Otóż nie została ona przeprowadzona na żywo, ale w sposób całkowicie wyreżyserowany. Nie można nawet wykluczyć, że została uprzednio sfilmowana z użyciem montażu. Na sali konferencyjnej nie było fizycznie ani jednego dziennikarza tylko moderator, w którego wcielił się Jan Grabiec. Odczytywał on w bardzo przyjaznym tonie wygładzone pytania, podobno zadawane w ich imieniu. Należy zapytać: ile czasu upłynęło od momentu zgłoszenia tych rzekomo autentycznych pytań, do chwili udzielenia na nie odpowiedzi ze strony kandydata? Sądząc z jego zachowania, można przypuszczać, że sporo, ponieważ nie robił on wrażenia nagle wywołanego do tablicy. Mało tego! – Sprawiał wrażenie jakby nie zawsze odpowiadał na gorąco i własnymi słowami, a sądząc z jego wpatrzonego w jeden punkt wzroku, można wywnioskować, że wręcz czytał przygotowane przez sztab odpowiedzi z promptera. – I bardzo dobrze!

Jak wszystko na to wskazuje, stratedzy z PO nie wyciągnęli wniosków z katastrofy Małgorzaty Kidawy-Boskiej, która jak się okazało była sztucznie wykreowaną „boską” gwiazdą przez dyspozycyjne media. Właśnie media te całymi latami i bardzo konsekwentnie stosowały wobec niej metodę takiego filtru jak w powyższym przypadku Trzaskowskiego, polegającą na odsiewaniu wszelkiego rodzaju wpadek, przy jednoczesnym wpuszczaniu na ekran tylko najlepszych fragmentów wypowiedzi, albo właśnie wypowiedzi ustawionych. W ten sposób powstał jej całkowicie zafałszowany obraz, jako sprawnej frontwomen, która nigdy nie zawodzi w sytuacjach publicznych – obraz, w który uwierzyli widzowie, a także ona sama. Tą metodą niestety wykreowano niejedną „gwiazdę” w polityce. Nawiasem mówiąc metoda ta jest najczęściej stosowana przez agenturalne media wobec cennych agentów wpływu celem ich wypromowania i wzmocnienia ich roli. Oczywiście najbardziej spektakularnym przykładem takiego działania może być niegdyś monstrualnie „nadmuchany” przy pomocy tego rodzaju metod wizerunek i legenda Lecha Wałęsy! (Pisałem o tych sztuczkach obszerniej dziesięć lat temu w publikacji pt. „Migalski się myli” – „Salon24”). O tym, że taka „kreacja” wobec polityka może się wcześniej czy później skończyć porażką, po ostatniej katastrofie MKB, chyba już nie trzeba nikogo przekonywać – zwłaszcza, gdy w sferze mediów istnieją już wyłomy w postaci stacji, które rozszczelniają system informacyjny i obnażają prawdę o politykach, jak to ma miejsce m. in. w przypadku telewizji publicznej.

To dobrze, że „nieomylne” „platfusy” dalej idą tą drogą! Widać też, że „siły nieczyste”, które stoją za ich plecami niczego się pod tym względem nie nauczyły i także działają schematycznie. Oby metoda medialnego „lewarka” była stosowana dalej, bowiem mistyfikacja w przypadku nowego kandydata zostanie obnażona, gdy tylko dojdzie do pierwszego kryterium prawdy, a więc w sytuacji, gdy nie będzie suflerów i prompterów. Natomiast bardziej niepokoi mnie zmiana taktyki walki politycznej, która w przypadku MKB była skierowana głównie do inteligenciucha i poniosła całkowite fiasko. Chodzi mianowicie o zamianę taktyki uwodzenia „osobistym urokiem” i „mową miłości”, na taktykę srodze wojowniczą, jaką zaprezentował nowy kandydat. Mówiąc przenośnie, w jego wystąpieniu zastosowano metodę „przeraźliwego” okrzyku wojennego, jaki wydają z siebie wojownicy przed bitwą – okrzyku, który ma na celu zdeprymowanie i nastraszenie przeciwnika. Na razie okrzyk ten został skierowany do niezależnych dziennikarzy. Otóż zamiast ręki specjalistów od public relations widać tu już bardziej rękę fachowców od wojny psychologicznej, w której jak wiadomo specjalizują się służby „specjalnej troski”, wciąż stanowiące fundament „plarformiejskiego” układu. Widać, że w ich szeregach zapanował już popłoch przed bardzo prawdopodobną kontynuacją dobrej zmiany i mogących z niej wynikać komplikacji w postaci porządnej lustracji oraz dekomunizacji. W celu oddalenia niebezpieczeństwa właśnie przeprowadziły one w ostatnim czasie (zapewne z pomocą „krewnych” z zagranicy) całą inteligentną kombinację operacyjną w postaci przymuszenia rządzących do odłożenia terminu wyborów, by nie tylko wymienić niesprawną kandydatkę, ale by zmienić całą taktykę prowadzenia walki wyborczej, z miękkiej, na agresywną – bardziej w ich przekonaniu skuteczną.

Biorąc pod uwagę ich determinację w tym względzie, pozostaje mieć tylko nadzieję, że ograniczą się one do wojennych okrzyków, stroszenia piór, pohukiwania, czy też widocznych znów burd ulicznych, i nie zastosują one bardziej brudnych i radykalnych metod, z których te piekielne siły jeszcze do niedawna słynęły w szerokim świecie? Niestety, jako weteran kontrwywiadu obywatelskiego czuję się obowiązany przestrzec rządzących i całe społeczeństwo przed takim ewentualnym scenariuszem !

Janusz Szostakowski

18.05.2020