Zaledwie kilka dni temu rozpoczął się proces 14 osób różnej narodowości, które w marcu przy bramie głównej byłego niemieckiego obozu śmierci Auschwitz-Birkenau zabiły owcę, rozebrały się do naga, skuły łańcuchami, na napisie „Arbeit macht frei” zawiesiły płachtę z napisem „Love”, a już doszło w tym miejscu do kolejnego aktu trudnego do racjonalnego wytłumaczenia wandalizmu.

            Siedemnastoletni Amerykanin wyrył swoje imię na murze jednego z budynków.

            Został zatrzymany przez policję, którą poinformował jeden z przewodników i doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Oświęcimiu, gdzie postawiono mu zarzut uszkodzenia mienia o szczególnym znaczeniu dla kultury. Znieważenie miejsca pamięci zagrożone jest karą grzywny lub ograniczenia wolności.

            Nie mogę zrozumieć, co kieruje ludźmi, którzy regularnie bezczeszczą miejsce będące największym cmentarza świata, chociaż chyba zdają sobie sprawę z niestosowności takiego zachowania. A może jednak nie dociera to do ich świadomości?

            O tempora, o mores - to jedyny komentarz, jaki przychodzi mi do głowy.

            Jerzy Bukowski