Linda Steen miała pracować jako położona w szpitalu Nyköpings lasarett. Przed ukończeniem studiów otrzymała pożyczkę na studia oraz zapewnienie, że w ciągu najbliższych dwóch lat zostanie zatrudniona jako położna w szpitalu.  
W czasie rozmowy o pracę zaznaczyła, że po ukończeniu studiów chce pracować na oddziale położniczym. Ponieważ w całym województwie brakuje położnych, jej przyszły przełożony zapewnił, że będzie mogła wykonywać swoje obowiązki właśnie na tym oddziale.

Jak podkreśla w rozmowie z tygodnikiem Världen idag, w czasie studiów zdała sobie sprawę, że na oddziale położniczym przeprowadzane są późne aborcje. Właśnie tam, gdzie chciała pracować. Ponieważ późne aborcje przeprowadza się stosunkowo rzadko i dokładnie planuje termin zabiegu, Linda liczyła na to, że nie będzie musiała asystować przy nich. 

Po rozmowie w sprawie pracy skontaktowała się z przyszłym pracodawcą i poinformowała, że wolałaby nie asystować przy aborcjach. Usłyszała wówczas, że nie jest on zainteresowany uwzględnieniem klauzuli sumienia i w związku z tym oferta pracy nie jest już aktualna.

Linda Steen skontaktowała się wówczas z innym, większym szpitalem, znajdującym się w tym samym województwie. W czasie rozmowy zaznaczyła od razu, że nie chce asystować przy aborcjach. Również i w tej placówce z powodu klauzuli sumienia nie chciano kobiety zatrudnić, mimo że brakuje tam położnych.

Położna przed sądem będzie domagać się odszkodowania w wysokości 80 000 szwedzkich koron za naruszenie prawa do powoływania się na klauzulę sumienia.

 

MT/gość.pl