Dziś zapadł wyrok w sprawie 35-letniego mężczyzny, który miał rzekomo próbować napaść na prezydenta Bronisława Komorowskiego. Do zdarzenia doszło w maju 2015 roku w Toruniu.

Podczas wiecu wyborczego 35-latek zaczął biec w stronę Komorowskiego, trzymając rękę wysoko w górze. Został obezwładniony przez służby. Jak później tłumaczył, chciał z prezydentem Komorowskim jedynie porozmawiać.

Sąd uznał jednak te wyjaśnienia za nieprawdopodobne. Mężczyznę skazano na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata.
Tuż po ataku mężczyzny w mediach roiło się od podejrzeń. Mówiono, że cała sprawa mogła być prowokacją, a 35-latek mógł być podstawionym przez Platformę agentem, który symulował atak, po to, by potem w mediach przedstawić sprawę jako działanie pisowskich nienawistników. Wszystko działo się w ostatnim dniu kampanii wyborczej, co wzmagało takie przypuszczenia.

Zatrzymanie mężczyzny w Toruniu wzbudziło też wielkie emocje zgromadzonego tam tłumu. Funkcjonariuszy policji ludzie obrzucali epitatami "gestapo" i prosili, by zostawić 35-latka. 

Rzecz skończyła się jednak w sądzie, gdzie rzekomemu napastnikowi groziło aż 5 lat więzienia. 

Teraz oprócz 1,5 roku w zawieszeniu mężczyzna musi też przeprosić Komorowskiego.

kk/fakt.pl