Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Wciąż dla wielu osób niejasne jest Pana zniknięcie ze sceny politycznej i rozrywkowej kilka dobrych lat temu - kabarety, Polska Partia Przyjaciół Piwa i Sejm, gwiazda w filmach i nagły zwrot - cisza. Dlaczego Janusza Rewińskiego jest jak na lekarstwo?

Janusz Rewiński, aktor, satyryk: To się tylko pani tak wydaje, młodym ludziom wszystko się wydaje proste i takie przejrzyste i klarowne. To nie jest tak, że ja tak nagle postanowiłem - warunki i okoliczności sprawiają, że człowiek nawet się nie spodziewa, co z nim zrobi przeznaczenie, tak zwany los albo kolej rzeczy - nie wiem, jak to się teraz nazywa w języku młodych ludzi. Nie  będe pytał pani o wiek, ale nie jest to tak, że człowiek sobie sam wybiera - że najpierw jest gwiazdą, a później...  Nie. To jest tak, że splot okoliczności polityczno-dziejowych powoduje, że nie funkcjonują rzeczy, które na co dzień funkcjonowały. Bywają takie przełomy jak na przykład wprowadzenie stanu wojennego, mocny przełom, ale też bywają cichsze, bardziej tajemnicze sploty wydarzeń, decyzje jednego albo drugiego człowieka, żeby zmienić komuś los tak, by popamiętał do końca życia - takie rzeczy też są.To nie jest tak jak pani myśli.

To było pytanie dla niewtajemniczonych -  wiele osób nie wie dokładnie, jak to się stało i dlaczego tak rzadko można Pana zobaczyć?

Pojawiam się i znikam, jak czarnoskóry na pasach pod nazwą ,,zebra warszawska''.

Czy życie w spokoju, na wsi wystarcza i czy o to chodziło  - czy nie brak Panu aktywności politycznej, zawodowej?

W ogóle mi o to nie chodziło, żeby się uspokoić, wyjechać. Było tak, że miałem swój zawód, uprawiałem go dosyć długo - bo ponad 30 lat, od 72 do dzisiaj to jest 45 lat od ukończenia mojej uczelni krakowskiej - to już jest straszny szmat czasu. To trwa 12  lat od momentu, kiedy pomyślałem, że trzeba się przygotować do zmiany, a od 7 lat trwa definitywnie. Przestały do mnie dzwonić telefony jak na hasło od momentu, kiedy wyrzucono nas z Sejmu w połowie programu pt. ,,Siara w kuluarach'' - to było takie ostre cięcie i jak wcale nie chciałem spokoju, tylko ten spokój się stał.

Stał się, i co dalej?

I mój zawód przestał być przez mnie uprawiany z małą przerwą, kiedy musiałem zgolić brodę, żeby zagrać w reklamie, żeby nikt nie poznał, że to ja.

Pana kwestie z filmów i z kabaretów żyją od dawna swoim życiem, pana  'oko' do wyborców w kampanii prezydenckiej A. Dudy było mistrzowskie. Przez wielkie grono fanów wciąż jest Pan uwielbiany.

Ale przez kogo, przez pani rówieśników czy przez starszych? Ja mam swiadomość, że ludzie lubią to, co ja kiedyś robiłem, ale mam też wielu zdecydowanych przeciwników, którzy nie mogą na mnie patrzeć.

Jest to pewnie ta grupa, za którą część ,,prawicowa'' - mówiąc umownie, też nie przepada, więc jesteśmy tu chyba solidarni akurat?

(śmiech) Wie pani, ta prawicowość i lewicowość to jest kwestia deklaracji.

Tak pan myśli.. Nie sądzę, bo Pan jest najlepszym przykładem, że tak nie jest.

Ja ciągle mam wątpliwości, ale idźmy dalej.

Przeskoczmy na chwilę do bieżących wydarzeń - czy po wizycie Angeli Merkel zmienią się na lepsze stosunki polsko-niemieckie?

Trudno mi powiedzieć. Ja mam tylko tyle informacji, że się te spotkania odbyły, że byli i tacy, którzy liczyli i pisali w portalach, czy ten podwieczorek się odbędzie. Na pewno to była dla nich ,,tęga fimfa'' jak mówił Cześnik w Zemście, że to się odbyło dla jednych i dla drugich, znów czekali jak na mecz, bo nasza klasa polityczna traktuje politykę i Polskę jak mecz. Kibicują jednym, potem drugim, te emocje są prawie na takim poziomie jak u szalikowców.

Później były emocje, co powie pan prezes Jarosław na temat stanowiska Donalda. Z tego co profesor Legutko przekazuje w wywiadach, było to zdanie stanowcze, racjonalne i zdecydowane.. A co z tego wyniknie?  Nie znam rezultatów rozmów z panią Premier, nie wiem jak przebiegało spotkanie z panem Prezydentem, wszystko było szybko, szybko, w wielu internetowych obrazkach. Ja tu na polu nie mam telewizji, ale widziałem kilka zdjęć.

Co szczególnie przykuło Pana uwagę?

Ładnie wyglądał Kosiniak-Kamysz przy stole w ambasadzie niemieckiej. Przypomniał mi się mój żart o ambasadzie sprzed wielu, wielu lat, kiedy jeszcze byłem w Poznaniu.

Pod ambasadą niemiecką w Warszawie na Saskiej Kępie był tłum. Ambasador wyszedł i spytał : 'Was wollen Sie?' Skądście są? A oni mówią - ze Swarzędza. On na to; ,,ja, ja.. nędza, nędza.. I znów 'Was wollen Sie?' A oni - wizę, wizę!!!  On na to - też was widzę. Po czym odwrócił się i zamknął za sobą drzwi.

