Czy Platforma Obywatelska przetrwa? Czy pomogą dymisje i gwałtowne zmiany wizerunku, jakie realizuje i planuje premier Kopacz? Swoją diagnozę obecnej kondycji i przyszłych losów PO przedstawił dla portalu Fronda.pl poseł PiS Jarosław Zieliński, w rządzie PiS wiceminister edukacji oraz wiceminister spraw wewnętrznych.

Jarosław Zieliński, PiS: Pytanie o losy Platformy jest pytaniem, które stawiają sobie dzisiaj dziennikarze, politycy i całe społeczeństwo. Dość powszechną odpowiedzią jest odpowiedź negatywna: Platforma już się nie podniesie. Taka diagnoza wynika z kilku przyczyn. W ostatnim czasie to przede wszystkim afera taśmowa i to, co zostało ujawnione na nagraniach. Politycy PO i media prorządowe próbowały zwieść społeczeństwo przekonując, że najważniejsze jest kto ujawnił nagrania i jak je opublikowano. To się nie udało, bo nie w tym tkwi główny problem. Taśmy prawdy pokazały, co myślą tak naprawdę politycy Platformy o państwie i Polakach, gdy nie są na wizji ani na fonii. Ten obóz polityczny to jedna wielka degrengolada. Drugim, o wiele rozleglejszym powodem negatywnej dla Platformy diagnozy jest po prosu osiem lat fatalnych rządów. Rządów najgorszych z tych, jakie mieliśmy w ciągu ostatnich 25 lat. Określam je w ten sposób z całą odpowiedzialnością, choć przechodzi mi to z trudem przez usta. Jestem jednym z tych, którzy wywodzą się z demokratycznej opozycji lat 80. Kształtował mnie sprzeciw wobec totalitarnego systemu komunistycznego. Dlatego to, co mówię o Platformie, wolałbym mówić o ugrupowaniach postkomunistycznych. Muszę jednak powiedzieć to o rządzącej dzisiaj koalicji – bo trzeba pamiętać, że między PO a PSL nie ma wielkiej różnicy, te partie są siebie warte. Dzisiaj ujawnia się afera z tym, co robią i myślą politycy PO, wczoraj mieliśmy Elewarr czy aferę karpacką w PSL.

Fatalne rządy koalicji, niszczenie Polski, rozpad struktur państwowych, wstyd na arenie międzynarodowej, dziesiątki i setki afer. Mamy obecnie rząd aferalny, by sięgnąć po termin używany w latach 90., gdy mówiono o rządach aferałów i liberałów. I dzisiaj znowu mamy rząd aferałów – to pojęcie sprzed lat przystaje jak ulał do dzisiejszej sytuacji. Platforma nie rozwiązywała problemów społecznych i gospodarczych, za to wszystkie afery doskonale zamiatała pod dywan. Dzięki taśmom prawdy poznaliśmy prawdę o ludziach pozostających przy władzy. Spowodowało to, że rządząca koalicja już się nie podniesie. Pierwszym na to dowodem były wybory prezydenckie, choć Bronisław Komorowski i tak otrzymał duże poparcie. Nic dziwnego: popierał go rząd, mainstreamowe media, państwowe instytucje. Cała Platforma była jednym wielkim sztabem urzędującego wciąż prezydenta. Nie wahano się nawet przed naruszaniem prawa, na przykład przed zaangażowaniem w kampanię środków rządowych. Przecież działania podejmowane przez przedstawicieli rządu i wielu innych instytucji państwowych kosztują, a nikt nie rozliczał tego w ramach kampanii wyborczej Komorowskiego. Ludzie widzą te rzeczy pomimo prób rozciągnięcia zasłony medialnej. Znaczą rolę odgrywa tu sieć, z której korzysta już nie tylko młode pokolenie, ale także średnie. Platforma to partia cynizmu i afer, bezideowa partia władzy, która trzyma się tylko dlatego, że rządzi i ma z tego profity, które rozdziela. Już od dłuższego czasu co rychliwsi komentatorzy sceny politycznej przekonują, że ta partia podzieli los innych bezideowych formacji polskiej sceny politycznej. Podzielałem i podzielam ten pogląd. Platformę czeka los ugrupowań, które tracąc władzę rozpadały się w proch. Można tu wymienić Unię Wolności czy AW „S” jako formacje, które były spajane ideą tylko w punkcie wyjścia, a która potem znikała. Nie inaczej było z SLD, kolejną partią władzy, która całkowicie niemal straciła wpływy, gdy przyszło jej być się w opozycji.

Platforma Obywatelska nigdy nie miała rzeczywistego programu. Nie miała i nie ma systemu aksjologicznego. To zbiór ludzi, którzy chcą mieć władzę i czerpać z tego profity, ale nie są zdolni do żadnego poświęcenia – a w związku z tym gdy stracą władze, rozpierzchną się na różne strony. To zresztą już się dzieje, czego dowodem jest powstawanie nowych ugrupowań na tym samym polu sceny politycznej, którą zajmuje PO. Myślę tu o NowoczesnejPL, złożonej z ludzi, którzy – łącznie z Ryszardem Petru – byli wcześniej apologetami rozwiązań realizowanych przez Platformę Obywatelską. Pan Petru nagle przedstawia się jako uzdrowiciel tego, za co – jako człowiek świadomy, który nie krytykował, ale raczej popierał działania PO – jest współodpowiedzialny. Powstawanie nowych bytów na polu Platformy to pierwszy symptom jej upadku. Nie zmienią tego wczorajsze dymisje. To tylko próba wmówienia ludziom, że rząd jakoś się zrekonstruuje i odnowi. To próba odwrócenia uwagi od prawdy zapisanej o tych ludziach na taśmach. Dymisje wywołają też zapewne kolejne konflikty i spory wewnątrz samej Platformy.

Suma summarum  trzeba przyznać, że Platforma Obywatelska kończy się nie tylko jako partia władzy, ale w ogóle jako formacja polityczna, która się rozpadnie. Niestety, dzieje się to zbyt późno, co jest dla Polski ogromną szkodą. Wszystko, co jest prawdą o Platformie i co dziś dostrzega opinia publiczna, powinno było zostać dostrzeżone już wcześniej. Po czterech pierwszych latach rządów ludzie dali się oszukać. Zmasowane oddziaływanie propagandowe sprawiło, że wielu pomimo wszystko uwierzyło PO. Dzisiaj widzimy tego tragiczne dla Polski skutki. Odrobić wszystko, co jest efektem rządów koalicji PO-PSL będzie trudne i będzie wymagać wiele czasu. Mimo wszystko musimy próbować. Nie ma innej drogi, jak tylko realizacja programu naprawy, który prezentował w kampanii wyborczej pan prezydent elekt Andrzej Duda oraz programu Prawa i Sprawiedliwości. To program dobrej zmiany, przywrócenia w polityce standardów, uczciwości w życiu publicznym, odejścia od PR na rzecz konkretnych działań, rozwiązania problemów społecznych i gospodarczych. Będzie wymagać to czasu i konsekwencji, ciężkiej pracy dobrze przygotowanych, uczciwych i rzetelnych ludzi, świadomych celów narodowych i państwowych. Są tacy ludzie. To ludzie związani z Prawem i Sprawiedliwością, to prezydent elekt Andrzej Duda. Jest dla Polski i Polaków nadzieja. Trzeba tylko jednego: aktu wielkiej zmiany poprzez głosowanie w wyborach parlamentarnych jesienią tego roku.