W artykule Artura Sporniaka „Główny demonolog kraju” Tygodnik Powszechny staje w obronie atakowanego przez jezuitę... różdżkarstwa.( por. http://tygodnik.onet.pl/32,0,81248,glowny_demonolog_kraju,artykul.html ) Uśmiałam się. Otóż, różdżkarstwo jest taką straszną, zmyślona dla wyciągania z ludzi kasy bzdurą, że mi naprawdę ręce opadają... Lecz niestety znowu trzeba to tłumaczyć. Więc rozpocznę od cytatu: „Np. co do różdżkarstwa o. Posacki nie ma wątpliwości: „nieprzypadkowo zawsze uważano radiestezję za praktykę okultystyczną, odwołującą się do »sił nieczystych«, a przynajmniej nadnaturalnych”. I dalej, opierając się na świadectwie byłego radiestety: „różdżkarz jako medium otwiera się na pewne siły nieznanego pochodzenia, które można nazwać siłami okultystycznymi”. Każdy różdżkarz? Nawet ten, który traktuje swoje zdolności jako całkowicie naturalne? Podobny radykalizm odnajdujemy w innych zaskakujący hasłach. Skąd on się bierze?”

Tak, niestety, każdy różdżkarz powołuje się na „moce” „okultystyczne” (łac. occultus, zakryty, nieznany). Nie istnieją w sposób mierzalny, fizyczny te „siły” na które on się powołuje, a coś jednak działa, zatem te moce nazywamy „okultystycznymi”. Jest to „siła” obdarzona inteligencją, skoro rozumie nasze zapytania i odpowiada na nie w umówiony sposób „tak” lub „nie”, podobnie jak wirujący stolik podczas spirytystycznego seansu. Te siły, choć niekiedy dają prawidłowe informacje, jednak nie są fizycznie mierzalne. Co najwyżej da się moc jednego urządzenia radiestezyjnego „weryfikować” innym urządzeniem radiestezyjnym, lecz gdy dochodzi do pomiaru zgodnego z prawami akademickiej fizyki, nie jest to możliwe do zbadania.

Ponieważ radiesteci bazują na uczuciach religijnych (lęku i wyzwolenia z lęku), chętnie popularyzują swoje idee wśród księży i osób związanych z Kościołem, aby się uwiarygodnić. Jest to znana prawidłowość, że tym którzy mają poczucie nieuzasadnionego lęku, nieraz psychicznie pomaga jak sobie np. postawią pod łóżkiem „odpromiennik” chroniący go przed wydumanym, wmówionym zagrożeniem. Natomiast te lęki przed wszechobecnym nieznanym „promieniowaniem” powinno się rozwiązywać inaczej, przez pójście do psychologa lub kapłana. Przedziwne jest, że po ataku na katolickich egzorcystów Tygodnik Powszechny reklamuje działania będące de facto świeckim odnajdywaniem i przeganianiem ukrytych, nieudowadnialnych mocy. 

Powtórzę pytanie, jakie zadaje p. Artur Sporniak w Tygodniku Powszechnym. Skąd się bierze podobny radykalizm odrzucenia różdżkarstwa ? Ach, jak dobrze, że o to spytano, ponieważ szybko odpowiem. Bierze się on, tenże radykalizm, z grubsza rzecz biorąc, z trzech źródeł. 1. Z rozumu (nie da się udowodnić jak działa radiestezja), 2. Z historii Kościoła (konkretny dokument zakazujący różdżkarstwa duchownym), 3. z doświadczenia duszpasterskiego (konkretne świadectwa, w wymiarze ekumenicznym np. pastora Kurta Kocha).

1. Rozum
Tu należy szybko odesłać do książki dr Przemysława Kiszkowskiego „Co warto wiedzieć o radiestezji”, Gdańsk 1997. Jest ona dostępna online tutaj: http://www.staff.amu.edu.pl/~pkisz/cowarto.htm Ten pracownik naukowy Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie, fizyk specjalizujący się w badaniach promieniowania, obalił wszelkie teorie radiestezyjne. Np. Podaje przykład doświadczeń badaczy włoskich, którzy eksperymentalnie usiłowali znaleźć tzw. żyłę wodną „Literatura podaje, np. opis eksperymentu przeprowadzonego na stadionie we Włoszech. Na boisku zakopano rurę, przez którą płynęła woda. Najbardziej znani różdżkarze nie byli jednak w stanie wyznaczyć jej przebiegu. Pisze o tym wspomniany już John G. Taylor, a przekazuje te informacje prof. A.Wróblewski w swej książce pt. "Prawda i mity w fizyce". Znajdziemy w niej cały ustęp poświęcony krytycznemu ujęciu zagadnień związanych z różdżkarstwem.” Obalanie bzdur związanych z radiestezją posiada bogatą naukową bibliografię. Czemu o tym Tygodnik Powszechny nie napisze?

