Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: W mediach pojawiła się infomacja o projekcie PiS w sprawie zmian w zryczałtowej składce ZUS, która na dziś wynosi 1172,56 zł . Czy to potrzebny krok w stronę ułatwienia prowadzenia własnego biznesu?

Janusz Szewczak, poseł PiS, ekonomista: Na pewno będzie to krok olbrzymi, bo przypomnijmy, że praktycznie od ośmiu lat rządów Platformy i PSL-u ta składka systematycznie rosła, a wiele firm nie chciało wyjść z szarej strefy. Z drugiej strony - jest rzeczą rozsądną i racjonalną, żeby w przypadku firm z małymi obrotami - bo obroty do 5000 zł nie są przecież wielkie - zachować proporcje.  Chciałoby się powiedzieć ,,znaj proporcje mocium panie'' i skorelować obciążenie procentowo z wielkością przychodów. To byłby absolutny przełom i w jakimś sensie - rewolucja. Nie tylko dobrze postrzegana wizerunkowo, ale także bardzo konkretna. Z reguły małe przedsiębiorstwa są zakładane przez ludzi, którzy dopiero wchodzą na rynek, albo przez ludzi młodych więc to jest wielki wysiłek płacić ponad 1100 złotych mieasięcznie. Często jest tak, że nie starcza już nawet na własne wynagrodzenie.

Oczywiście trzeba też mieć świadomość olbrzymich kłopotów ZUS-u, do którego trzeba co roku dopłacać około 40-50 miliardów zł. To wynika w dużej mierze również stąd, że wiele grup zawodowych, tych najlepiej zarabiających, nie płaci składek samodzielnie. Nie płaci ich prawie połowa pracujących - górnicy, rolnicy, sędziowie, prokurtaorzy, wojskowi, służby specjalne , no i ludzie najbogatsi, bo przypomnijmy - ci, którzy przekraczają 30-krotność przeciętnego wynagrodzenia praktycznie w styczniu czy w lutym przestają płacić składkę albo w ogóle jej nie płacą.

Czy nie jest to niesprawiedliwe - tyle grup zawodowych zwolnionych z płacenia składek?

No właśnie -  i system kuleje. Gdyby oni wszyscy płacili, a nie było tak, że vat-owcy i zleceniowcy płacą za tych, którzy tych składek samodzielnie nie spłacają , to pewnie  ZUS znacznie lepiej by się bilansował. A rocznie grupa tych niepłacących samodzielnie, za których w jakimś sensie płaci budżet państwa - czyli po prostu pracujący obywatele -  jest to uszczuplenie rzędu 8 mld zł rocznie.

Taki ruch byłby w sensie praktycznym oraz politycznie naprawdę wielkim wydarzeniem. Zobaczymy, jakie będą szczegóły, bo nie są one do końca znane.

Czy ta zmiana pomoże firmom już istniejącym i czy może się przyczynić do dynamiczniejszego powstawania nowych przedsiębiorstw?

Oczywiście, mało tego - prawdopodobnie część tych firm, która funkcjonuje dzisiaj w szarej strefie, czyli nielagalnie, miałaby bodziec do ujawanienia się.

Może byłaby szansa również na abolicję dla małych przedsiębiorców zalegających ze składkami?

Na razie nie ma póki co mowy na ten temat, ale to nie jest oczywiście nieuzasadniony pomysł, bo takie rzeczy się zdarzają.  

Zmiany mogą dotyczyć dosyć dużej grupy osób, mówi się, że między 200 tys. a  400 tys.osób - ta liczba mniej więcej pokrywałaby się z istniejącą liczbą firm, bo często te firmy są jednoosobowe. Jest to znacząca grupa osób i trzeba przyznać , że rzeczywiście bardzo aktywnie na rzecz tego rozwiązania działał  Związek Przedsiębiorców i Pracodawców pana Cezarego Kaźmierczaka, podsuwając wiele praktycznych pomysłów. Wiemy, że są jeszcze korzystniejsze rozwiązania, np. w  Wielkiej Brytanii, gdzie małe firmy praktycznie w ogóle tego typu obciążeń nie mają, również w wielu krajach Unii Europejskiej działają takie rozwiązania dla maleńkich firm - bo to są firmy osiągające niewiele ponad tysiąc euro przychodu.

Czy byłby to początek zmian, które mogą wpłynąć również na kondycję ZUS-u jako instytucji?

To byłby piewrszy, bardzo istotny krok i miejmy nadzieję, że to początek pewnych zmian, bo niewątpliwie nasz system emerytalno-ubezpieczeniowy czeka wielka reforma. Jeśli to ma być sprawna machina, to ZUS czy FUS (Fundusz Ubezpieczeń Społecznych) nie może być jak przechowalnia bagażu, do której kto inny przynosi walizki a kto inny za chwilę przychodzi po ich odbiór.

