"JAK BYŁO NA KUBIE ? Trochę nijak, trochę słabo" - pisze Cejrowski. I relacjonuje:


"W restauracji kilkakrotnie spotykałem faceta bez nosa, niedzielną mszę odprawiał ksiądz bez jednej nogi, a na plaży Niemcy puszczali swoich dziesięcioletnich synów bez majtek. Do tego wszędzie pełno Ruskich razem z ich specyficzną kulturą zachowań... 
Ruscy na Kubę mogą jeździć bez wizy, to jeżdżą. Przyzwyczaili się - od roku 1959, gdy Kuba stała się krajem komunistycznym, był to jedyny kraj karaibski do którego ich wypuszczano bez obawy, że uciekną".

"Reasumując: facet bez nosa, ksiądz bez nogi, Niemcy bez gaci i Ruscy bez ogłady. Ponadto jak to w komunie - wszystkiego brak: hotel (5 gwiazdek), ale brak mydełek i szamponów, kawa i maszyna do zaparzania w pokoju jest, ale nigdzie nie ma filtrów, żeby tę kawę zaparzyć, w barach brakuje mięty, więc robią mojito bez (najsławniejszy kubański koktajl z mięty i rumu, wylansowany przez Hemingwaya), nie ma też limonków, ani cytryn, więc pozostałe koktajle robią bez i ryby podają bez i tak dalej... w hotelu 5 gwiazdek, za który biorą od dewizowych turystów kupę forsy" - dodaje Cejrowski.

"Na zewnątrz poza hotelami - Kuba "normalna", czyli nie podkręcona pod turystów z dolarami. Jak jest? Jak to w komunie:
NIGDZIE nie ma kibla. Kto przeżył komunizm w Polsce wie o czym piszę. NIGDZIE. Zatrzymujesz się na stacji benzynowej, kibel, zamknięty, nieczynny, zepsuty, ooo JEST! ale woda się nie spuszcza i już przede mną był tu cały autokar ludzi i nalali do pełna, więc się nie da nic dolać. W tej sytuacji wyjazdy poza hotel są bardzo utrudnione, szczególnie dla pań.

W sklepach mało, a to co jest jest na kartki, lub tak drogie, że... jest, bo Kubańczyków nie stać, by kupić. W warzywniaku cały asortyment to: kokosy, kapusta, cebula i cztery zielone pomidory. W monopolowym rumu po sufit, kubański jest niedobry, ale Kubańczycy innego nie znają. Poza tym nie chodzi o jakość. Chodzi o to, że jak nic nie ma w sklepie, to z punktu widzenia władzy, jest lepiej, jeśli Kubańczyk się napije, niż gdyby miał się wkurzyć, wzburzyć, podburzyć i ruszyć na władzę z pięściami" - pisze dalej podróżnik.

"Mój samolot leciał z Miami na Kubę pusty. Na 300 miejsc tylko 19 zajętych. Kapitan wyszedł, podziękował nam żeśmy się zdecydowali, a potem zaproponował, że rozda nam stoły do ping ponga, bo jest sporo miejsca. W drodze powrotnej do Miami podobnie, tylko kapitan pytał czy ktoś zabrał sprzęt do golfa" - stwierdza.

"Niedawna śmierć krwawego Fidela była dla Kuby czymś w rodzaju darmowej reklamy. Kuba się ludziom przypomniała i np. w Polsce ludzie zaczęli masowo kupować wycieczki. Z serca odradzam. Karaiby są piękne, ale niekoniecznie trzeba je oglądać akurat na Kubie (finansując przy okazji krwawą dyktaturę). To że wycieczka na Kubę jest trochę tańsza niż na sąsiednią Dominikanę, czy do Meksyku, wcale nie oznacza, że w sumie wyjdzie Państwu taniej. Nie wyjdzie ! Na Dominikanie i w Meksyku jedzenie będzie lepsze, obsługa lepsza, hotele lepsze, zamiast kibli będą toalety i będzie mydło i limonki i plaże będą sprzątane codziennie a nie tylko przeorane kubańskim traktorem z doczepioną broną. Na Kubie, po wyjściu z hotelu wszytko jest droższe lub nie ma nic. W Meksyku odwrotnie. Zabolała cię głowa idziesz sobie poza hotel i kupujesz aspirynę w normalnej cenie i popijasz coca colą w normalnej cenie. Na Kubie.. aspirynę zabierz swoją, a colę kupisz owszem, ale za półtora dolara" - opisuje Cejrowski.

"Pojechałem na Kubę do pracy, a nie na wakacje, więc patrzyłem na to wszytko spokojnie. Gdyby to były moje pierwsze w życiu wakacje pod palmami, byłbym pewnie zachwycony, bo oszołomiony - palmy i morze w kolorze turkusu, hurrra.
Jeśli jednak ktoś z Państwa był już w Tajlandii, Tunezji, czy w Grecji i planuje kolejne wakacje z palmą i białym piaskiem, niech omija Kubę. To, że tam taniej, to pozór - taniej jest w biurze podróży przed wyjazdem, ale potem dopłacisz tę różnicę już na miejscu. Dopłacisz i przepłacisz, lub nie da się kupić, bo nie ma (aspiryna..)" - kończy autor.

kk/Facebook