Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Opowiedział się Pan politycznie po stronie Prawa i Sprawiedliwości i jest Pan postacią kojarzoną z tą partią. Dlaczego właśnie taki wybór i czy uważa Pan, że to dobra ,,strona medalu''?

Jerzy Zelnik, aktor: Na początek kawałek wypowiedzi pana Prezydenta na temat Trybunału Konstytucyjnego: ,,(..) może już rozpatrywać skargi konstytucyjne, które od lat czekają na załatwienie. To są zwykłe, ludzkie sprawy (..)'' ... no właśnie - te zwykłe, ludzkie sprawy od lat czekają i wreszcie w Trybunale Konstytucyjnym może zacznie się coś dziać, bo do tej pory tylko zajmował się sobą, a nie ludźmi, którzy od lat czekają na rozwiązanie swoich problemów.

Dlatego wspieram Prawo i Sprawiedliwość, bo wspieram Polskę. Moje sympatie polityczne dosyć często się zmieniały, nawet niektórzy mi to zarzucają. Byłem solidarnościowcem przez 25 lat, potem popierałem prezydenta Wałęsę, zakładałem wcześniej komitety wałęsowskie w naszej dzielnicy, byłem wiceszefem ,,Solidarności'' w teatrze.

Właściwie cały czas od '80 roku działam społecznie i politycznie i jest to - można powiedzieć - moje drugie życie, poza tym rodzinnym i zawodowym. Moje sympatie polityczne wiązały się z zaufaniem do ludzi, którzy - wydawałoby się - rokują nadzieję na coś korzystnego dla mojej ojczyzny, którą bardzo kocham. Może to górnolotne sformułowanie - ale rzeczywiście , moje pokolenie gotowe było nawet oddać życie za ojczyznę. Nie ma w tym przesady.. Bóg, Honor, Ojczyzna - to nasze hasło.

Wspominałem o tych zmieniających się sympatiach w mojej książce ,,Szczerze nie tylko o sobie'' wydanej na 70. rocznicę urodzin. Mówiłem o tym wielokrotnie, że w pewnym momencie popierałem Platformę Obywatelską, gdy formowała się w 2001 r. Wydawało się wtedy, że ma ona jakiś ciekawy program dla Polski, ale z upływem lat, stopniowo, coraz bardziej mnie rozczarowywała. Kiedy Tusk wycinał wszystkich swoich konkurentów widać już było, że to jest raczej taka oligarchiczna formacja.

W 2009 roku, a już zwłaszcza w 2010 zdecydowanie moje nadzieje wiązałem z PiS-em. Przedtem też, tylko że wtedy była szansa na połączenie, na tzw. ,,PO-PiS'', ale to się nie udało, zresztą słusznie - bo jak się okazało, dla Platformy obywatelami szczególnie cennymi byli oni sami. Dbali bardziej o interesy polityczne niż o społeczeństwo.

To okazywało się stopniowo, więc ja w takiej swojej szczerości, może naiwności politycznej - dlatego nigdy nie byłem politykiem - lokowałem nadzieje w tej partii, jednak nadzieje te powoli wygasały.

W tej chwili widać, ile można przez jeden rok zrobić - to jest oszałamiająca zupełnie dynamika pracy tego rządu. Gdzie nie spojrzeć wstecz, w czasie ostatnich 8. lat - były kłopoty, straszliwe długi, potężna emigracja. Zielona wyspa w gruncie rzeczy to było kłamstwo.

W tym czasie trwało wielkie zadłużanie Polski i przepłacania inwestycji, nieraz na nawet dwukrotnie - czyli była to wielka rozrzutność,. W tym samym czasie trwało zaniżanie zarobków Polaków, którzy po dwudziestu paru latach ciągle zarabiali trzy lub czterokrotnie mniej niż ich koledzy na Zachodzie, a ceny były wcale nie tak dużo niższe, niż tam. Takim kosztem można oczywiście malować sobie Polskę na zielono, tylko ten koszt jest straszliwy.

Teraz trzeba po prostu Polskę naprawiać. Niektórzy mówili, że zrujnowaną - może bez przesady, ja też nie uważam, że zrujnowaną, natomiast w ogromnych kłopotach - to na pewno. I teraz trzeba po prostu jakoś z tego wyjść.

L. D.: Co Pan sądzi o ograniczaniu wolności prasy?

J. Z.: Wydaje mi się, że takie uganianie się po korytarzach przez hordy dziennikarzy za wyczerpanymi posłami to jest coś, co chyba przeczy jakiemuś podstawowemu porządkowi i poszanowaniu posłów. To powinno być uregulowane, pytanie tylko, czy w tym trybie to zostało załatwione, w jakim być powinno. Tu mogę mieć wątpliwości, jak większość Polaków teraz, o narzucenie dziennikarzom innej dyscypliny pracy bez uprzedniego dialogu ze środowiskiem.

