Wieczny czyli Łukasz Wieczorek. Pochodzi z Radomia. od ponad 4 lat jest niepijącym alkoholikiem. Jak większość z nas wychował się na jednym z polskich osiedli. Zaczął pić z nudów jak wielu jego kolegów. Nie zorientował się kiedy przekroczył granicę. – Każdy z nas ma granicę, ale nikt nie wie gdzie ona jest. Kiedy ją przekraczasz jest już za późno – mówi Wieczny.

Wpadł w nałóg. Jego ciągi alkoholowe trały nieraz dwa, trzy tygodnie. Życie zaczynało mu się sypać. Po pół roku rozpadło się jego małżeństwo. Przestał interesować się swoją niepełnosprawną córką. Rzucił studia. Staczał się coraz bardziej. Nieraz obcy ludzie ratowali go, kiedy pijany do nieprzytomności leżał na ulicy. Kiedyś obudził się na ulicy, a wokoło niego jeździły samochody. – To był czas, kiedy wszystkie moje marzenia rozpadły się. Wyglądałem i czułem się jak szmata – opowiada.

Aby zdobyć pieniądze na alkohol był zdolny do wszystkiego. Sprzedawał wszystko, co miało jakąś wartość. – Przechlałem nawet moją obrączkę ślubną – mówi drżącym głosem. – Żebrałem, pożyczałem, kradłem, dokonywałem rozbojów, zaciągałem długi. Terroryzowałem psychicznie moich rodziców i dziadków – zwierza się Łukasz.

Kilka razy próbował coś zmienić. Że trzeba coś zrobić z życiem zrozumiał, gdy zapił się jego kolega. Miał 27 lat. Był zdrowym młodym człowiekiem, nie cierpiał na żadną poważną chorobę. Lekarz powiedział, że serce nie wytrzymało takiej ilości alkoholu i poddało się. – Nie chciałem skończyć tak jak on, ale ile razy rzucałem picie, wracałem do niego po jakimś czasie i to była jeszcze większa katastrofa niż wcześniej – mówi.

Ratunku szukał w buddyzmie, w islamie, z którym zetknął się wcześniej i w kościołach protestanckich. „Nigdy nie sądziłem, że mogę znaleźć sens życia w kościele katolickim. Nigdy.”

Pewnego dnia jego koleżanka zaprosiła go na mszę św. z modlitwą o uzdrowienie. – Poszedłem tam z przekory, chciałem jej udowodnić, że nic się dzięki tej modlitwie nie zmieni. Jednak podczas podniesienia Najświętszego Sakramentu poczułem niewyobrażalną miłość. To było coś tak niesamowitego, że powaliło mnie na kolana. W tej miłości nie było oskarżenia, mimo że byłem strasznym grzesznikiem. Zrobiłem wiele złego. Raniłem moich bliskich, moją żonę, rodziców i dziadków. Bardzo raniłem moją córkę. Uklęknąłem i po raz pierwszy w życiu przeprosiłem Pana Boga za całe zło, którego się dopuściłem. Wychodząc z kościoła byłem już innym człowiekiem – opowiada Wieczny ze wzruszeniem.

To nie oznacza, że przestał pić. Pił dalej. Ale od tego dnia wiedział już, gdzie jest ratunek, modlił się, próbował ratować swoje życie. Do tej naprawy po raz pierwszy w życiu włączył Boga. „Modliłem się, choć nie było mi łatwo, bo nigdy nie miałem nic wspólnego z Kościołem. Choć moja rodzina chodziła do kościoła w niedziele, to ja naigrywałem się z wierzących, to były dla mnie <<katolickie barany>>”.

Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Obiecał sobie, że w te święta nie będzie pił. Chciał być trzeźwy dla córki. „Jak powiedziałem tak... nie zrobiłem. Chlałem w te święta jeszcze gorzej niż wcześniej. Leżałem na łóżku i modliłem się: Boże! Jeśli teraz mi nie pomożesz, to nikt mi nie pomoże. Od tej pory nie piję.”

„Wierzę w to, że Jezus Chrystus przyszedł do mnie i w ciągu jednej modlitwy zabrał mi cały alkoholizm. Mogę przebywać wśród osób pijących i nie upijać się. Spróbowałem nawet później alkoholu, ale tylko symbolicznie. Wypiłem lampkę wina. Alkohol stracił dla mnie cały smak i atrakcyjność.

A przecież przez trzynaście lat piłem. Idąc w nocy po alkohol płakałem, nie chciałem tego, a szedłem, kupowałem i piłem. Musiałem. I to wszystko zniknęło w ciągu jednej modlitwy, w ciągu jednej nocy. Obudziłem się zdrowym człowiekiem. Jezus mnie uzdrowił. Wierzę w to całym swoim sercem.”

Po nawróceniu wstąpił do wspólnoty św. Dobrego Łotra w Radomiu. Stał się ewangelizatorem. Jest w tej wspólnocie animatorem. Prowadzi kursy Alfa. Stara się wychodzić z długów, których narobił przez alkohol. Nawiązał od nowa relacje ze swoją córką i z żoną. – Bóg nawrócił moją dziewczynę, z którą żyłem w niesakramentalnym związku i po rozstaniu z nią wróciłem do żony. A moja była dziewczyna jest teraz animatorką we wspólnocie odnowy w Duchu Świętym. Bóg pomógł również mojej żonie. Sama zaproponowała żebyśmy do siebie wrócili. Jest cholernie ciężko, ale jesteśmy razem – mówi Łukasz.

Rapem interesował się od dziecka. Już w latach 90. słuchał kaset, które wtedy pojawiły się w Polsce. Po swoim nawróceniu znalazł czas dla swojej pasji. – Zacząłem nagrywać rap. Na początku sam dla siebie. Chciałem nagrać tylko jedną płytę zatytułowaną „Hołd”, w podziękowaniu za nawrócenie. Ponieważ przy nagrywaniu tej płyty popełniłem wiele błędów i nie była ona taka jak oczekiwałem, nagrałem drugi krążek zatytułowany „7na7”. Resztę płyt chciałem nagrać świeckich. Jednak Bóg tak mnie „urobił”, że przekonałem się, że poza nim nie ma sensu, nawet w muzyce. Od tej pory w swoich kawałkach chce przekazywać wartości chrześcijańskie – mówi Wieczny.

„Mam różne wątpliwości, ale jednej nie mam. Mam pewność, że Jezus Chrystus jest, żyje i uzdrawia. Kocha nas. Możesz w to nie wierzyć. Nawet proszę cię żebyś mi nie wierzył. Sprawdź to sam.”

Tutaj wysłuchaj opowieści rapera Wiecznego:

Dzięki uprzejmości www.gospelbox.pl