Ta książka nie straszy

Najnowszą książkę Małgorzaty Nawrockiej „Listy ze Strychu” wydało wydawnictwo Niepokalanów. Jest to wybór tekstów, ukazujących się w będącym częścią dziedzictwa o Maksymiliana Marii Kolbego „Małym Rycerzyku Niepokalanej”, czasopiśmie przeznaczonym dla dzieci. Tradycją Rycerstwa Niepokalanej jest podejmowanie walki duchowej, także walki o dobrą literaturę. Zatem tematyka tych tekstów świetnie wpisuje się w tradycję katolickiej literatury. Jednak myliłby się ktoś sądzący że ta książka straszy. Wręcz przeciwnie, jest w niej wyraźna deklaracja „To diabeł jest ojcem wszelkiego lęku”.

Ciocia Małgosia popularyzuje dobro

Książka nie zniechęca młodego czytelnika zbyt długimi tekstami, wiedza podawana jest stopniowo, a każdy z jej rozdziałów dotyczy jednego zagadnienia. Dobrze, że nie jest leksykonem, suchą wyliczanką, lecz zawiera też najpierw argumenty metodologiczne. Spoiwem dla trudnej treści jest konwencja literacka jaką przyjmuje autorka nazywając siebie „Ciocią Małgosią” co jakoś wpisuje się w tradycje popularyzowania muzyki wśród dzieci w Filharmonii Narodowej, przez „Koncerty Cioci Jadzi” czyli Pani Jadwigi Mackiewicz. Ciocia Jadzia opowiadała o muzyce, a Ciocia Małgosia opowiada o literaturze. Światem Cioci Jadzi jest filharmonia, a Ciocia Małgosia pisze na strychu własnego domu. Ten strych to tajemnicze miejsce na którym odbywają się także spotkania z jej przyjaciółmi, także zatroskanymi kulturę i jej skutki duchowe.

Zachęta do czytelnictwa

Na pewno nie jest tak, że ta książka jest głosem zniechęcającym do kultury. Wręcz przeciwnie, to co widać wyraźnie, to że jest ona zachętą do dobrej kultury. Do wynajdywania jej o obradzania uwagą. „Świat książek bardzo przypomina świat ludzi: są książki szlachetne, wesołe, mądre, bardzo uduchowione, piękne, dobre, interesujące, ale są i złe ? zawodowe kłamczuchy, oszustki udające piękno, brzydkie, wulgarne, głupie, z bardzo ciężkim i przyziemnym poczuciem humoru, agresywne w słowach i pomysłach, podstępne. Powiedziałabym, że takie książki po prostu? gryzą! Uf! Mam nadzieję, że Was nie odstraszyłam od czytania? Chyba trzeba będzie to wszystko spokojnie wyjaśnić w następnych listach? Obiecuję napisać do Was najpierw o książkach, które nie gryzą, tylko cudownie łaszą się do serca i do ręki, a potem rozprawimy się z tymi wœciekłymi, co może i z okładki wyglądają schludnie i porządnie, bo mają bardzo niewinne minki, ale kiedy się zajrzy do środka?” Złe książki to zatem tylko mały margines pożytecznej kultury. Niestety obecnie ten margines zanadto się rozszerza. 

To głos środowiska wielu apologetów

Wydaje mi się, że znam tych przyjaciół i ich poglądy i chociaż książka nie zawiera bibliografii, nie ma w niej nowych, nieznanych polskiej apologetyce argumentów. Lista „przyjaciół” czyli podobnie myślących do Małgorzaty Nawrockiej jest długa. Andrzej Wronka, Ks. Andrzej Zwoliński, Stanisław Krajski, Ks. Sławomir Kostrzewa, s. Michaela Pawlik i wielu innych, to stałe, rozszerzające się ostatnio grono osób wskazujących na podobne zagrożenia. To nie nowość że są  środowiska katolików krytykujące książki o Harrym Potterze, posiadanie talizmanów, wampiry, Monster High itd.

 Krytykujmy kulturę, jeżeli jest zła

Książka „Listy ze strychu” jest warta uwagi jako próba metodologicznej krytyki kultury. Wydaje mi się, że w dalszym ciągu niezbyt potrafimy to robić, ponieważ mamy za sobą długie lata PRL w którym jeżeli coś już było wydawane, to za zgodą władzy. Skrytykowanie, odrzucenie literatury łączyło się jakby ze skrytykowaniem kogoś od kogo zależymy. Po przemianach w 1atach 1990 rozpoczął się zalew najpierw tłumaczeniami, a potem literaturą okultystyczną, ezoteryczną, który przyjęto z podobnym posłusznym milczeniem. „Bo jeśli coś jest kiepskie, to jest kiepskie i już. I książki też mogą takie być. Nie wierzycie? Może Wam się do tej pory zdawało, że każda książka jest mądra tylko dlatego, że w ogóle jest książką? Tak nie jest. Uwierzcie pisarzowi, czyli mnie ? Waszej cioci Małgosi, której bardzo zależy, żebyście wyrośli na porządnych ludzi.” Także i obecnie niektórych razi już sam fakt pomysłu krytyki jakiejkolwiek literatury, czy też próba odrzucenia pewnych pasm kulturowych. Dla wielu nadal jeżeli coś jest „napisane w książkach”, nie powinno podlegać krytyce.  Wręcz nie wypada się od tego dystansować, bo możemy być uznani za niekulturalnych. A to już nas niejako przekreśla. Tymczasem autorka przestrzega – są „książki, które gryzą.” Autorka radzi „Musicie więc sami nauczyć się rozróżniania dobrych książek od niedobrych.”

