Władysław Frasyniuk został zatrzymany i jedni się oburzają, a inni mają satysfakcję. Mnie uderza w całej sprawie coś zupełnie innego. I jedni i drudzy otóż podkreślają, że Władysław Frasyniuk to legenda Solidarności (z tym, że jedni uważają, że w związku z tym zatrzymanie to skandal, a drudzy się cieszą, że w końcu przedstawiciel elit opozycji solidarnościowej (które to elity dla prawicy są jak wiadomo "be") został zatrzymany.

Innymi słowy nie analizuje się tego:
1. czy Władysław Frasyniuk miał prawo blokować innym obywatelom RP ich przemarsz (bo od prób blokownia tzw. miesięcznicy sprawa się zaczęła);
2. czy policja miała prawo siłą usuwać blokujących wśród których był Władysław Frasyniuk;
3. czy Władysław Frasyniuk miał prawo stawiać wówczas opór i czy stawiając ów opór nie przekroczył granic tego, co wolno obywatelowi wobec funkcjonariusza policji;
4. czy prokuratura miała prawo wzywać W. Frasyniuka na przesłuchanie;
5. czy W. Frasyniuk miał prawo wezwanie lekceważyć;
6. czy policja miała prawo p. Frasyniuka w związku z tym zatrzymać.

To jest jak się okazuje mniej istotne niż to, że zatrzymany 38 lat temu powiedział X, 37 lat temu stał na czele, 36 lat temu walczył, a 35 lat temu przewodził. I teraz sobie proszę wyobrazić, że ten przekaz trafia do ludzi, którzy 38 lat temu robili siusiu do pieluszki, 37 lat temu mówili "bebe", 36 lat temu wzięli po raz pierwszy łyżeczkę do ręki, a 35 lat temu po raz pierwszy pojechali rowerkiem mówiąc na niego przy tym jowejek. Do nich, do młodszych oraz nieco starszych, których historie sprzed kilku dziesięcioleci coraz mniej obchodzą.

Osobiście bardzo szanuję Władysława Frasyniuka za jego odwagę i za to, co zrobił dla Polski, ale dzisiaj, w kontekście jego zatrzymania, nic mnie jego zasługi sprzed 40 lat nie obchodzą. Interesują mnie bowiem odpowiedzi na pytania, które zawarłem powyżej, a które okazują się być drugorzędne, gdy tymczasem są pierwszorzędne. Irytuje mnie przy tym, że można w Polsce opluć ludzi, którzy należeli do PZPR, ale potem Polskę do NATO i UE wprowadzali, za to jeśli ktoś był w Solidarności lub miał w niej bodaj Ojca to uchodzi za kogoś szczególnego. A może ważniejsze są jednak zasługi sprzed 5, 10 i 15 lat, a nie te sprzed 40. Podobnie skądinąd z grzechami.

A Solidarność i aktywność sprzed niemal 40 lat? Ano jeśli ktoś chce zabić legendę to pewnie warto mówić o tym zamiast o meritum sprawy.

Witold Jurasz/Facebook