Szczerze mi żal Moniki Olejnik. Jakby miała mało kłopotów z sądami (co pewien czas ktoś ją zniesławia, więc zrozumiałe, że musi bronić swojego dobrego imienia), to teraz w tak ważnej sprawie zawiódł ją Donald Tusk. Znowu będą ją męczyć bezsenne noce. A jak już zmęczoną zmorzy sen, to pojawiają się koszmary, które sprawiają, że w całej okolicy słychać jej krzyk przerażenia. Przyzwyczajeni do tych objawiających się w różnych porach nocnych krzyków, sąsiedzi wychylają się z okien albo wychodzą na balkony. Ze zrozumieniem kiwają głowami, mrucząc: - Tak, to na pewno znowu on.

Okoliczni mieszkańcy dobrze wiedzą, co ich wspaniałą sąsiadkę, przyprawia o taką nerwową reakcję. Nawet przejeżdżające w pobliżu patrole policyjne nie zaglądają już, jak zdarzało się wcześniej, do apartamentu dziennikarki. Wiedzą co, a właściwie kto, jest przyczyną nocnych wybuchów jej lęku. Jego oszpecona nienawiścią do Wojskowych Służb Informacyjnych twarz eksponowana jest przy okazji posiedzeń specjalnej komisji parlamentarnej, podtrzymującej fałszywe nadzieje sekty smoleńskiej. A on, Antoni Macierewicz jako guru tego ciała, pyszni się i spogląda lekceważąco na wielu dziennikarzy, nieprzychylnych rządowi, w tym na Monikę Olejnik, co jej doprawdy trudno znieść. Tym bardziej, że nie wierzy w żadną bzdurę, której bez liku naprodukowała komisja, to po pierwsze. A po drugie, od dłuższego już czasu polubiła rząd. Nic więc dziwnego, że czuje się skrzywdzona niesprawiedliwą oceną posła PiS.

Przez ostatnie kilka tygodni, kiedy tylko pojawiła się szansa powołania śledczej komisji sejmowej, ale tym razem stworzonej po to, aby ukrócić wysoce szkodliwą działalność Macierewicza, Monika Olejnik żyła w przekonaniu, że będzie świadkiem politycznego zgonu jej antypatii. A ona sama, mówiąc przenośnie, do tego pagórka na grobie, dołoży mały szpadelek ziemi. Trzeba więc rozumieć jej rozczarowanie decyzją Donalda Tuska, premiera. Bo to w jego rękach był los Antoniego Macierewicza i szczęście Moniki Olejnik. Gdyby jeszcze jakieś niezwykłej wagi argumenty przemawiały przeciw powołaniu komisji w sprawie weryfikacji i rozwiązania WSI. Ale premier zasłonił się wyjaśnieniem zrozumiałym dla szpiegów sejsmologów. – Ani mi w głowie powołanie komisji – powiedział Tusk. - Muszę chronić Polskę od zbędnych erupcji informacji o naszych służbach.

Tak więc erupcja stanęła na drodze do spokojnego snu Moniki Olejnik. Jakby Tusk nie zdawał sobie sprawy, że rząd nie będzie miał wiele pożytku z niewyspanej dziennikarki.

Jerzy Jachowicz/Sdp.pl