„Europę, USA, innych naszych sojuszników i Polskę stać dziś na skuteczną politykę zapewniającą bezpieczeństwo i sprawiedliwy ład na świecie” - zapewniał premier Tusk w roku 2014, w rocznicę wybuchu II Wojny Światowej. Mocne słowa. Uspokajające i dające nadzieję. Premier, a teraz już Prezydent Tusk potrafi dodawać otuchy.

Rok temu, gdy prezydent Janukowycz wydawał rozkaz strzelania do osób protestujących na Euromajdanie, premier Tusk zapewniał: „My, Polacy, na pewno nie będziemy obojętni na zdarzenia na Ukrainie”. „Dla Polski Ukraina to być albo nie być”. „Wydarzenia dzisiejszej nocy, dzisiejszego poranka, pokazują, że ten najgorszy scenariusz, jakiego się obawialiśmy, a więc wojny domowej, jest bardzo realny (…) Prezydent Putin nie ukrywa, że zrobi wszystko, żeby Ukrainę utrzymać w strefie wpływów rosyjskich”.

„Jutro o godzinie 20 zapalmy w oknach świeczki na znak solidarności z Ukraińcami”...

Miesiąc później Krym został formalnie przyłączony do Federacji Rosyjskiej. Reakcja polskiego premiera? „Polska nie wyraża zgody na agresywną politykę Moskwy wobec Ukrainy”. „Obserwatorzy europejscy i światowi powinni móc obserwować to, co dzieje się na Ukrainie, żeby ktoś nie mógł doprowadzić do prowokacji, która by uzasadniała interwencję (…) Polska weźmie udział w przygotowywanej misji obserwacyjnej Unii Europejskiej na Ukrainie”. A w ramach zdecydowanego odwetu - „Konsekwencją ustaleń z ostatniego spotkania w Brukseli będzie wprowadzanie sankcji od poniedziałku przyszłego tygodnia”.

W kwietniu – pomimo drakońskich sankcji (33 osoby objęte zakazem wjazdu i zamrożenie kont bankowych) i ustaleń genewskich pomiędzy przedstawicielami UE, USA, Ukrainy i Rosji – tzw. separatyści proklamowali powstanie Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej.

Premier Tusk zdobył się na chwilę szczerości: „Konsekwencje spotkania w Genewie, te praktyczne, są raczej dość przygnębiające. To znaczy Rosja i ludzie realizujący politykę rosyjską na terenie Ukrainy raczej coraz bardziej przybliżają nas do tego przykrego finału, jakim jest, może być - daj Boże, to się nie zdarzy - ale może być podział Ukrainy czy rozpad państwa ukraińskiego”. „Europa nie ma dobrej odpowiedzi na wypadek nagłego zaostrzenia sytuacji na Ukrainie”.

Recepta? „Polsce zależy na tym, by pomoc Polski dla Ukrainy była wpisana w działania międzynarodowe. Tego typu działania są dużo bardziej skuteczne i jest to też formuła bezpieczniejsza dla Polski”.

W maju – miesiącu wyborów prezydenckich na Ukrainie – nie wydarzyło się nic wielkiego. Ot, zestrzelono kilka samolotów wojskowych i porwano obserwatorów OBWE. Czerwiec jakoś umknął uwadze premiera zajętego aferą taśmową. Choć to właśnie w czerwcu minister Ławrow zadeklarował, że celem Rosji będzie „zjednoczenie rosyjskiego świataoraz dbanie o interesy i prawa rodaków poza granicami”.

W lipcu zestrzelono samolot pasażerski malezyjskich linii lotniczych. Premier przemówił: „Wnioskiem z katastrofy malezyjskiego samolotu powinna być konsekwentna presja na separatystów, a także na Rosję, aby zaprzestać wspierania tych, którzy odpowiadają najprawdopodobniej bezpośrednio za tę straszliwą tragedię”. I postraszył: „Będziemy oczekiwali od naszych ministrów spraw zagranicznych, którzy spotkają się najpóźniej w poniedziałek, aby wypracowali stanowisko, którego konsekwencją być może będzie nadzwyczajne posiedzenie Rady Europejskiej”

Sierpień był miesiącem serdeczności. W 23 rocznicę odzyskania przez Ukrainę niepodległości premier Tusk z głębi serca napisał na Twitterze: „Nie ma wolnej Europy bez niepodległej Ukrainy. Życzenia wielu zasobnych lat dla ukraińskiego narodu w dniu Święta Niepodległości”

We wrześniu straciliśmy premiera, ale zyskaliśmy nowego prezydenta Europy! Świętowanie przykryło nieco temat ukraiński, choć w międzyczasie Unia Europejska uderzyła po raz kolejny – zakazy wizowe objęły już łącznie 119 osób!

W listopadzie, po szczycie G20 w Australii, prezydent in spe,komentując samotny obiad prezydenta Putina obwieścił sukces wspólnej, ciężko wynegocjowanej polityki europejskiej: „Dobrze się stało, że Władimir Putin odczuł na własnej skórze skutki prowadzonej przez siebie polityki”.

Pierwszym krokiem w polityce międzynarodowej urzędującego już nowego szefa Rady Europy była rezygnacja z zaproszenia Petra Poroszenki na grudniowy szczyt UE. Nowy prezydent Europy pogroził jednak palcem: „Na Rosji spoczywa tu specjalna odpowiedzialność. Musi wycofać się z Ukrainy i zaprzestać dostarczania wojsk i sprzętu (separatystom), umożliwić skuteczną kontrolę granicy i pozwolić OBWE na wypełnianie jej misji”.

Styczeń to rosyjski atak na Mariupol i zdecydowane, męskie słowa Tuska: „Po raz kolejny polityka ustępstw zachęca agresora do większej przemocy. Czas na wzmocnienie naszej polityki w oparciu o suche fakty, a nie o złudzenia”.

I wreszcie luty, rok po Euromajdanie. Porozumienia mińskie (do których prezydent Tusk niespecjalnie się przyczynił) okazują się dla Rosjan równie wiążące, jak kwietniowe porozumienie genewskie. Na całe szczęście na czele Europy stoi tym razem silny człowiek. Bo kogo stać byłoby na słowa tak odważne jak te: „UE będzie gotowa zarówno na dobry jak i na zły rozwój wydarzeń na Ukrainie. Jeśli uzgodnienia ws. zawieszenia broni nie będą wypełniane, UE podejmie konieczne kroki”.

Przez kilka ostatnich dni prezydent milczał. A wraz z nim milczał cała, przejęta losem Ukrainy Europa. To oczywiście nie był wyraz tchórzostwa i przyznania się do całkowitego fiaska tzw. wspólnotowej polityki zagranicznej. To były dobrze przemyślane, bolesne dla Putina konieczne kroki.

Pierwszy z nich właśnie został poczyniony! „Wyraźnie osiągnęliśmy punkt, w którym dalsze wysiłki dyplomatyczne będą bezowocne, dopóki nie zostaną w sposób wiarygodny poparte dalszymi działaniami. (…) W tym celu konsultuję teraz z liderami Unii Europejskiej kolejne kroki”. To nie koniec ofensywy Prezydenta Tuska. Oto bowiem, osobiście wybiera się do Kijowa, by „wyrazić solidarność z narodem Ukrainy w tych trudnych czasach”.

Władimirze Władimirowiczu Putin – drżyj Pan!

Jacek Żalek