Luiza Dołęgowska, Fronda: Projekt poselski dotyczący ustawy metropolitalnej dot. Warszawy został wycofany, dlaczego tak się stało?

Jacek Sasin, poseł Prawa i Sprawedliwości: Przede wszystkim to jest konsekwencja tych konsultacji społecznych, które przeprowadziliśmy i z których wynika, że w tej chwili do projektu ustawy narosło wiele nieporozumień, będących konsekwencją świadomej dezinformacji, którą opozycja wokół tego projektu zbudowała. To z kolei przełożyło się na zaniepokojenie społeczne, na wiele pytań i wątpliwości, które wobec tego projektu się pojawiło. Oceniliśmy, że w tej sytuacji rzeczywiście będzie bardzo trudno  toczyć jakąś merytoryczną dyskusję. Zapadła decyzja, żeby w tej chwili ten projekt z parlamentu wycofać i tak naprawdę zastanowić się, czy i w jaki sposób powinniśmy dalej prowadzić prace nad tą ideą - najprawdopodobniej odbędzie się to w formie ustawy regulującej funkcjonowanie metropolii warszawskiej.

W tej chwili takiej odpowiedzi nie ma a jedyne co możemy stwierdzić, to to, że ten projekt - jako projekt poselski - swój żywot zakończył. Chcemy przekazać wszystkie materiały, ankiety, jakie zebraliśmy w trakcie konsultacji do Narodowego Instytututu Samorządu Terytorialnego, żeby mogli pochylić się nad nim eksperci od samorządu, którzy z tą instytucją współpracują. I dopiero po takiej analizie, po pracy ekspertów będziemy podejmować decyzję czy prace nad projektem ustawy metropolitalnej dla Warszawy i okolic powinny być wznowione i kontynuowane, ale już jako projekt rządowy.

W tym przypadku niezbędna będzie procedura konsultacyjna, która wiąże się z rządowym projektem czyli dyskusja w Komisji Wspólnej  Rządu i Samorządu. W atmosferze, która wokół tego projektu jest - my jako wnioskodawcy, czyli posłowie nie mamy tak naprawdę narzędzi, żeby wprowadzić w tej chwili tego typu ustawę.

Czy tym samy udowodniliście Państwo, że wcale nie jest tak,  jak twierdzi opozycja, że za wszelką cenę dążycie do zmian administracyjnych?

My jako wnioskodawcy mieliśmy nadzieję, że składając projekt będziemy w stanie odbyć szeroką dyskusję na ten temat i zaproponować, wypracować najbardziej optymalne rozwiązanie, takie, które najlepiej służyłoby mieszkańcom. Okazało się, że druga strona sporu, czyli opozycja i duża część samorządowców  z tego obszaru z panią Hanną Gronkiewicz-Waltz na czele, a także duża część samorządowców podwarszawskich, którzy są związani jednak z opozycją - czy to formalnie, czy też nieformalnie - taką dyskusją nie byli kompletnie zainteresowani.

Czyli tak naprawdę chcieli wykorzystać tę sytuację i ten projekt do walki politycznej - i to zrobili. Zwyczajnie uniemożliwili jakąkolwiek merytoryczną dyskusję. My deklarowaliśmy od początku, że nie jesteśmy zainteresowani wprowadzaniem na siłę jakichś rozwiązań, które nie cieszyłyby się powszechną akceptacją mieszkańców i zrozumieniem, że jest właśnie dla mieszkańców i dla ich dobra, a nie przeciw nim.

W tej chwili mamy sytuację, w której jak na dłoni widać potężną dezinformację i gdzie zaangażowano potężne pieniądze publiczne, aby tę dezinfoemację szerzyć -  chociażby w Legionowie, w trakcie kampanii referendalnej tamtejszy samorząd zaangażował olbrzymie pieniądze - po to, żeby mieszkańców straszyć i wprowadzać w błąd. Z tego co media podawały - chociażby w Warszawie - duże reklamy na autobusach komunikacji miejskiej, które zamówił samorząd, kosztowały 280 tys. złotych. Zaangażowane zostały ogromne budżety do walki z tym projektem, a tak naprawdę - pieniądze publiczne do walki w celach politycznych. Zrealizowaliśmy to, co mówiliśmy ale nie odczuliśmy akceptacji społecznej, w związku z tym tego projektu nie forsujemy i umiemy się z nigo wycofać. Mam nadzieję, że będzie jeszcze taka atmosfera, że będziemy mogli poważnie i spokojnie na ten temat kiedyś rozmawiać.

