W Wielkiej Brytanii dopiero po latach na jaw wyszła afera pedofilska, w której ponad 1,4 tys. dziewczynek padło ofiarą gangu. W takich miastach jak Sztokholm czy Marsylia za znaczną część odnotowywanych gwałtów odpowiedzialni są imigranci, głównie z Afryki i Bliskiego Wschodu. Dlaczego o tym nie słychać? - Bo Europejczycy założyli sobie knebel autocenzury. Strach przed etykietą rasisty często jest silniejszy niż wola obrony praw kobiet – pisze na portalu Natemat.pl Michał Gąsior.

W latach 1997-2013 zapanowała w mieście Rotherham na północy kraju zmowa milczenia ws. potwornych nadużyć seksualnych dokonywanych na nieletnich. W tym czasie działała tam grupa mężczyzn pakistańskiego pochodzenia ("Azjatów" –jak są często eufemistycznie nazywani), którzy wykorzystali seksualnie prawie 1,5 tys. dzieci. Mimo licznych alarmów, m.in. ze strony tamtejszych pracowników socjalnych, dopiero po kilkunastu latach sprawa ujrzała światło dzienne (w sierpniu opublikowano raport na ten temat).

Teraz nadszedł czas rozliczeń i odpowiedzi na pytanie kto i dlaczego milczał, gdy pakistańscy gwałciciele grasowali po mieście? – pisze Gąsior. Jak podkreśla, komentatorzy i publicyści na liście współodpowiedzialnych za taki stan rzeczy umieścili np. feministki.

„Ian Tuttle z konserwatywnego magazynu "National Review" napisał, że w Rotherham feminizm poległ na całej linii, bo aktywistki, które często w wydumany sposób szukają dowodów na istnienie "kultury gwałtu', tak ewidentny przykład po prostu przeoczyły. W dodatku dziś w sprzyjających im lewicowych mediach próżno szukać nagłówków o aferze pedofilskiej” – czytamy.

"Trudno nie interpretować tego milczenia inaczej, niż jako przejaw braku powagi feministycznych ruchów. Być może feministki nie są zainteresowane skonfrontowaniem się z etnicznym i religijnym homogenizmem sprawców gwałtów. Większość z 1,4 tys. ofiar zostało wykorzystanych przez "Azjatów", przedstawicieli pakistańskiej społeczności" – przekonuje publicysta.

Wniosek jaki się nasuwa jest jednoznaczny: feministki poświęciły "Sprawę", o którą walczą, w imię fałszywie pojętej tolerancji.

Z kolei Allison Pearson z "Daily Telegraph"przekonuje, że ta bezczynność miała podłoże polityczne, bo rządząca w ostatnich latach Partia Pracy była szczególnie wyczulona na "wrażliwość kulturową".


„Oficjalny raport wskazał, że istnieje głęboko zakorzeniony problem mężczyzn pakistańskiego pochodzenia, którzy atakują białe dziewczynki. Wielu z nas, którzy mówiliśmy o tym od dawna, zostało uznanych za rasistów. Dzięki profesor Jay [Alexis Jay, która przygotowała raport - red.] po raz pierwszy publicznie potwierdzono, że strach przed zostaniem "rasistą" był dla wielu oficjeli ważniejszy niż egzekwowanie prawa i ratowanie zastraszanych dzieci” – pisze w "Daily Telegraph".

Problem gwałtów dokonywanych w europejskich miastach przez imigrantów jest znacznie szerszy. „W niektórych krajach, które chętnie przyjmują m.in. uchodźców z Bliskiego Wschodu, wskaźnik przestępczości, w tym seksualnej, wśród przyjezdnych jest nawet wyższy niż u rodowitych mieszkańców” – podkreśla autor artykułu.

„W 9-milionowej Szwecji kilka proc. imigrantów odpowiada za 77 proc. popełnianych gwałtów. Wśród nich dominują muzułmanie.

W Norwegii w latach 2001-2004 imigranci stanowili tylko 8 proc. sprawców gwałtów. W 2010 roku – 45 proc.. A rzecznik policji zasłynął wypowiedzią, że w ostatnich latach w Oslo gwałcili wyłącznie przybysze z Afryki i Bliskiego Wschodu. We Włoszech, gdzie imigranci stanowią około 6 proc. populacji, wskaźnik popełnianych przez nich przestępstw seksualnych oscyluje wokół 40 proc.” – czytamy.

ed/Natemat.pl