Portal Fronda.pl: Zgodnie z postanowieniami mińskiego memorandum obie strony konfliktu na Ukrainie rozpoczęły przygotowania do utworzenia strefy buforowej.

Jarosław Sellin, poseł PiS: Jest to kolejny etap realizacji scenariusza wygodnego dla Rosji. Tworzy się pewną strefę niestabilności na terytorium państwa ukraińskiego, która znajduje się poza kontrolą władz w Kijowie. To swoiste „ukraińskie Naddniestrze”. Jest to Metoda stosowna przez Rosję od lat: w różnych krajach, kiedyś zależnych od Moskwy, wyrywa się kawałek terytorium, by stworzyć zamrożony konflikt, którego arbitrem jest Rosja. To zaś uniemożliwia podejmowanie przez takie kraje swobodnych decyzji w dziedzinie geopolityki. Mamy do czynienia z taką sytuacją w Azerbejdżanie, w Gruzji oraz w Mołdawii. Podobny schemat realizowany jest na Ukrainie w postaci kawałka Donbasu, który ma znaleźć się poza kontrolą władz ukraińskich. A to w dłuższej perspektywie uniemożliwia realizację decyzji Ukraińców o pójściu w kierunku Zachodu – NATO i Unii Europejskiej. Będzie niezwykle trudno przyjąć w struktury Zachodu państwo, które nie panuje nad istotnym kawałkiem swojego terytorium, będącym rozsadnikiem niestabilności. Widzimy tu fragment planu zmierzającego do ponownego podporządkowania sobie Ukrainy i uniemożliwienia jej odpłynięcia od rosyjskiej strefy wpływów.

Można więc powiedzieć, że cele konfliktu zbrojnego wywołanego na Ukrainie przez Rosję zostały osiągnięte?

Ten konflikt miał na celu właśnie zatrzymanie odpłynięcia Ukrainy od rosyjskiej strefy wpływów. Rosja zgodnie z własnym potencjałem kalkuluje, czy jest w stanie opanować całą Ukrainę zbrojnie. Wygląda na to, że nie – ale jest w stanie podtrzymać pewną wieź Ukrainy z Moskwą. W dłuższej perspektywie Kreml liczy na to, że samo społeczeństwo ukraińskie zmęczy się tą sytuacją i zaczną w nim dominować nastroje kapitulanckie. Pojawią się pytania o sens tego wszystkiego i propozycje powrotu do dawnego stanu rzeczy, do powrotu do rosyjskiej strefy wpływów. Sądzę, że Putin gra właśnie na taki scenariusz.

Czy jest więc prawdopodobne, że konflikty zbrojne niebawem całkowicie wygasną?

To będzie zależało od tego, czy Putin uzna, że cele, które sobie postawił, są realizowane; to znaczy czy Ukraina dokonuje kolejnych ustępstw. Taki konflikt zbrojny, którzy przecież jeszcze trwa, można zawsze przywrócić, korzystając z tego niestabilnego, zainfekowanego terytorium. Mamy Krym, którego aneksji nie uznał żadne kraj, stanowiący duże terytorium oderwane od Ukrainy i będące źródłem niestabilności; teraz mamy jeszcze Donbas. Jeżeli Ukraina będzie się chybotać, będzie twardo zmierzać w kierunku Zachodu, to zawsze można wznowić działania zbrojne.

Co na to Zachód? Jak poinformował minister skarbu Australii, Rosjanie będą obecni na listopadowym szczycie G-20, choć wcześniej rozważano, by wycofać dla nich zaproszenie.

Jest to kolejny dowód na niezrozumienie sytuacji przez szeroko pojęty Zachód, a także na pewne kapitulanctwo w stosunku do Rosji. Przedkłada się realne lub mityczne interesy gospodarcze nad interesy polityczne. Jeżeli Zachód będzie się tak dalej zachowywał, to Rosja nie zatrzyma się w swoim ekspansjonizmie. Zachód będzie miał wtedy większe kłopoty niż obecnie. Normalną reakcją powinna być izolacja Moskwy, wyrzucenie jej z wszystkich organizacji międzynarodowych, które skupiają państwa cywilizowane, albo przynajmniej państwa przewidywalne. Rosja obecnie nie jest krajem ani cywilizowanym, ani przewidywalnym; to państwo rewizjonistyczne, agresywne, a wręcz, bo jest taki termin używany w zachodniej dyplomacji, państwo zbójeckie. Federacja Rosyjska łamie wszelkie traktaty i zasady współżycia międzynarodowego, wszczyna wojny. Niestety, Zachód tego nie rozumie. W dłuższej perspektywie przekona się, że popełnia duży błąd, nie hamując agresywnych zamiarów Rosji i podtrzymując iluzję, że z tym państwem można normalnie rozmawiać w różnych międzynarodowych instytucjach.

Co tak właściwie Europa Zachodnia może stracić na uleglej wobec Rosji polityce?

Europa Zachodnia znajdzie się w sytuacji, w której będzie musiała zareagować mocniej, a nie wiem, czy będzie do tego zdolna. Putin zaatakował Gruzję, o czym zapomniano; teraz zaatakował Ukrainę i dokonał dwóch rozbiorów, a w razie braku oporu może dokonać kolejnego. Jeżeli to wszystko mu się uda, to będzie myślał o przywróceniu Rosji dawnej strefy wpływów. Może sięgnąć po kraje, które są już w strukturach Zachodu, na przykład kraje bałtyckie. I co wtedy? Co wtedy zrobi Zachód? Przecież będzie musiał podjąć jakieś działanie. Pytanie tylko, jakie?

Jeżeli zostałyby zaatakowane państwa bałtyckie, to co będzie oznaczać to dla państw Europy Zachodniej?

Państwa te musiałby wypełnić swoje zobowiązania sojusznicze. Polegają na tym, że jeżeli kraj NATO zostaje zaatakowany, to trzeba przyjść mu z pomocą. Będzie to poważny kłopot dla pacyficznie nastawionych społeczeństw: francuskiego, niemieckiego i innych. Co ciekawe typ wojny, którą prowadzi Rosja, pokazuje, że możemy znaleźć się w sytuacji, w której będziemy kłócić się o definicję. Artykuł 5. Traktatu Waszyngtońskiego mówi, że jeżeli jakiś kraj NATO zostaje objęty „agresją”, to trzeba przyjść mu z pomocą. Powstaje pytanie, czy nie będziemy się kłócić, czy mamy już do czynienia z „agresją”, czy jeszcze nie. Widać to po Ukrainie – nie wszystkie kraje są gotowe używać w odniesieniu do tego konfliktu określenia „wojna”. Wymyśla się rozmaite miazmaty pojęciowe. Może być tak samo w przypadku ataku na jakiś kraj natowski. Każde państwo będzie musiało samo podjąć decyzję, czy taki atak oznacza, że pomoc ma zostać uruchomiona, czy nie.

Proszę zwrócić uwagę, że gdy pierwszy biały konwój wyruszał z Rosji na Ukrainę, to David Cameron i Angela Merkel użyli pojęcia „inwazja”. Stwierdzili, że jeżeli konwój wjedzie na terytorium Ukrainy bez kontroli Kijowa, to będzie to inwazja Rosji. Gdy konwój już przekroczył granicę, to Cameron użył pojęcia „wtargnięcie”, a Merkel „naruszenie granicy”. Oto odpowiedź na pytanie, w jakiej możemy znaleźć się sytuacji, jeżeli ktoś uzna, że kryterium z Traktatu Waszyngtońskiego zawarte w pojęciu „agresja” nie zostało wypełnione.

Rozmawiał Paweł Chmielewski