W ramach konferencji „Walka kulturowa w UE. Dostosować się czy walczyć?” odbył się wczoraj panel z udziałem Jana Maria Rokity, dra Jacka Bartosiaka i dra Andrzeja Krajewskiego zatytułowany: „Spór z UE – jakie powinny być priorytety? Gdzie możemy wygrać?”. Dyskusję na temat nasilającego się sporu z Brukselą poprowadził Karol Gac.

Jan Maria Rokita ocenił, że Prawo i Sprawiedliwość, obejmując władzę w 2015 roku, nie chciało wchodzić w spór z instytucjami unijnymi. Do tego sporu polski rząd został jednak sprowokowany atakami związanymi z obsadą Trybunału Konstytucyjnego. Podkreślił, że jest to spór polityczny, którego celem jest osłabienie partii i rządów stanowiących zagrożenie dla unijnego establishmentu.

- „Główna natura tego sportu – mówię o swoim punkcie widzenia – jest czysto polityczna, a nie ideologiczna. Sytuacja jest politycznie dość prosta i banalna. Główny nurt europejskiej polityki żyje od pewnego czasu strachu, który wzmógł się od czasu Trumpa. Jest to strach przed tym, że w krajach Unii Europejskiej może pojawić się taka demokratyczna większość, która wniesie na szczytu unijnych instytucji takich ludzi, jak Kaczyński, Orban, Zemmour, Le Pen, Salvini, Abascal. (…) Elita rządząca Unią Europejską takiego zdarzenia piekielnie się boi. Można sobie wyobrazić europejskiego, łagodniejszego Trumpa na czele Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej czy Parlamentu Europejskiej. (…) Dlatego próbują osłabić partie czy rządy, które stanowią takie zagrożenie”

- mówił publicysta.

Dr Andrzej Krajewski wskazał, że na arenie unijnej Polska może wygrać tylko dzięki wpływowym sojusznikom. Mówił też o znaczeniu polityki energetycznej.

- „Dla Polski kwestią następnej dekady jest znalezienie sposobu na to, by mieć dostęp do taniej energii. Bez tego nie będziemy się bogacili. Będziemy się pauperyzować w takim tempie, jak obecnie Grecja, Włochy, Hiszpania”

- wskazał.

Dr Jacek Bartosiak przekonywał z kolei, że „projektu unijny jest projektem budowy imperium europejskiego”. Zaznaczył przy tym, że określenie to nie musi mieć pejoratywnego znaczenia.

 

kak/wPolityce.pl