Skoro prezydent Andrzej Duda poważnie myśli o reelekcji, powinien rozpocząć rok poprzedzający ten, w którym stanie do wyborczej walki, od znacznego zwiększenia aktywności legislacyjnej. Z jego kancelarii muszą zacząć wpływać do Sejmu projekty dobrze opracowanych ustaw, które będą procedowane bez konieczności wprowadzania w nich poprawek, przynajmniej formalno-prawnych.

Jednym z głównych zarzutów wobec obecnego Prezydenta RP jest bowiem ten, że odgrywa on głównie rolę notariusza, czyli ogranicza się do podpisywania prawie wszystkich uchwalonych przez parlament ustaw, bardzo rzadko korzysta zaś z prawa weta. Zdarzają się oczywiście wyjątki, ale na razie nie wystarczają one, aby skutecznie przekonać opinię publiczną, że najwyższy urząd państwowy sprawuje samodzielny polityk mający własną wizję przyszłości Rzeczypospolitej, aczkolwiek - co oczywiste - w dużej mierze zbieżną z tą głoszoną i realizowaną przez jego macierzyste ugrupowanie.

Nie negując potrzeby podróżowania po kraju i spotykania się z rodakami, w czym prezydent Duda jest znakomity, winien on pilnie zadbać o to, aby zaczęto go powszechnie kojarzyć również jako autora istotnych ustaw. Jedno nie wyklucza drugiego, wręcz przeciwnie: głowa państwa musi być blisko społeczeństwa zarówno ściskając ręce obywateli, jak proponując korzystne dla nich rozwiązania legislacyjne.

Jeżeli Andrzejowi Dudzie uda się połączyć te dwie dziedziny aktywności i chociaż trochę zdystansować się od macierzystej partii, może z dużą nadzieją oczekiwać wyniku wyborów prezydenckich AD 2020.

Jerzy Bukowski