To było kolejne przykre przeżycie podczas przesłuchań sejmowej komisji do sprawy wyjaśnienia afery Amber Gold. Patrzeć z niesmakiem, jak dawny „Złoty chłopiec” Platformy Obywatelskiej” Sławomir Nowak wije się niczym śliski, odstręczający wąż. Jak nieudolnie próbuje kłamać, a jednocześnie, jak jest butny. Jak arogancja miesza się z pokazem nadmiernej uniżoności. Nie mógł się zdecydować, jaką przybrać postać. Prawdopodobnie z braku odpowiedniego ilorazu inteligencji, chwilami wierzył, że jako jedyny minister podjął kroki, które skutecznie miały doprowadzić do zablokowania działalności firmy lotniczej OLT, należącej do hochsztaplera Marcina Plichty. A może nie potrafiłem docenić jego talentów aktorskich, a on grając chwilami udanie kabotyna, wyprowadził mnie w pole. – Moja pamięć nie pozwala mi tego zdarzenia zidentyfikować – to był ulubiony leitmotiv jego odpowiedzi.

Mieszały mu się sprawy, daty, zdarzenia nie tylko podczas przesłuchania. Miał trudności ze skoordynowaniem różnych czynności o wiele wcześniej. W czasie kiedy był ministrem transportu. To właśnie wtedy (24 maja 2012) na jego biurko wpłynęła notatka Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego informująca, że prawdopodobnie firma lotnicza OLT jest w rękach zawodowego oszusta, niejakiego Marcina Plichty. Zanim minister Nowak zajrzał do notatki, upłynęły trzy tygodnie. Nawiasem mówiąc ten sam raport ABW przekazała pięciu innym najważniejszym osobom w państwie, w tym premierowi Tuskowi i prezydentowi Komorowskiemu. Znamienne, że żaden z nich nie podjął żadnego kroku. Zaś Nowak – po trzech tygodniach od momentu otrzymania ostrzeżenia w ważnej sprawie! - wysłał rutynowe pismo do Urzędu Lotnictwa Cywilnego z pytaniem, czy OLT, rejestrując spółkę złożył wszystkie dokumenty zgodnie z prawem. A przecież po takim alarmie, obowiązkiem ministra Nowaka było natychmiastowe wysłanie do OLT kontroli, która powinna przenicować dokładnie firmę. Podczas sprawdzania od razu wyszłyby na światło dzienne m.in. olbrzymie zaległości płatnicze, które by pozwoliły natychmiast odebrać firmie koncesję i zakazać jej dalszej działalności.Taki decyzje byłyby w stanie w ciągu jednego dnia, przeciąć działalność spółek OLT i OLT Express.

Niestety, po działalności ministra Nowaka, niema śladów w dokumentach, Być może więc, że na zadane przez niego w połowie czerwca 2012 pytanie o OLT otrzymał tylko ustną odpowiedź. Miesiąc później firma upada Amber Gold, a kilka dni po niej OLT i OLT Express, zaś właściciele firm - małżeństwo Marcin i Małgorzata Plichtowie - wyprowadzają pieniądze na godziny przed ogłoszeniem bankructwa swoich firm.

Jaka więc zasługa ministra Nowaka? Żadna. Pod jednym względem zachował się przyzwoicie. Nie zażądał od premiera Tuska rocznej premii za swoje działania wobec firmy lotniczej Marcina Plichty, właściciela piramidy finansowej Amber Gold.

Jerzy Jachowicz/sdp.pl