Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Wczoraj przed komisją sejmową ds. afery Amber Gold odpowiadał były minister z czasów, gdy ta piramida finansowa była w rozkwicie – Jacek Vincent-Rostowski. Spodziewalibyśmy się odrobiny skruchy, gdy tymczasem… no właśnie – jak to nazwać?

Janusz Szewczak, poseł PiS, wiceprzewodniczący Komisji Finansów Publicznych: Tu z jednej strony pokazana była skala kabotyństwa, arogancji i buty a jednocześnie niekompetencji. Powiedziałbym nawet - braku dobrych manier. Brak tu kultury osobistej jeżeli przerywa się wielokrotnie przewodniczącej komisji. Z drugiej strony to typowa dla Platformy postawa, którą szczególnie uosabia pan Rostowski - czyli nieskrępowane poczucie bezkarności. Właśnie to rzuca się szczególnie w oczy - to poczucie braku wstydu i przyzwoitości, bo to co on pokazał nawet nie mieszkało w tych rejonach.

Poczucie samozadowolenia pana ministra Rostowskiego i ta unikalna pewność siebie podobno zaimponowała nawet kilku osobom…

Z postawy i wypowiedzi przesłuchiwanego faktycznie przebija charakterystyczna pewność siebie, że i tak ''nic się mi nie stanie i za nic nie będę odpowiadać'' - więc ja mam nadzieję, że jednak komisja, która zachowuje się z anielską cierpliwością - szczególnie pani przewodnicząca Wassermann - ma taką świadomość, że niedopełnienie obowiązków ze strony pana ministra było ewidentne. I jeszcze jedno: on wręcz sformułował nową światową tezę w zakresie finansów publicznych i fiskalizmu. Okazuje się, że według niego, jeśliby Urzędy Skarbowe szybciej, bardziej rygorystycznie i szczegółowo kontrolowały Amber Gold, to nie skróciłoby to funkcjonowania tego oszukańczego przedsiębiorstwa, ale wydłużyłoby. Innymi słowy to pokazuje absolutny dramat, w jaki sposób i jak łatwo było tego rabunku dochodów publicznych dokonywać w Polsce. Bo skoro człowiek z tak dużym brakiem kompetencji był ponad 6 lat ministrem finansów, to było tu Eldorado absolutne dla wszelkiej maści hochsztaplerów i oszustów finansowych.

A czy odpowiedzi świadka wniosły wiele nowego do sprawy?

Nie sądzę, natomiast pan minister Rostowski sprawiał wrażenie, jakby nie rozumiał logicznego ciągu zdania, sekwencji logicznego toku rozumowania i pytań, które do niego były skierowane. A na te, które zrozumiał odpowiadał, że nic nie pamięta.

Pełnomocnik byłego ministra został uwieczniony przez PAP w konfrontacyjnej pozie, oko w oko z panią poseł Wassermann, która chyba ma nerwy ze stali…

Powiedziałbym, że to hańba dla zachowania adwokata i myślę, że powinna tę sprawę przeanalizować jakaś rada radców prawnych i adwokatów pod tym kątem, czy spełnia zasady etyki obowiązującej obrońców.

Desperacja rośnie też w grupach ulicznych wspierających opozycję - znowu kopią w bariery, chcą wedrzeć się do Sejmu, ubliżają policjantom, a dwóch z nich wwiozła na teren parlamentu w bagażniku poseł Joanna Schmidt. To zgodne z prawem?

Dla posłów, którzy pomagają w aktach agresji na parlament wszędzie na świecie skończyłoby się źle - na przykład w Stanach Zjednoczonych, gdyby tak próbowano zrobić, to ten delikwent mógłby nawet, że tak powiem - wylądować na tamtym świecie, a senator czy poseł - w kajdankach. Tak to w większości praworządnych krajów wygląda.

Czy Straż Marszałkowska i Policja nie są zbyt wyrozumiałe dla tych chuliganów?

Myślę, że jest to często nadmierna obawa o jakieś zarzuty, zwykle i tak niesprawiedliwe i nieuczciwe. Takie działania należałoby znacznie surowiej traktować, bo bezkarność rozzuchwala złoczyńców i tam gdzie nie ma kary, tam nie ma miary. Widać że oni coraz bardziej szaleją, wariują i nie liczą się z żadnym prawem. Mają czelność coś mówić o Konstytucji, a sami są przykładem antyspołecznych i agresywnych postaw i zachowań.

Dziękuję za rozmowę