Informację podały Radio Wrocław i "Fakt".
- Szukaliśmy, ale nie mamy w urzędzie wystarczającej liczny stołów, by usadzić przy nich wszystkich 30 gości. Dlatego meble zostały do nas przywiezione - poinformował tabloid wojewoda dolnośląski Tomasz Smolarz.
Rzecznik rządu Cezary Tomczyk w rozmowie z radiem nie był w stanie odpowiedzieć, skąd wzięły się meble. Premier Ewa Kopacz nie chciała zaś odpowiedzieć na pytanie o koszt wyjazdowych posiedzeń rządu.
- Są tacy ludzie w Polsce, którzy wydają pieniądze publiczne na to, by się od obywateli odgradzać, a ja wydaję pieniądze na to, żeby być bliżej obywateli - mówiła, czyniąc aluzję do ochrony, którą PiS wynajmuje dla prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
To nie pierwszy problem tego typu związany z większą aktywnością premier Kopacz w kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Wcześniej "Fakt" informował, że w czasie, gdy podróżowała pociągiem do Gdańska, poleciał za nią rządowy samolot. Do Warszawy wrócił pusty, bo otoczenie premier zdecydowało, że wróci do stolicy koleją.
MT/rp.pl