"Wypracowaliśmy wspólne stanowisko. Z jednej strony zgodnie z propozycją PiS szybciej niż pierwotnie zakładaliśmy wzrośnie płaca minimalna. Jeśli chodzi o przyszły rok, zamiast 2450 zł będzie to 2600 zł. Z drugiej – PiS zaakceptowało postulat Porozumienia, aby tak obniżyć ZUS dla małych firm, żeby wzrost płacy minimalnej nie podkopał ich finansowych fundamentów" - mówi Jarosław Gowin w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Wicepremier przyznał, że o ile przedsiębiorcy duży i średni poradzą sobie bardzo łatwo z podwyżką płacy minimalnej, to mali - już niekoniecznie. Dlatego właśnie rząd Zjednoczonej Prawicy pracuje nad obniżeniem ZUS.

Gowin zapowiedział też, że NIE BĘDZIE TAK, iż po wyborach będzie czekała na przedsiębiorców duża podwyżka składek.
"Chcę złożyć dwie jednoznaczne deklaracje. Pierwszą, że nie ma takiego planu i tego nie zrobimy. Drugą, że ręczę za to swoją wiarygodnością. Gdyby było inaczej, podałbym się do dymisji" - zapowiedział.

Następnie Gowin opowiedział się jednoznacznie przeciwko likwidacji 30-krotności w naliczaniu składek.

"Wyobraźmy sobie taką sytuację: czteroosobowa rodzina. Mąż zarabia na rękę 8 tys. zł, czyli ma pensję jak na polskie warunki bardzo godną. Żona zajmuje się wychowaniem dwójki dzieci i jeszcze – jak to zwykle bywa w młodych małżeństwach – mają kredyt na mieszkanie. Czy naprawdę to są bogacze? A przecież likwidacja 30-krotności oznaczałaby, że ta rodzina straciłaby jedną pensję rocznie. Musimy sobie zadać pytanie, czy zależy nam na skutecznej konkurencji z najbardziej zamożnymi państwami świata. To jest wyścig o talenty, o ludzi szczególnie uzdolnionych. Jako minister współodpowiedzialny za rozwój technologii i innowacyjność jestem rzecznikiem klasy średniej. Bo jej interesy są przecież zbieżne z polską racją stanu." - powiedział.

Jak dodał, będzie starał się przekonać Zjednoczoną Prawicę, by z tego zrezygnować, bo w jego przekonaniu zaszkodziłoby to Polsce w perspektywie zgoła cywilizacyjnej.

bsw/rzeczpospolita.pl