TVN24, powołując się na własne ustalenia, poinformował o decyzji stołecznego konserwatora zabytków ws. głazu i tablic, upamiętniających ofiary katastrofy smoleńskiej. Głaz upamiętniający prezydenta Lecha Kaczyńskiego znajduje się przy Pl. Bankowym, tablice z nazwiskami wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej- przed Pałacem Prezydenckim. Obie instalacje będą musiały zostać zdemontowane. Pojawiły się w Warszawie na dzień przed szóstą rocznicą katastrofy smoleńskiej. Głaz, decyzją wojewody mazowieckiego, miał być tymczasową formą upamiętnienia Ś.P prezydenta. Ani stołeczny ratusz, ani konserwator, nie wyrazili natomiast zgody na budowę monumentu. Może on zostać więc usunięty przez przedstawicieli urzędu odpowiedzialnego za stołeczne zabytki.

W przypadku tablic smoleńskich sprawa przedstawia się nieco inaczej. Kancelaria Prezydenta RP zgodziła się je zdemontować we własnym zakresie i zalegalizować samowolę budowlaną w porozumieniu z konserwatorem.

Żadna ze stron nie zaskarżyła decyzji konserwatora, na co miała czas do 5 sierpnia.

Podstawą decyzji konserwatora jest oczywiście samowola budowlana, jednak są również inne punkty sporne: estetyka wizerunku prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz sformułowanie "poległ" użyte w kontekście jego śmierci pod Smoleńskiem.

Spór wokół upamiętnienia ofiar katastrofy robi się coraz bardziej przykry. Powstaje pytanie, czy tak skandaliczne sytuacje miałaby miejsce, gdyby ówczesny rząd odpowiednio zachował się tuż po katastrofie, np. dopilnował jej dokładnego wyjaśnienia, sprowadzenia do Polski wszystkich dowodów oraz od początku nie walczył z pamięcią o tym strasznym wydarzeniu, zamiast starać się "zakopać Smoleńsk na metr wgłąb".

JJ