Czy można jednoznacznie stwierdzić, że nie ma akceptacji społecznej dla projektu metropolitalnego czy też uwydatniono i wykreowano w pewien sposób tę niechęć?

W tym sensie nie ma akceptacji, że mieszkańcy nawet nie mieli szans - moim zdaniem - poznać założeń tego projektu. Z drugiej strony była przeprowadzona wściekła kampania ,,anty'', gdzie nie chciano kompletnie rozmawiać o żadnych merytorycznych rozwiązaniach, tylko cały czas imputowano nam jakieś ukryte, niecne cele i sugestie, że ten projekt to jest właściwie ,,skok na Warszawę'' - pod takim hasłem się to wszystko odbywało, co było o tyle absurdalne, że przecież projekt zakładał wybór dokładnie wszystkich władz łącznie z tymi, które dzisiaj są wybierane pośrednio, czyli chociażby burmistrzami dzielnic Warszawy.

Wszyscy mieliby być wybierani bezpośrednio przez mieszkańców, więc nie wiem, jak ten ,,skok'' miałby wyglądać i co to słowo ma oznaczać? Przecież to i tak mieszkańcy decydowaliby w ostateczności, kto by tę władzę sprawował. Opozycja wydała znaczne środki finansowe, aby tę dezinformację wprowadzić i w dużej mierze to odniosło skutek - ludzie byli zdezorintwani, obawiali się tych zmian. Często w czasie tych konsultacji padały takie opinie, że teraz będą podatki podniesione, że teraz mieszkańcy  będą mieli utrudniony dostęp do urzędu, aby załatwiać swoje sprawy. Nie miało to absolutnie nic wspólnego z tymi zapisami, ale nie jest łatwo odwrócić tę dezinformację, która została wykonana.

Czy uważa Pan, że ludzie zaangażowani od wielu lat w samorządach boją się zmian, jakie wprowadziłaby ustawa metropolitalna dla Warszawy?

Na pewno tak, a na tę dyskusję nałożyły się jeszcze inne okoliczności, chociażby zapowiedź dwukadencyjności dla samorządowców - to często przebrzmiewało w rozmowach z  samorządowacami, którzy walcząc z ,,metropolią'' tak naprawdę walczyli z innymi propozycjami, które jeszcze nie przybrały postaci gotowych aktów prawnych, ale gdzieś w zapowiedziach się pojawiają.

Absolutnie - jest strach przed jakimikolwiek zmianami w samorządzie i jest taka obawa, że mogłyby one doprowadzić do częściowej wymiany elit samorządowych, które na dzisiaj są bardzo mocno przyklejone do stołków i które dbają bardzo mocno, żeby ograniczyć możliwość mieszkańców do wpływania na to, kto będzie nimi rządził.

Jakakolwiek zamiana w tym zakresie jest tutaj traktowana jako zamach na samorząd, czytaj: zamach na stołki samorządowe. Na pewno mogłoby się i to nie podobać, że proponowaliśmy ograniczenie liczby stanowisk radnych w ramach tej metropolii.

To wszystko powoduje - daje takie poczucie, również mnie - że ludziom walczącycm przeciw projektowi metropolii nie chodzi o żadne dobro mieszkańców, pomimo deklarowania tego, tylko chodzi o zachowanie posad, zachowanie wpływów w samorządzie, również wpływów politycznych. Przecież samorząd Warszawy i okolic jest zdominowany przez Platformę Obywatelską i te partie, które są razem z PO  w obozie betonowej opozycji, czyli tzw. totalnej opozycji wobec rządów Prawa i Sprawiedliwości.

Wykorzystano tę sprawę jako dobry element dla opozycji do walki z rządem i z Prawem i Sprawiedliwością, czego nawet nie ukrywano.

Po tym, jak w Legionowie odbyło się referendum prezydent Legionowa obwieścił, że było to głosowanie przeciwko PiS-owi i  nie chodziło tu o żadne uzyskanie głosu mieszkańców czy poinformowanie mieszkańców lub danie im wiedzy, na podstawie której mogliby rzetelnie decydować w tej sprawie - tylko chodziło o to, aby wywołać bunt przeciwko PiS-owi i zrobiono wszystko, żeby tak właśnie ta dyskusja wyglądała.

W tej sytuacji nie ma sensu tak wywołanego sporu toczyć, jeśli nie może on zaowocować niczym pozytywnym dla celu, który chcieliśmy osiągnąć, czyli dla zbudowania dobrych mechanizmów działania metropolii. W przywołanych tu realiach - byłby to tylko i wyłącznie spór natury czysto politycznej.

Dziękuję za rozmowę.