamistami, ale faszystami. „Twierdząc, że są częścią Daesh [ISIS], dwóch zabójców pokazuje po raz kolejny krwawy charakter tej prawicowej sekty, która jest rasistowska, antysemicka, seksistowska i homofobiczna”, napisała SOS Racisme – organizacja pozarządowa finansowana przez socjalistyczny rząd Francji – próbując uwieść muzułmańskich wyborców.

Niewątpliwie kolejne ataki spowodują nowe, ciekawe wyjaśnienia w tym stylu, których celem będzie uspokojenie ludzi.

Europejczycy przekazali państwu wyłączne prawo do używania przemocy wobec przestępców. Ale Europejczycy, zwłaszcza we Francji i Niemczech, odkrywają, że w rzeczywistości zachodzi jakieś „nieporozumienie”. Ich państwo, to, które ma monopol na przemoc, nie chce być w stanie wojny ze swoimi islamistycznymi obywatelami czy rezydentami. Co gorsza, państwo sprawia wrażenie, że boi się swoich muzułmańskich obywateli.

Nasuwają się pytania: co, jeżeli państwo nie chce walczyć z islamistycznymi mordercami; co jeżeli państwo nie chce zamykać salafickich meczetów, deportować kaznodziei nienawiści i rozbić sojuszu pomiędzy islamistami i zorganizowanymi grupami przestępczymi w strefach „no-go” Francji i Niemiec? Co, jeżeli jedynym rozwiązaniem zaproponowanym przez prezydenta Françoisa Hollande’a jest „pozostać zjednoczonymi”, co niestety nie zda egzaminu? „Oni zaatakowali demokrację”, powiedział Hollande, „demokracja będzie naszą tarczą”.

Jednakże „jedność narodowa jest bez znaczenia, jeśli nie są podejmowane poważne działania” – napisał Yves Michaud, francuski pisarz i filozof, na swojej stronie na Facebooku: „Pojęcie praworządności oznacza, że obywatel jest chroniony przed arbitralnością państwa. Te same bariery prawne nie mogą być wykorzystywane do ochrony tych, którzy chcą zabijać obywateli i zniszczyć republikę. Obecnie praworządność chroni przede wszystkim napastników”.

Yves Mamou

EUROISLAM.PL - NA PODSTAWIE GATESTONE INSTITUTE