Portal Fronda.pl: Wyniki wyborów na Ukrainie oznaczają, że Kijów będzie zmierzać na Zachód?

Jarosław Sellin, poseł PiS, z Kijowa: Uważam, że zdecydowane zwycięstwo odniosły partie proeuropejskie, prozachodnie i proreformatorskie. Oczywiście różnią się od siebie rozmaitymi akcentami, ale na Ukrainie istnieje bardzo duża determinacja do zawiązania szerokiej koalicji. Ma liczyć w parlamencie więcej niż 300 mandatów, a to oznacza, że dysponowałaby możliwością zmian konstytucji. To z kolei może zaowocować reformami wewnętrznymi, na przykład reformą samorządową, oraz silną determinacją do walk z takimi patologiami, jak korupcja. Jest duża szansa, że Ukraina odbuduje się, w wielkim trudzie i w warunkach wojennych, jako zdrowe państwo.

Wobec tej determinacji do stworzenia szerokiej koalicji można się spodziewać, że nie będzie kłopotów z utworzeniem rządu ani sprawowaniem władzy, nawet pomimo obecności relatywnie dużej ilości partii w parlamencie?

Według moich obliczeń Blok Poroszenki, Front Narodowy Jaceniuka oraz Samopomoc mera Lwowa mogą utworzyć koalicję dającą powyżej trzystu mandatów. A z tego, co słyszę od ukraińskich polityków, istnieje chęć do zbudowania jeszcze szerszej koalicji. Mogłyby wejść do niej także partia Anatolija Hrycenki czy Swoboda: po prostu wszystkie ugrupowania, które walczyły na Majdanie. A to oznacza, że istnieje szansa na naprawdę solidną większość – i co za tym idzie, na zmiany konstytucyjne.

Relatywnie niewiele głosów otrzymały partie odwołujące się do ideologii nacjonalistycznej. Jak to ocenić na tle głosów przestrzegających przed jakoby szeroko rozpowszechnionymi w ukraińskim społeczeństwie upowskimi sentymentami, które rozlegają się od dawna w Polsce?

Ja tych głosów nie rozumiem. Widać wyraźnie, że nowa państwowość ukraińska będzie budowana przez większość polityków na nowym micie założycielskim.  Tym mitem nie jest ani Chmielnicki, ani UPA, ale Majdan i wojna z Rosją. Codziennie, od lutego poczynając, giną przecież ukraińscy patrioci. Byłem dziś pod jedną z cerkwi w Kijowie, gdzie jest wielka tablica z portretami wszystkich, którzy zginęli na Majdanie, i wszystkich żołnierzy, którzy zginęli w Donbasie. Codziennie przybywa tam kolejne zdjęcie. Te dramatyczne, okupione krwią wydarzenia bardzo silnie konsolidują Ukraińców.

Proszę zwrócić uwagę, że największe poparcie uzyskały partie, które odwołują się do patriotyzmu, do silnego poczucia obywatelskiego – ale nie partie skrajne, nacjonalistyczne. Te, jak Swoboda, Prawy Sektor czy partia Laszki, otrzymały niewiele głosów. Ukraińcy wybrali prozachodnich i umiarkowanych reformatorów, a nie polityków skrajnych. Ponadto, będąc na Ukrainie od czterech dni, spotkałem się wyłącznie z wielką sympatią do Polski, z poczuciem wsparcia.

Możemy więc uznać te wybory za swoisty znak dla Polaków, mówiący, że nie mamy się czego obawiać jeżeli chodzi o ewentualne antypolskie resentymenty nacjonalistyczne?

Tak uważam. W naszej trudnej i krwawej historii jest wiele rzeczy do wyjaśnienia. Jednak dialog można prowadzić tylko z niepodległych i dobrze urządzonym państwem ukraińskim. Jeżeli takiego państwa nie będzie, to nie będzie też polsko-ukraińskich rozmów. Byłem dziś na cmentarzu w Bykowni koło Kijowa. Spoczywa tam 200 tysięcy ludzi zamordowanych przez NKWD w latach 1937 – 1941. Obok siebie znajdują się tam groby z flagami ukraińskimi i groby z flagami polskimi. To cmentarz, gdzie spoczywa część polskich elit wymordowanych w mordzie katyńskim, a także Polacy, których zabito w ludobójstwie z lat 1937 – 1938. Wszyscy spoczywają obok siebie: symbolika ukraińska i polska jest dla siebie uzupełnieniem, a nie kontrastem.

Wyrazów wdzięczności wobec Polaków, o których pan wspomniał, było wiele?

Tak, spotykałem się z nimi wielokrotnie. Zwłaszcza wczoraj, w czasie obserwacji wyborów. Byłem w ośmiu punktach, zarówno w Kijowie, w Czerkasach i na wsi. Wszędzie spotykałem się z sympatią, z poczuciem wsparcia ze strony Polaków i z wdzięcznością. 

Rozm. Paweł Chmielewski