Demagogiczne twierdzenia, że dziennikarzy wyganiano, stosowano cenzurę -to jakieś bzdury, i na użytek ludzi nieoczytanych można pewnie taką demagogię uprawiać. Ci którzy się trochę bardziej tym interesują, z pewnością wiedzą, że hasła KOD-u i spółki są to demagogiczne chwyty poniżej pasa.

Tam chodziło w wprowadzenie porządku, ma być specjalne i wygodne pomieszczenie dla dziennikarzy, po to także, żeby nie tłamsić mniejszych redakcji, które były zdominowane przez redakcje potężne. Chodziło po prostu o pewien porządek i pewien rodzaj sprawiedliwości.

Kto jak kto - ale społeczeństwa słucha raczej obecna formacja niż poprzednia, która wrzucała do kosza dwa miliony podpisów obywateli i nie słuchała zupełnie wcześniejszej opozycji, wręcz ją wyśmiewała, na zasadzie ,,mamy większość, to możecie nam...''.

Kto kogo ma uczyć demokracji, proszę Państwa, w tym naszym kochanym, uciemiężonym kraju? Kto kogo ma uczyć? Czy to była demokracja przez te ostatnie 8 lat? Podsłuchiwanie dziennikarzy, afera za aferą, wyrywanie laptopa, niemożność skontrolowania wyborów przez społeczeństwo, wyrzucanie dziennikarzy z programów - to była demokracja? Pamiętamy spektakularny przykład tej ,,wolności słowa'' - usunięcie dziennikarza, który zadał niewygodne pytanie panu Jerzemu Owsiakowi czy prześladowanie takich dziennikarzy jak Wojciech Sumliński i Cezary Gmyz, wreszcie zlikwidowanie tygodnika ,,Uważam Rze’’.

Szokuje także ostatnia wypowiedź Komorowskiego: ,,no widziałem jak uciekali, jak uciekała taka posłanka z Sejmu.. i niech tak zostanie'' - to jest po prostu brak klasy i chamstwo. Jest to wypowiedź haniebna, nie mogę zrozumieć, jak mógł być prezydentem Polski. To go dyskwalifikuje, a z resztą i tak już się zdyskwalifikował przez te pięć lat.

L. D.: Czy pana zdaniem wybory samorządowe w 2014 roku były przeprowadzone uczciwie?

J. Z.: Mam duże wątpliwości, czy były to uczciwe wybory - ja się zaangażowałem do Ruchu Kontroli Wyborów i dopiero tam było widać , jak potężna była zmiana, gdy wybory były kontrolowane. Tusk wielokrotnie śmiał się ,,siedem razy Prawo i Sprawiedliwość już przegrało, już nie ma z kim wygrywać'' .. a okazało się, że było jednak z kim przegrać.

Prawdopodobnie były machlojki przy urnach, mówię o tym, co się działo w 2014 roku na jesieni, w czasie wyborów samorządowych, których efekt jest odczuwalny do dziś. Moim zdaniem, niektóre samorządy rzucają kłody pod nogi rządowi i nie dość aktywnie z nim współpracują.

Poza tym można zauważyć nieprzygotowanie inwestycji lokalnych i istnieje niebezpieczeństwo, że mogą być niewykorzystane fundusze europejskie, które jednak Polskę bardzo ucywilizowały - myślę tu o całej infrastrukturze komunikacyjnej - kolejowej, drogowej.

Ja jestem stary związkowiec, a poza tym - to jest moje życie, dużo czytam o sprawach gospodarczych. Koledzy przychodzą ze mną do telewizji i wypowiadają się, ale widzę w tym głównie emocje, a nie konkret. Mówią: ,,nie ma demokracji, PiS to jest hańba!'', a ja mówię - ,,daj mi jeden przykład'' - i nie podają nawet jednego przykładu i po prostu milkną, bo nie są w stanie nic powiedzieć konkretnie. Przez rok podpierali się wyłącznie zgraną kartą TK i nic poza tym.

Nie pamiętają już, że w czerwcu 2015 r., kiedy przegrał Komorowski, był skok na Trybunał Konstytucyjny po to, żeby mieć 14. sędziów na 15. - i to jest dla nich demokracja.

Wszystko zostało zachwiane na rzecz tego, że TK chciał się zupełnie wyalienować z obowiązującego prawa. Sam chciał sobie dyktować prawo wespół z Komisją Wenecką, którą doinformowywały wiadome źródła dziennikarskie.

Przecież wiadomo, kto wysyła donosy do tej prasy, do wszystkich tych organizacji na Zachód i cały czas płyną skargi na obecną formację polityczną. To jest tak, gdy się powtarza wielokrotnie kłamstwo, po goebbelsowsku, to owo kłamstwo staje się prawdą dla opinii. Tymczasem ,,opinia'' jest nie w ciemię bita i widzę, że sondaże nie spadają Prawu i Sprawiedliwości. Gdyby, na przykład, ktoś chciał weryfikować wybory, to opozycja przegrałaby z kretesem, jeszcze bardziej niż ostatnio.

Dziękuję za rozmowę.