 zła magia

Małgorzata Nawrocka słusznie ponadpodstawowe pytanie dotyczące literatury dla dzieci, które moim zdaniem jest kluczem dla przyjęcia lub odrzucenia pewnych dzieł. To pytanie brzmi: „W jakim celu ta książka była napisana?” Dostajemy odpowiedź, że jeżeli magia nie stanowi tam marginesu, lecz wybija się jako samoistny cel napisania książki już jest niedobrze. W prawidłowej proporcji magia powinna być zdecydowanie fantazyjna, nie nawiązująca do istniejących groźnych praktyk. Potrzeba tu rozróżnienia, ponieważ w niektórych językach słowo „magiczny” oznacza po prostu „tajemniczy”, a niekiedy to samo słowo oznacza odniesienie do rzeczywistości magii będącej grzechem przeciwko pierwszemu przykazaniu. Magia jest nie do przyjęcia niezależnie od tego czy sama siebie nazywa magią „białą” czyli pozornie budującą, czy magią „czarną” niszczycielską. Wspominanie o magii w książkach jest zdaniem autorki dopuszczalne, o ile w książce nie uprawiają jej ludzie, ale postacie fantastyczne „Jednym ze sposobów rozróżniania książek z "bezpieczną" i niebezpieczną magią jest ustalenie, czy bohater, który w Waszej książce zajmuje się magią, jest człowiekiem. Jeśli jest - włączamy alarm!”

Dobra wyobraźnia

Tematem baśni powinien być człowiek i jego rozwój. Jego cierpliwa praca nad wadami, celem dobrej baśni jest zachęta do doskonalenia się. Powinno się więc poruszać dobrą wyobranią a unikać złej magii. Tymczasem wiele książek proponuje nam „magiczne” to znaczy natychmiastowe i bezwysiłkowe pokonywanie problemów. Chytry Harry Potter wszystko załatwi swoją czarodziejską różdżką gdyż po jego stronie jest gnoza którą otrzymuje w szkole magii, jego siłą jest wtajemniczenie, do którego niewielu śmiertelników ma szanse być wtajemniczonych. „Oj, gdyby nie to, że obiecałam moim dzieciom mały spacer, wezwałabym tego urwisa Harry'ego na rozmowę w cztery oczy i powiedziałabym mu, co myślę o zabawie w czary! Cóż, dopadnę go następnym razem.... W książkach o Harrym Potterze budowane jest dążenie do elitaryzmu i kształtowane jest poczucie wyższości wtajemniczonych magów nad żałosnymi mugolami, czyli zwykłymi ludźmi nie uprawiającymi magii.   

Zła komercja

Wiele argumentów jakie odnajdziemy w tej książce jest do zaakceptowania także przez ludzi niewierzących. Pewna argumentacja odwołuje się do wiary, ale także zwykły rozum skłania nas do słuszności wielu. Czy nie jest logiczne, że dziecko będzie cierpiało na zaburzenia snu, jeżeli jego pokój będzie oblepiony mrocznymi plakatami? Czy nie jest tak, że wydawcy książek dla dzieci walczą z konkurencją wymyślając coraz mroczniejsze historie. Czy nie jest tak, że wraz ze wzrostem poziomu grozy jaką epatują filmy dla dorosłych, wzrasta też poziom strachu dopuszczalny dla tej dolnej granicy wieku? To co straszyło naszych rodziców, co u nich budziło dreszcz niepokoju, nasze dzieci oglądają już bez mrugnięcia okiem.

Mroczny eksperyment

Nawet najzagorzalsi zwolennicy mrocznej kultury dla najmłodszych muszą przyznać, że jest ona pewnym eksperymentem. Jeszcze nigdy w historii kultury świata nie oferowano dzieciom takiej dawki grozy. W tle tego wszystko oczywiście jest komercja. Dzieci nie chcą być traktowane jak dzieci, a mroczna symbolika kojarzy im się z powagą, której pragną. Lecz jakie są dalekosiężne skutki takiej zmiany stylistyki. Jeszcze też nigdy nie mieliśmy takiego zapotrzebowania na psychologów dziecięcych, takiej ilości znerwicowanych dzieci. Co z tego eksperymentu wyniknie? Zobaczymy.

O autorce

Małgorzata Nawrocka jest człowiekiem – instytucją. Samodzielnie bada kulturę przeznaczoną dla dzieci, skupiając się na szkodliwych, lub trudnych do zaakceptowani aspektach tego co trafia do najmłodszych. Jest bez wątpienia znawcą zagrożeń duchowych. Osoba ta ma też bardzo duże zasługi dla środowiska polskich apologetów, poprzez wytrwałe organizowanie sesji „Magia cała prawda” która odwiedziła już niemal wszystkie diecezje w Polsce. Jest też autorką książek, które można nazwać chrześcijańską literaturą fantasy. Próbą odpowiedzi na zapotrzebowanie literatury poruszającej wyobraźnię, prawdziwej baśni, lecz bez motywów ezoterycznych i okultystycznych.

Maria Patynowska

Małgorzata Nawrocka, „Listy ze Strychu, czyli jak rozmawiać z dzieckiem o....” Niepokalanów 2013