Chodzi o aferę kupowania głosów za wódkę. Jak informuje  „Fakt” - okazuje się, że za głosy płacono również gotówką, a CBA ma na celowniku kolejnych członków łapówkarsko-wyborczej szajki. Do przekupstwa miało dochodzić m.in. w remizach strażackich czy domach strażaka, gdzie wyborców upajano alkoholem, a także wręczano im alkohol, a czasem gotówkę.

"Niektórzy z zatrzymanych dostawali w remizie pulę alkoholu i szli dalej do znajomych rozdawać wódkę i namawiać do głosowania na wskazanych kandydatów" - opowiada „Faktowi” wysoki oficer CBA.

W taki sposób miały być kupowane m.in. głosy na kandydatkę na Burmistrza Sędziszowa, która ostatecznie przegrała z reprezentantem PiS, a także na radnego w Sędziszowie (został zatrzymany przez CBA) i radnego sejmiku na Podkarpaciu.

„Fakt” podkreśla, że Jan Bury milczy w sprawie afery, mimo że wśród osób, które usłyszały prokuratorskie zarzuty jest mąż jego bliskiej współpracownicy – byłej dyrektor biura zarządu podkarpackich struktur PSL.

„Jan Bury pochodzi z Podkarpacia, jest prezesem lokalnych struktur PSL. Startował do Sejmu z okręgu rzeszowskiego z list ludowców. Czy to możliwe, że mógł nie wiedzieć o przekręcie z kupowaniem głosów w wyborach samorządowych?” — pyta „Fakt”.

„Słyszałem o przekupywaniu ludzi, cała okolica tym żyła. Wiele osób chciało o tym mówić, ale bali się konsekwencji, np. utraty pracy” - odpowiada poseł PiS z Podkarpacia Kazimierz Moskal.

Głos za wódkę. Brak słów.

KZ/Fakt