W poniedziałkowej katastrofie zginęło 31 osób, a 12 zostało rannych. Maszyna należała do linii lotniczych UTair Aviation, jednego z największych przewoźników lotniczych w Rosji. Stan dziesięciu rannych lekarze określają jako bardzo ciężki, a dwóch – jako skrajnie ciężki. Według UTair Aviation do katastrofy doszło podczas próby awaryjnego lądowania. Na pokładzie były 43 osoby.„To, co było niemożliwe po katastrofie 10 kwietnia 2010 r., stało się możliwe w poniedziałek, gdy rozbił się samolot pasażerski ATR-72 w pobliżu Tiumenia, na Syberii Zachodniej. Wypadek będzie badał Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK), ten sam, który miał wyjaśnić przyczyny katastrofy smoleńskiej. Choć w poniedziałek zginęli wyłącznie obywatele Rosji, do prac zaproszono zagranicznych ekspertów. MAK przekazał, że do czynności tych zostaną włączeni specjaliści z Francji (kraju producenta ATR-72), Kanady (kraju producenta silników) i Wielkiej Brytanii (kraju rejestracji maszyny)”- informuje „Rzeczpospolita”, która pisze, że Rosjanie tłumaczą się, iż samolot ATR-72 został wyprodukowany w krajach Europy zachodniej a Tupolew w ZSRR.


„Rosjanie twierdzą, że zaproszenie zagranicznych ekspertów ma potwierdzić profesjonalizm. – W przypadku Tu-154 z pewnością nie było lepszych specjalistów niż rosyjscy i polscy, a sprawa z politycznego punktu widzenia była bardzo delikatna. Jeśli zaś chodzi o samolot, który rozbił się pod Tiumeniem, jest też wyraźna chęć wykazania, że nasze "święte krowy", jakimi są nasze linie lotnicze, są w ogóle niewinne. Mają tego dowieść zagraniczni eksperci – mówił "Rz" znany rosyjski publicysta Dmitrij Babicz”- czytamy w „Rz”. „Jestem zdumiony tymi twierdzeniami MAK. W tupolewie, który rozbił się  10 kwietnia 2010 nieopodal lotniska w Smoleńsku, cała awionika była produkcji amerykańskiej. Podobnie jak inne elementy. Rosjanie nigdy jednak USA o pomoc w badaniu katastrofy nie poprosili” – mówi Antoni Macierewicz w „Rz”.


Jak widać Rosjanie potrafią dbać o interesy własnych obywateli, korzystając z pomocy międzynarodowej w wyjaśnianiu ich śmierci. Zapewne Rosjanie się nic nie dowiedzą o pilotach samobójcach i naciskających pasażerach, a dostaną na tacy podaną informację co spowodowało katastrofę. Rosjanie chcą po prostu poznać prawdę o śmierci swoich obywateli. Tylko tyle i aż tyle. Można podejrzewać, że nikt w Rosji nie będzie mówił, że pomoc zagranicznych ekspertów nie jest niezbędna i nie pozwalają na nią mityczne umowy. Znów Rosja śmieje się nam w twarz, pokazując jak powinno się dbać o interes własnego kraju. Przykład wyjaśniania katastrofy ATR pokazuje po raz kolejny jacy ludzie rządzą Polską i z jaką amatorszczyzną mamy do czynienia po 10/04.


Ł.A/Rzeczpospolita