Taki to był żarcik - wciąż mi go przypominają ludzie z Poznania, a ja już ten żart dawno zapomniałem. Przypomniał mi go też chłopak z Poznania, który chciał zostać posłem - Bartosz, który chodzi po górach. Dziś występuje w telewizorze, czasem opowiada o szczytach, które zdobył, a przyjechał tu do mnie na wieś, żeby z nim pogadać właśnie, bo chce być posłem. Pogadaliśmy i został posłem - taka siła w tym polu jest. Co więcej? Na pewno pani Merkel jest przed wyborami, pan Kaczyński jest w takiej sytuacji, że na świecie się o nim mówi, de facto on tutaj podejmuje decyzje, i że jest wpływowym politykiem. On jest politykiem, a inni są początkującymi politykami.

Na pewno pani Kanclerz musi podjąć decyzję, czy będzie dalej popierać Tuska, czy on się zwróci do rządu polskiego o popracie, a argumenty są takie, które dzisiaj przedstawił pan Legutko - że są też prowadzone dochodzenia i sprawy związane z ,,królem Europy'', którego ja specjalną sympatią nie darzę. Ale darzę szacunkiem pana Prezesa, również pana Legutko, a także i panią Kanclerz. Istnieje gdzieś zapis magnetyczny z Opola z 2008 roku, kiedy z panem Piaseckim w Kabaretonie śpiewaliśmy ,,Angela Merkel, ich liebe sie''.  Żył wtedy jeszcze Lech Kaczyński i był z wizytą u Angeli Merkel w Berlinie. Tego samego dnia, w sobotę prowadziliśmy właśnie Kabareton i Opole pięknie po niemiecku śpiewało, i na hasło  'Aufstehen!'  zareagowali prawidłowo.

Tak, świetna znajomość niemieckiego,  czy nie jest to trochę niepokojące?

Dlaczego?

Bo np. Ruch Autonomii Śląska chciałby odłączenia części polskich obszarów i włączenia ich do Niemiec.

Odłączyć Opola na pewno się nie uda. Teraz w Unii Europejskiej będa takie ruchy. Nigdy w marzeniach i w starych mapach tego się wymarze, będzie Opole i Oppeln, Gdańsk i Danzig - te nazwy będą podwójnie używane, ale to nic specjalnie nie znaczy, tak jest po niemiecku. Są rzeczy obiektywne i subiektywne. De Gaulle przyjechał i w Zabrzu - dawniej Hindenburgu mówił, że to najbardziej polskie z polskich miast, to było i będzie śmieszne, wprowadzanie na siłę nacjonalistycznych ruchów. Polak czy Ślązak, oni sami z siebie potrafią się doskonale śmiać. Dużo jeździłem po Śląsku i po śląsku Opolskim i po Górnym Ślązku i oni wiedzą, że są Ślunzacy.

Umiejętnośc polityków polega na tym, żeby to było wyważone i sensowne.  I żeby zespół Śląsk dostał dotację z ministerstwa kultury, żeby byli zadowoleni włodarze wojewodztwa katowickiego, żeby nie było próby robienia z każdej rzeczy problemu. Zespół Pieśni i Tańca Śląśk jak zaśpiewa, to będą buty spadać - czy pojadą do Reichu czy do Warszawy, bo te głosy są tak piękne. To jest zjawisko, i nie da się ich przesunąć ani w lewo, ani w prawo. Ślązacy są fantastycznymi ludźmi,  górnicy mają doskonałe poczucie humoru i kto jest bardziej Polok a kto bardziej Ślunzok to oni dobrze wiedzą, jak i to, gdzie się kończy Sosnowiec, a gdzie zaczyna Zagłębie, Trudno tego nie zuważyć, gdy się przejeżdża, Zagłębie było takie jak i reszta Polski wtedy - biedna, nędzna, ale już Niemcy umieli się zorganizować, pobudować familoki - czerwona cegła, pomalowane okienka, krochmalone firanki, bo taka była tradycja.

Co z Twitterem, bo znalazłam tam konto z pana imieniem i nazwiskiem, ma ponad 6100 obserwujących i znaczną aktywność.

Nie, to nie ja prowadzę, ale może ktoś ma takie samo nazwisko?

Raczej nie, bo to Pana zdjęcie. Chyba ktoś zawłaszczył Pana tożsamość i chciałby być Januszem Rewińskim, komentuje sport, mecze piłkarskie, politykę i to całkiem sprawnie.

Ale ja się meczami nie interesuję. To jakiś trolling i wredna działalność. Pierwsze o tym słyszę. Dotarło też do mnie kilka lat temu, że Rewiński prowadzi smażalnię ryb w Kołobrzegu. Ludzie mi mówili - ale ładną ma pan tą smażalnię, a ja nigdy nawet w Kołobrzegu nie byłem. Tyle lat żyję, byłem w wielu miejscowościach, w prawie wszystkich w Polsce, nawet obok w Rewalu, ale nie w Kołobrzegu, tak mnie tam wszędzie woziło. Bratanek przysłał mi zdjęcia z tego miejsca i okazało się, że ma chłop smażalnię, więc myślę sobie - postawić obok, napisać 'wejście' i bym miał na stałe biznes, albo siedzieć tam jako małpa, rozdawać autografy i będę miał rybę za darmo. Tak samo jest z tym Twitterem - ktoś się podszywa, to jest krecia robota.

Dziękuję za rozmowę.