Rozumiem, że członkowie redakcji Tygodnika Powszechnego mogą być przekonani, że te siły istnieją i są fizycznie mierzalne, ponieważ zostali przez kogoś wprowadzeni w błąd. Choć Tygodnik Powszechny nieraz pisze fajne rzeczy, niemniej ja bardziej wierzę naukowcom. Łatwo jest paplać coś o „siłach, zdolnościach”, „naturalnych”  trudniej zaś wskazać skąd by się takie coś w „naturze” miało brać. Tego nie ma. Proszę nas nie okłamywać, że te siły istnieją. Niekiedy w tekstach broniących różdzkarstwa są niestety stosowane argumenty z autorytetu, jakoby np. te „naturalne” siły istniały, gdyż różdżkarzem jest jakiś biskup, czy że bronią tego w „katolickim” czasopiśmie. Ja biskupa chętnie posłucham kiedy mówi o religii, a kiedy jest mowa o fizyce posłucham chętniej fizyka. Wiem nawet, że jest w Polsce przełożona domu zakonnego, która zapytuje wahadła, która z nowicjuszek ma zostać. Mnie to nie przekonuje. Już nawet zwykła wikipedia nazywa różdżkarstwo rodzajem wróżbiarstwa, podaje też dokładnie jakiego rodzaju eksperymenty bez powodzenia z tym stosowano ( http://en.wikipedia.org/wiki/Dowsing ) Zanim znów użyje się autorytetu Kościoła do wspierania różdżkarstwa można by najpierw zaznajomić się np. z tym co piszą na ten temat „sceptycy” w języku angielskim tutaj ( http://skepdic.com/dowsing.html. )To nie jest kwestia dyskusyjnej teologii, tylko prostej fizyki. Te zdolności „naturalne”, jakie deklarują różdżkarze po prostu nie istnieją. Jeżeli ktoś uważa, że ma takowe, jak wspomniałam, szybko niech biegnie po nagrodę miliona dolarów. Ale niech nie leci do Tygodnika Powszechnego zgrywać eksperta, bo tam łatwo kogoś zmanipulować, tylko niech spróbuje zmanipulować emerytowanego iluzjonistę (ateistę, sceptyka), mistrza w dziedzinie wykrywania oszustw. (por. http://www.randi.org/library/dowsing/ )

2.Historia Kościoła

Ponieważ różdżkarstwo jest dziedziną w której tak łatwo o kompromitację duchowego autorytetu, we właściwym czasie zakazano ludziom Kościoła podkładać swój autorytet pod to: „Dekret; Najwyższa Święta Kongregacja Oficjum rozważywszy w sposób dogłębny niebezpieczeństwa, które mogą zaszkodzić religii i prawdziwej pobożności z racji udzielania przez duchownych porad radiestezyjnych na temat spraw dotyczących samych osób oraz przepowiadania zdarzeń, a także uwzględniając wszystko to, o czym stanowią kanony 138 i 139 Kodeksu Prawa Kanonicznego w odniesieniu do duchownych świeckich i zakonnych, których od tych porad winno się powstrzymywać, jako że one uwłaczają stanowi i godności osobistej duchownego albo też mogą szkodzić jego autorytetowi, postanawia co następuje, bez wdawania się wszakże tym dekretem w kwestie naukowe na temat radiestezji. Najdostojniejszym ordynariuszom miejsca i wyższym przełożonym zakonnym poleca się, aby surowo zabronili duchownym świeckim i zakonnym zajmowania się kiedykolwiek tymi badaniami radiestezyjnymi, uwzględnionymi we wspomnianych poradach. (...) Joannes Pepe Notariusz Świętej Kongregacji Świętego Oficjum Rzym dnia 26. 03.1942” I co? Znowu dziś mamy to samo? „Autorytet kościelny” jakim jest dla wielu Tygodnik Powszechny usiłuje wciskać ludziom tę szkodliwą ciemnotę?

3.Doświadczenie duszpasterskie duchownych

Tu najbardziej znane są obszerne zbory świadectw Pastora dr Kurta Kocha, który ewangelizując Europę zwidził bardzo wiele krajów, zbierając świadectwa o zniewoleniach duchowych, właśnie przez różdżkarstwo. Najciekawsze świadectwa nie zostały przetłumaczone na język polski, ale wymieniane są w przypisach publikacji Ks Aleksandra Posackiego SJ. (por. http://www.schriftenmission.de/  ) W pismach tego badacza jest źródło teorii o spirytystycznym charakterze ruchów wahadła.

Nie chodzi tu zatem o jakieś sugerowane „zawładnięcie umysłami większości egzorcystów i słuchaczy Radia Maryja?”, tylko o zwykłe, solidne działanie umysłu jezuity, który bada te sprawy i operuje faktami, a nie wciska ludziom ciemnoty związanej z różdżkarstwem. Kongregacja miała rację, to uwłacza godności duchownego, popularyzowanie takiej bzdury, to szkodzi autorytetowi... Odwracając to pytanie, spytam jak to jest możliwe, że róźdżkarze zawładnęli umysłami redaktorów Tygodnika Powszechnego ?

To że wielu księży w Polsce (wiedząc przecież o tym zakazie) angażuje się w tę bzdurę zwaną radiestezją, nie oznacza że ona przestaje być bzdurą, czy też że zaczyna być bzdurą „usakralnioną”. Proszę poczytać co na ten temat piszą agnostycy, naukowcy, sceptycy i przestać się ośmieszać, a zarazem ośmieszać Kościół. To straszne, żeby tygodnik, co by nie powiedzieć, o historycznym tytule, związanym z szacownymi postaciami polskiego Kościoła, upadał tak nisko, aby popularyzować różdżkarstwo które jest dziedziną już dawno obśmianą. Zmieńcie Państwo może tytuł na „sprytny magik” czy jakoś tak, stała rubryka o mocy joginów już u Was jest, jeszcze może dajce jakieś horoskopy  ...

Maria Patynowska