W Islandii liczącej około 330 tysięcy mieszkańców każdego roku rodzi się tylko 1-2 dzieci z zespołem Downa. Jeżeli na świat przychodzi dziecko z tą wadą genetyczną, najczęściej jest to skutek pomyłki lekarza...

Odkąd w 2000 roku wprowadzono w Islandii badania prenatalne pod kątem wykrycia wad płodu, decyduje się na nie 80 procent ciężarnych kobiet, choć badania te nie są obowiązkowe. Większość z nich, dowiadując się, że dziecko może mieć zespół Downa, decyduje się na aborcję.

Kobiety poddawane są testom wykorzystującym kombinację ultradźwięków i badania krwi. Uwzględniając wiek matki, lekarz może określić, czy dziecko może urodzić się z trisomią chromosomu 21. Mimo licznych problemów zdrowotnych, osoby z zespołem Downa są w stanie dożyć nawet 60 lat.

Peter McParland z National Maternity Hospital w Islandii zaprezentował w parlamencie dane, z których wynika, że prawie 100 procent kobiet, które podczas badań prenatalnych dowiedzą się, że ich przyszłe dziecko może być chore, decyduje się na aborcję. Z kolei wskaźnik urodzeń dzieci z zespołem Downa w Islandii bliski jest zeru. Według korespondentki amerykańskiej telewizji CBS news, w Islandii w ciągu roku rodzi się zaledwie 1-2 dzieci z zespołem Downa, co przeważnie jest skutkiem pomyłki lekarza podczas badań prenatalnych. 

Zdaniem załozycielki firmy deCODE Genetics, Kari Stefansson, "likwidacja tej wady genetycznej ze społeczeństwa to słuszna, ale skomplikowana decyzja". Hulda Hjartardottir, szefowa oddziału diagnoz prenatalnych mówi w rozmowie z dziennikarką CBS, że lekarze niczego nie narzucają. Lekarze z Islandii podkreślili również, że na kwestię aborcji dzieci obarczonych ryzykiem zespołu Downa nie patrzą jak na morderstwo, ale jedną z opcji, pozwalającą uniknąć problemów zdrowotnych dziecka po narodzinach. 

Brzmi przerażająco!

kbk/parenting.pl, Fronda.pl