Na dłuższą metę to się jednak nie udaje. Czemu? Gdyż są pewne rzeczy, które nie dają ukryć, choćbyśmy wychodzili ze skóry, żeby się nikt nie dowiedział. A sprawa jest poważna. Na świecie i w Europie, a nawet niedaleko za naszą wschodnią granicą, dzieje się tak wiele, a nie widać nigdzie rzeczniczki rządu. Pani Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Jakby się pod ziemię zapadła. Widzimy, jaką nasz rząd, na czele z samym Donaldem Tuskiem, wykazuje olbrzymią aktywność w zażegnaniu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, jak premier odbywa liczne podróże dalekie i bliskie, prowadzi rozmowy wszechstronne i ukierunkowane, kolegialne i indywidualne. Wszystko po to, aby zmobilizować , zachęcić, rozpocząć. Ale w tym natłoku działań, przestajemy je rozumieć. Chcielibyśmy, aby ktoś nam zinterpretował posunięcia rządu i premiera, ale także niektóre zaniechania. Oczywiście, nie wątpimy ani przez chwilę, zapewniam w imieniu całego kolektywu naszej Sekcji, że działania te mają doprowadzić do ogólnoświatowego pojednania wszystkich armii, stacjonujących na półwyspie krymskim, ale także tych okupujących obecnie Krym. Bez pomocy pani rzeczniczki, sami w wielu krokach Donalda Tuska nie tylko nie znajdujemy „drugiego dna”, ale nie udaje nam się uchwycić sensu, który przecież powinien wynikać jasno jak na dłoni.

Wielu kolegów dziennikarzy apeluje do naszej Sekcji: - Najwyższy czas, żebyście rozpoczęli śledztwo. Sprawdzili, co się dzieje z panią rzecznik. Czy się gdzieś zaszyła w niedostępnych dla nas Dolomitach czy Himalajach i tam w ukryciu przygotowuje konferencję prasową, w której przedstawi warianty różnych działań rządu, w zależności od kierunków, w jakich powieją polityczne wiatry w Unii Europejskiej, a jakie w Gabinecie Owalnym Białego Domu?

Inni, nie znając prawdziwych powodów nieobecności w mediach pani rzecznik, zaczęli insynuować, że na boku uprawia na pewno rodzaj prywaty. Mianowicie, korzystając z zamieszania, postanowiła w roli producentki, nakręcić wraz z mężem fabułę o życiu, początku kariery i jej dalszego rozwoju Donalda Tuska, a w przyszłym roku zgłosić obraz do Oskara w kategorii „film nie anglojęzyczny” i w ten sposób zdobyć laury i sławę o ogólnoświatowym zasięgu.

Nasza Sekcja od razu odrzuciła taką wersję przyczyny braku w mediach pani rzecznik. Po kilku dniach udało nam się ustalić prawdę. W każdym razie tak brzmi uzasadnienie samej bohaterki, do której udało nam się dotrzeć. Na jej prośbę nie podajemy miejsca pobytu. Zarazem przytaczamy jej tłumaczenie, a właściwie cytujemy: - Postanowiłam jako rzecznik milczeć, gdyż nie chciałabym nikogo wprowadzać w błąd.

Uważam, że to uczciwe postawienie sprawy i nie powinno martwić.

Jerzy Jachowicz/Sdp.pl