W dzisiejszym wydaniu „Gazety Wyborczej” można znaleźć obszerny wywiad z Arkadiuszem Jakubikiem, aktorem znanym m.in. z „Drogówki” czy „Wesela”. Artysta wypowiada się m.in. na temat polityki, Polski, debaty publicznej, jaka się obecnie toczy. Mówi jednak także o Kościele i są to bardzo krytyczne słowa.

Aktor nie chce rozmawiać o Bogu, bo „nie jest gotowy na taką rozmowę”. Ale wyznaje: „Zachodzę sporadycznie do kościoła, by posiedzieć, powąchać, porozmyślać, ale Boga tam nie szukam. Chociaż może? Przeszkadza mi formuła instytucji, która chce zmonopolizować kontakty z Bogiem. Odrzuca mnie od polskiego Kościoła jego podobna politykom pazerność na władzę i pieniądze. Kościoła ingerującego w sztukę, której nie rozumie, i wszelkie dziedziny życia społecznego”.

To jednak nie wszystko. „ Jego hipokryzja pozwala zaśmiecać Polskę jak długa i szeroka szpetnymi pomnikami papieża, nie dostrzegając, że za zamiatanie pod dywan pedofilii należy obwiniać między innymi właśnie jego. W takiej zakłamanej instytucji nie mogę spotkać Boga” – twierdzi Jakubik.

Na pytanie dziennikarki, gdzie zatem jest Bóg, aktor odpowiada, że w drugim człowieku i uczynkach. I tu nie sposób się z nim zgodzić, bo owszem, Boga spotykamy m.in. w drugim człowieku, ale jak dostrzec go w mężu/żonie/bracie/siostrze, którzy tak często potrafią nas denerwować, jeśli nie widzimy Go w tabernakulum?

Tu Jakubik przedstawia dość niepokojącą teorię: „Ostatnio miałem wrażenie, że obcuję z Nim bardzo blisko na Tajwanie, w świątyni buddyjsko-taoistycznej. Trafiłem na wyjątkowy moment. Świątynia była pełna mnichów modlących się na głos. Uwiódł mnie powolny, mantryczny rytm i żarliwość ich modlitwy. Dołączyłem się”.

Aktor mówi także, że bał się zalegalizowania swojego związku, ale musiał wykupić mieszkanie. „Bałem się, że kiedy podpiszemy cyrograf, stracimy codzienną czujność na siebie” – argumentuje.

To naprawdę przykre, że argumentem, dla którego ludzie biorą ślub jest jedynie mieszkanie lub inne kwestie formalne… Bo małżeństwo to nie jest jakiś cyrograf, po podpisaniu którego wszelkie uczucia usychają. Wręcz przeciwnie! Być może pan Jakubik kiedyś to jeszcze zrozumie. Podobnie, jak uda mu się dostrzec Boga w Kościele, czego pozostaje nam mu życzyć…

MaR/Wyborcza.pl