Na swoim profilu facebookowym Patryk Jaki stwierdził, że przyczyną poparcia dla antyPiS w Polsce jest to, „że trwa proces wrogiej socjalizacji społeczeństwa -zamiany flagi biało-czerwonej na »tęczową«, społeczeństwa wolnościowo-konserwatywnego na lewackie. Świat wartości społeczeństwa w większości kształtują media liberalno-lewicowe oraz lewicowe uniwersytety. I smutną puentą tego procesu było oświadczenie rektorów polskich uczelni, że trzeba karać za krytykę ideologii LGBT”.

 

Zdaniem Jakiego „jeżeli prawica nie zareaguje na te procesy u fundamentów, to po tej kadencji, za 4 lata, kolejne kilka milionów ludzi skończy ten proces »socjalizacji« i prawica nie będzie miała czego szukać w Sejmie. Jeżeli będzie chciała wrócić do władzy, to sama będzie musiała stać się lewicą jak brytyjscy konserwatyści, którzy przegapili proces wrogiej socjalizacji społeczeństwa i potem musieli zmienić swój program. Zaakceptować małżeństwa homoseksualne i adopcje przez nie dzieci. A teraz (od 2020 r.) wprowadzają obowiązkowe lekcje gender w szkołach! Prawica!”.

 

Według Jakiego „jeżeli prawica nie zrozumie, że młodzież, która przechodzi proces »wrogiej socjalizacji« może potem nie oceniać władzy pod względem „jakości rządzenia” a świata idei — przegramy na lata. To będą procesy nieodwracalne. Musimy ratować Polskę i wyciągnąć wnioski z tego, co stało się na Zachodzie”.

 

W opinii Jakiego „prawica, jeśli chce przetrwać musi zatrzymać proces »wrogiej socjalizacji« społeczeństwa — inaczej za kilka lat nasza Ojczyzna będzie wartościami „różowa”. Nie chodzi nam więc o sprawy „personalne”, ale gwarancje, że nowy rząd nie przegapi spraw najważniejszych”.

 

Opinie, jakiego o zagrożeniu ze strony „tęczowej zarazy” są słuszna, tylko że europoseł zdaje się mieć sklerozę i zapomniał, że kiedy kandydował na prezydenta Warszawy to na swojego zastępcę nominował Piotra Guziała. 

Jak pisałem w swoich artykułach o Piotrze Guziale nominowany przez Patryka Jakiego wiceprezydenta Warszawy — odpowiedzialnego za sprawy: kultury, imprez masowych, kontakty z przedsiębiorcami i za sprawy społeczne — Piotr Guział rządząc Ursynowem, wspierał imprezy gejowskie, oficjalnie popierał paradę gejów, a co ciekawsze w 2017 roku wstąpił (jak informuje Wikipedia i media) do partii Ruch Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza, która to wspólnie z Komunistyczną Partią Polski świętuje różne lewicowe okazje. W 2013 roku jako burmistrz Ursynowa wciągał tęczową flagę na masz przed ratuszem, otwierając "Tydzień Równości".

W czerwcu 2015 opisałem to, że w skład komitetu honorowego Parady Równości wszedł Piotr Guział (wraz z takimi osobami jak: Krystyna Janda, Katarzyna Piekarska, Wojciech Olejniczak, Leszek Miller, Kazimiera Szczuka, Magdalena Środa, Joanna Senyszyn, Janusz Palikot, Robert Biedroń, Jan Hartman, Krystian Legierski, Anna Grodzka, Marek Borowski, Sylwia Chutnik, Piotr Pacewicz, Grzegorz Napieralski, Paulina Młynarska, Wanda Nowicka).

