Czy spotkania opłatkowe, w których uczestniczą skłóceni ze sobą politycy mają sens, czy też są wyłącznie przejawem ich bezmiernej hipokryzji?

To pytanie stawiane jest od wielu lat przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy w objęcia padają parlamentarzyści i radni skaczący sobie na co dzień do gardeł, oczywiście w politycznym sensie.

Z jednej strony mamy piękną tradycję o ewidentnie chrześcijańskim rodowodzie (co też nie podoba się wielu uczestnikom naszego życia publicznego, niekoniecznie tylko ze skrajnej lewicy), ale mającą od dawna bardziej kulturowy niż religijny charakter, z drugiej oskarżenia o fałszywe pojednanie na kilkadziesiąt minut.

Uważam, że wszystkie dobre tradycje, obyczaje i obrzędy powinny być praktykowane. Nikomu nie zaszkodzą, a niektórych mogą nawet skłonić - chociaż w przypadku polityków jest to raczej mało prawdopodobne - do przemyślenia swojej postawy życiowej, wybaczenia bliźnim i przeproszenia ich za swoje błędy.

Jeżeli dla kogoś są one natomiast absolutnie nie do przyjęcia, to zawsze może odmówić udziału w nich, ale bez ostentacji i dorabiania ideologii do czegoś, co jest ze swej istoty sympatyczne i miłe.

Jerzy Bukowski