Kibice Legii Warszawa spotkali się, aby zamanifestować swój protest przeciwko odwołaniu meczu na Stadionie Narodowym o Super Puchar między Wisłą, a Legią. Policja zmobilizowała duże siły, ponoć dlatego, że mieli pojawić się w Warszawie również kibice krakowskiej Wisły. Po godzinie 16.00 fani stołecznej drużyny zaczęli gromadzić się pod stadionem Legii, później wybuchom petard i rac towarzyszyły antyrządowe okrzyki.



Lider kibiców Legii Piotr Staruchowicz zawny "Staruchem": - Na ten mecz nie pójdzimy, bo okazało się, że go nie ma. Ogłosił następnie, że kibice... mają się rozejść do domów i tylko grupa pięciu osób, wraz z nim, przejdzie ulicami miasta pod Stadion Narodowy. - Oni kpią z nas, my zakpimy z nich – mówił "Staruch". Tak więc kilku kibiców przeszło w stronę Stadionu Narodowego w eskorcie radiowozów policji. Całą akcję miało zabezpieczać ponoć 5 tys. policjantów. Przed Stadionem Narodowym szefowie Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa ogłosili oficjalne zakończenie manifestacji, która zgłoszona była w warszawskim Ratuszu pod hasłem "Krytyka polityki rządu w stosunku do społeczeństwa".



Planowany na 11 lutego mecz Legii Warszawa z Wisłą Kraków miał być pierwszym sportowym wydarzeniem na Stadionie Narodowym. Wobec negatywnej opinii policji w kwestii systemu łączności na obiekcie, w środę prezes Ekstraklasy SA Andrzej Rusko zdecydował o odwołaniu imprezy, choć wcześniej w mieście pojawiły się już billboardy zapowiadające ten mecz.

 

JW/Niezalezna.pl/foto: Facebook