To musi być system komercyjny, system profesjonalny. Jestem zwolennikiem utworzenia w miejsce  ZUS-u czy FUS-u państwowego banku emerytalnego, który by nasze składki profesjonalnie inwestował, zarabiał, obracając tymi pieniędzmi. Taki bank mógłby być np. dokapitalizowany jakąś lokatą NBP czy obligacjami Skarbu Państwa, no bo w końcu jeśli musimy płacić ten haracz, podatek od pracy, to warto by było, aby te pieniądze nie leżały gdzieś w przechowalni bagażu, lub żeby nie były natchmiast przez kogoś innego zabierane. Te pieniądze powinny służyć do inwestowania, czy na giełdzie do odkupienia majątku Skarbu Państwa, tanio i głupio kiedyś sprzedanego, który mógłby pracować na przyszłe pokolenia, na przyszłych emerytów - właśnie na rynku nieruchomości, na giełdzie, jako obligacje - te operacje mogą być różne. Na tym można zarabiać, skoro zarabiają w taki sposób fundusze inwestycyjne różnego rodzaju, więc dlaczego nie mógłby na tym zarabiać taki państwowy bank emerytalny, który zastąpiłby biurokratyczny moloch. Przy okazji ZUS to są koszty funkcjonowania w skali roku około 4,5 mld zł, więc te koszty są olbrzymie.

Ile ludzi jest zatrudnionych w tej instytucji?

Około 45 tysięcy zatrudnionych, około 4,5 miliarda złotych to są koszty i dochodzą jeszcze olbrzymie koszty nieruchomości,  budynków tych instytucji. Można by to zreformować w jakimś racjonalnych duchu i na pewno nas taka reforma czeka. Rreforma OFE z 1999 roku to było jawne, wielkie oszustwo, zarobili na tym głównie właściciele OFE - zagraniczne firmy, banki, wielkie instytucje finansowe i ubezpieczeniowe, ale nie emeryci polscy, bo oni przecież z OFE dostają emerytury niższe, a nie wyższe.

Co się wtedy wydarzyło z emeryturami?

To była kompletna manipulacja, czyli obniżenie emerytur i wmówienie ludziom, że to są jakieś ich pieniądze prywatne. Okazało się, że jest całkiem odwrotnie.

Przy tym polskie zadłużenie tylko gigantycznie wrosło i nawet Platforma Obywatelska się przeraziła tego zadłużeniowego eksperymentu.

Byłoby lżej prowadzić własną działalność , gdyby składka ZUS została obniżona -  ale czy dzięki temu np. małe, rodzinne  firmy, sklepy będą miały większe szanse na przetrwanie w starciu z wielkimi sieciami handlowymi, które powoli eliminują z rynku small biznes?

To jest gigantyczny problem. Problemem funkcjonowania na tym rynku nie jest tylko kwestia opodatkowania, bo przecież w Polsce mamy podatki niższe niż np. w Skandynawii. To nie jest tylko kwestia obciążeń - tzw. opodatkowania pracy, czy klina podatkowego. To jest w dużej mierze dominacja wielkich koncerów i wielkich banków w Polsce, w dużej mierze zgranicznych. Przecież polski rynek sieci handlowych jest prawie całkowicie zdominowany - na 10 największych sieci handlowych, 9 jest zagranicznych. To jest prawdziwy problem, światowy problem w dużej mierze, że ten mały i średni biznes jest po prostu wycinany przez wielkie koncerny, które na dodatek są wpomagane finansowaniem wielkich banków.

 Trzeba wspomnieć, że niemieckie sieci Lidl i Kaufland dostały gigantyczne pożyczki, tanio oprocentowane od zagranicznych banków, żeby po prostu zmonopolizować ten rynek i żeby ,,wyciąć'' tych małych. Kwestia suwerenności gospodarczej,  kwestia narodowości kapitału - to wszystko ma znaczenie, i często się przekłada, tak jak w przypadku mediów na to, czyja jest własność. Własność zagraniczna  ma również całkowicie inne poglądy, jak np. niemieckie media w Polsce, które bezpardonowo  atakują polski rząd. To nie jest jeszcze chyba nawet dochodowe - Polacy do tego muszą dopłacić, a jednak to się opłaca. Oprócz tego, że zarabiają na Polakach, to jeszcze potrafią szkodzić polskiemu rządowi. To jest po prostu niesłychane i często mówię, że pobłażliwość rozzuchwala złoczyńców.

Dziękuję za rozmowę