Dwie lewicowe partie: Sojusz Lewicy Demokratycznej i Razem poniosły sromotną klęskę w wyborach samorządowych. Pierwsza to weteran na polskiej scenie politycznej po 1989 roku, druga dopiero zdobywa na niej miejsce. Uzyskały jednak podobnie kompromitujące - w proporcji do ich oczekiwań - wyniki.

Po takiej spektakularnej porażce odpowiedzialny lider ugrupowania zazwyczaj oddaje się do dyspozycji jego statutowych organów, a one po szczerej dyskusji decydują, czy powinien je nadal prowadzić, czy też oddać władzę komuś innemu. Ta zasada dotyczy w szczególności partii podkreślających swój demokratyczny charakter, czyli prawie wszystkich, a już zwłaszcza lewicowych.

Ciekawe, jak zachowają się Włodzimierz Czarzasty i Adrian Zandberg. Wezmą odważnie na siebie winę za bolesną przegraną i poproszą o wyrażenie wotum zaufania przed następnymi wyborami lub zrezygnują z dalszego liderowania? Odpowiedź na to pytanie będzie bardzo ważna nie tylko dla nich, ale również dla wizerunku SLD i Razem.

Jerzy Bukowski