Portal Fronda.pl: Według najnowszego sondażu Bronisław Komorowski otrzymałby w wyborach prezydenckich 56 proc. głosów, Andrzej Duda – 17 proc.

Jarosław Sellin, PiS: To sondaż dla mnie optymistyczny, jak widać tak zwana popularność Bronisława Komorowskiego, o wiele większa niż te 56 proc., nie przekłada się na wolę głosowania. Ten wynik oznacza, że szansa na drugą turę jest duża. Andrzej Duda nie jest jeszcze powszechnie znanym w Polsce politykiem. Prawo i Sprawiedliwość wykona jeszcze dużą pracę, by przedstawić Polakom jego walory i prezydencki format. 17 proc. jako punkt wyjścia to całkiem niezły wynik. Przypomnę, że Lech Kaczyński, na pół roku przed swoimi zwycięskimi wyborami prezydenckimi, miał 14 proc. poparcia. A jednak wygrał wybory. Był w dodatku politykiem o wiele bardziej znanym niż Andrzej Duda, powszechnie kojarzonym przez Polaków. Także wyniki tego sondażu to naprawdę dobry punkt wyjścia do rywalizacji z Bronisławem Komorowskim. Do rywalizacji, która może się okazać skuteczna.

Nawet na prawicy często słychać głosy, jakoby Bronisława Komorowskiego nie dało się pokonać. Nie są to zbyt fatalistyczne tezy?

Oczywiście. Nie angażowalibyśmy się tak, jak zamierzamy, w kampanię beznadziejną. Andrzej Duda ma wiele przewag nad Bronisławem Komorowskim. Będziemy je przez najbliższe miesiące przedstawiać. Przeprowadzimy bardzo intensywną kampanię, zarówno w mediach, jak i na bezpośrednich spotkaniach z ludźmi. Myślę, że przekonamy do tej kandydatury wielu Polaków.

Wybory prezydenckie są dość mało złożone. Nie ma obaw o ich sfałszowanie?

Każdych wyborów trzeba pilnować. Jesteśmy w sytuacji pogłębiającego się kryzysu zaufania obywateli do procedur demokratycznych, związanych z podejrzeniami fałszerstw. Bo te postępowały z wyborów na wybory. Zwracaliśmy już uwagę na wiele nieprawidłowości podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego oraz podczas ostatnich wyborów do polskiego parlamentu. Trzeba pilnować nawet tak prostych wyborów, jak prezydenckie – i postaramy się to zrobić.

Z wyborami samorządowymi problem był taki, że bardzo wielu naszych działaczy i aktywistów po prostu kandydowało. To były 32 osób związanych z Prawem i Sprawiedliwością. Siłą rzeczy ograniczyło to liczbę tych, którzy mogliby pracować w obwodowych komisjach wyborczych czy jako mężowie zaufania. Wybory europejskie były o wiele lepiej obsadzone przez naszą partię w komisjach wyborczych. Nadchodzące wybory prezydenckie i parlamentarne także obsadzimy zdecydowanie lepiej.

Zapytam stosując język mediów liberalnych: czy Polska zostanie jutro podpalona?

Bardzo dziwię się politykom i dziennikarzom, którzy odkrywają, że Prawo i Sprawiedliwość organizuje 13 grudnia marsz. Robimy to przecież od czterech lat. Od czterech lat tego dnia mają miejsce potężne marsze, związane w pierwszej swojej części  z chęcią przypomnienia o stanie wojennym i upamiętnienia jego ofiar. W drugiej części marsz jest wyrazem poparcia dla wolności, sprawiedliwości i demokracji. Upominamy się o odpowiednie standardy już od czterech lat. Zawsze dodajemy do tych marszów jakiś najbardziej aktualny kontekst. Była to na przykład walka o prawo dla katolików do posiadania własnej telewizji na Multipleksie, czyli Telewizji TRWAM. Innym razem upominaliśmy się o wolność słowa po różnych aferach czy incydentach związanych ze zwalnianiem dziennikarzy w konkretnych gazetach. Teraz najbardziej aktualną kwestią są właśnie ostatnie wybory. Nasze marsze zawsze są spokojne, dobrze pilnowane i zorganizowane. Na miejscu tych, którzy mówią o podpalaniu Polski, zastanowiłbym się, kto tę Polskę tak naprawdę dobija, kto powoduje, że coraz gorzej działają służby państwowe. A robią to rządzący, nie my.

Z komitetu honorowego marszu wycofali się wszyscy biskupi. Dlaczego?

Dobrze odebrałem decyzję biskupów o obecności w komitecie honorowym tego marszu. Uważam, że każdy obywatel Polski ma prawo do obywatelskiego zachowania. Nikogo nie można z tego prawa wyłączać i dotyczy to także hierarchii Kościoła. Jeżeli ktoś jest zaniepokojony sytuacją demokracji w Polsce, standardami wyborczymi, niedowładem państwa, zafałszowaniem wyborów – to ma prawo tak właśnie zareagować i wyrazić swój sprzeciw wobec tych praktyk.

Oczywiście, marsz jest inicjatywą jak najbardziej polityczną. Nie rozumiem pani premier Ewy Kopacz, która jest oburzona tym, że robimy akcję polityczną. W moim przekonaniu polityka jest właśnie walką o dobro wspólne. Od tego jesteśmy. Jednak biskupi zaangażowani w tę inicjatywę mogli odczuć, że jest to przez niektórych źle oceniane i dzieli Polaków. Dlatego po prostu się wycofali. Rozumiem zarówno ich pierwszy gest obywatelski, którym się kierowali chcąc wesprzeć marsz, jak i to, że nie chcą być jednak formalnie w komitecie honorowym. Marsz jest organizowany przez polityków, oczywiście, w dużej mierze świeckich katolików. Powinni wziąć swoją aktywność polityczną na własny rachunek. Niekoniecznie trzeba szukać wsparcia hierarchów Kościoła. To jest nasze, świeckich, zadanie.

Rozmawiał Paweł Chmielewski