Niestety, coraz trudniej o taki komfort. Przerywnik w codziennych utarczkach, politycznych, medialnych. Nawet wówczas, kiedy jest się tylko ich obserwatorem. Polityczne wzloty i upadki, walki i stresy omijają mnie w sposób naturalny, jako człowieka nie związanego formalnie z żadną partią. Nie przywiązanego też w sposób specjalny do żadnej opcji. Toteż bez względu na to, kto rządzi, nieudolność władzy, jej krętactwa, nadużycia, czasami mnie jedynie smucą, a niekiedy tylko rozśmieszają. Pilnie wystrzegam się za to walki podjazdowej mediów czy otwartych wojen prowadzonych między mediami, które najczęściej wysyłają w bój swoich dziennikarzy kochających starcia i potyczki. Te pojedynki są dla mnie niestety, często bolesne, bo po obydwu stronach barykady spotykam osoby swego czasu bardzo mi bliskie. Co więcej, w trudnych dla mnie sytuacjach, przyjacielskie. W dodatku całkowicie bezinteresownie. I choć niewiele się od tamtego czasu zmieniłem, nie zdążyłem dużo nagrzeszyć, jestem prawie pewien, że dziś te same osoby traktują mnie jako faceta niegodnego podania ręki. Tak dużej ulegli przemianie. Wierzę, że nadal są dobrymi i szlachetnymi ludźmi, lecz rowy jakie wspólnymi siłami wykopaliśmy przesądzają, że nigdy się już do siebie nie zbliżymy.


Toteż tegoroczny, świąteczny obraz jest ponury. (Na szczęście, nie żyjemy w czasach PRL, kiedy podstawowa dyrektywa mówiła: -„ No dobrze, chłopie, ale znajdź na koniec coś optymistycznego”. Czasami to zawołanie pobrzmiewa dziś jeszcze w mediach publicznych. Taki nawyk). Wióry lecą w polityce. Grzmocą się, że aż miło. Dwaj zwolennicy lewicy (Tacy oni lewicowcy, jak ze mnie biskup).


W mediach, przeciętnie raz na miesiąc krwawe jatki. Teraz padło na świąteczną dekadę. Termin wybrany z premedytacją przez dziennikarkę i kierownictwo redakcji, bo akurat Święta Wielkanocne zbiegły się z terminem rocznicy tragedii smoleńskiej, w której zginął śp. prezydent Lech Kaczyński. Media po obydwu stronach rowu, każde na swój, sposób chcą przypomnieć postać zmarłego pod Smoleńskiem prezydenta. Po jednej stronie stawiają pomnik, po drugiej budują szubienicę. To oczywiście karykatura. Nie daleka jednak od prawdy.


A jednak i ja mam optymistyczny akcent. Kryzys spowodował, że różniące się światopoglądowo i politycznie media, mieszczą się czasami nie tylko w jednym budynku, ale na tym samym piętrze. Są sąsiadami przez ściankę. Może zbliżenie nastąpi w stołówkowej kolejce po zupę.

 

Jerzy Jachowicz/sdp.pl