Kandydat na wiceprezydenta Warszawy, u boku Patryka Jakiego, Piotr Guział był od 1997 roku działaczem Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej (partii powstałej z PZPR), od 1999 roku Sojuszu Lewicy Demokratycznej (który powstał z SdRP), przewodniczącym Stowarzyszenia Młodej Lewicy Demokratycznej na Mazowszu, inicjatorem zjednoczenia młodzieżówek lewicowych w Federację Młodych Socjaldemokratów. W 2001 usiłował zostać posłem z listy SLD-UP. W 2005 roku współtworzył (z byłymi politykami Unii Wolności) Partię Demokratyczną, W 2006 roku wstąpił do Socjaldemokracji Polskiej i ponownie został radnym. W 2007 usiłował zostać posłem z listy Lewicy i Demokratów, a w 2009 europarlamentarzystą z listy Porozumienia dla Przyszłości – CentroLewica. W 2010 roku ponownie został radnym, a potem burmistrzem Ursynowa (poparła go koalicja, w skład której wchodził PiS). W 2014 zajął trzecie miejsce w wyścigu o fotel prezydenta stolicy i w drugiej turze poparł kandydata PiS, został też radnym Rady Warszawy. W 2017 roku Piotr Guział przystąpił do partii Ruch Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza, partia ta wspólnie z Komunistyczną Partią Polski świętuje różne lewicowe okazje.

Przed wyborami samorządowymi na łamach lewicowego portalu „Krystki Politycznej” ukazała się rozmowa z Patrykiem Jakim kandydatem PiS na prezydenta Warszawy (przeprowadzona przez Jakuba Majmurka) „Jaki: Mam ofertę dla wszystkich elektoratów”, z której jednoznacznie wynikało, że Patryk Jaki zabiega o głosy lewicowców.

Publicysta „Krytyki Politycznej” w jednym z kolejnych pytań stwierdził, że „elektorat lewicowy ma wiele związanych z panem obaw. Pierwsza dotyczy polityki kulturalnej miasta. Konkretnie tego, czy będzie pan cenzurował działanie miejskich instytucji kultury”.

Odpowiadając na te wątpliwości Patryk Jaki stwierdził, że „wszystkich, którzy się tego obawiają, zachęcam, by sprawdzili, jak wyglądała polityka kulturalna miasta w czasach śp. Prof. Lecha Kaczyńskiego. Nie tylko nie było żadnej cenzury, ale także znacząco zwiększono środki na kulturę przy mniejszym niż dziś budżecie. Jeśli zostanę prezydentem stolicy, za kulturę będzie w niej odpowiadał Piotr Guział. Osoba związana przez całe życie z lewicą”.

W kolejnym pytaniu publicysta lewicowego portalu chciał się dowiedzieć czy „w przypadku kontrowersyjnej sztuki – takiej jak Klątwa z Teatru Powszechnego – nie będzie pan próbował naciskać na dyrekcję teatru, by zdjęła ją z afisza?”

Odpowiadając na to kandydat PiS, stwierdził, że „Klątwa dla mnie była obrzydliwa. Jednak jako zasadę przyjmę, że nie będę cenzurował sztuk. Za ten obszar będzie odpowiadał kto inny. Ja skupie się na kluczowych sprawach dla rozwoju Warszawy, inwestycjach, innowacjach i infrastrukturze”.

Dociskany przez lewicowego publicystę pytaniem, czy „nawet jeśli na cenzurę naciskać będą politycy z pana partii? Powie pan swojemu zapleczu nie?”. Patryk Jaki odpowiedział: „Powiem swojemu zapleczu nie, żadnej cenzury w Warszawie nie będzie”.

W wywiadzie „Krytyki Politycznej” przypomniała, że Patryk Jaki zapowiedział, „że nie będzie zakazywał parady równości”. Kandydat PiS oświadczył również, że wielokulturowość stolicy to atut gospodarczy miasta.

Pytany przez „Krytykę Polityczną” kandydat PiS o to, czy za jego rządów „możemy obawiać się napływu skrajnej prawicy do ratusza po pana zwycięstwie”, stwierdził, że „Nie!”. Zadeklarował, że „nie będę rozliczał też urzędników z poglądów [...] liczą się dla mnie przede wszystkim kompetencje – nie ważne, czy ktoś jest ze skrajnej lewicy, czy z innej opcji”.

Jan Bodakowski