Z każdym okresem roku wiążą się ściśle określone tradycje i zwyczaje religijne. Szczególnie bogate jest w nie chrześcijaństwo, które dominuje w wielu europejskich krajach z Polską na czele.

Czy tak jest jednak naprawdę? To pytanie zadaję sobie najczęściej w Adwencie, który jest wprawdzie czasem radosnego oczekiwania na przyjęcie Chrystusa na świat, ale nie wolno go utożsamiać z Bożym Narodzeniem, a tak się zazwyczaj także u nas dzieje.

Owszem, część dzieci i młodzieży uczęszcza na poranną lub wieczorną wotywną Mszę Świętą popularnie zwaną Roratami, przynosi ze sobą własnoręcznie wykonane lampiony, a także bierze udział w uroczystym zapalaniu kolejnych świec poświęconych Najświętszej Maryi Pannie, ale zdecydowana większość rodaków myśli w tym czasie wyłącznie o świętach oraz o sylwestrowo-noworocznych zabawach.

Już od początku grudnia, a na pewno od szóstego dnia tego miesiąca, w którym przychodzi z prezentami Święty Mikołaj, trwa zakupowe szaleństwo przeplatane spotkaniami opłatkowymi. W sklepach nie ma żadnych symboli związanych z Adwentem, lecz jedynie z Bożym Narodzeniem, a „opłatki” już od dawna stały się okazją do mało uduchowionych towarzyskich biesiad, na których konsumpcja wykwintnych potraw i doborowych trunków wypiera chrześcijańską potrzebę bycia razem z bliźnimi.

Co ciekawe, w innych okresach roku kościelnego nie dochodzi do takiego poplątania tradycji. Nikt nie przedłuża karnawałowych zabaw poza Środę Popielcową, ani nie przemienia smutku Wielkiego Piątku w radość Niedzieli Wielkanocnej i vice versa.

Zastanawiam się, dlaczego te same zasady nie obowiązują w Adwencie, skoro zdecydowana większość Polaków deklaruje się jako katolicy? Czyżby komercja aż tak dogłębnie przeorała nasze dusze, wypierając z nich fundamentalne wartości i normy religijne?

Jerzy Bukowski