Nie rozumiem wypowiedzi Zbigniewa Girzyńskiego na temat Prawicy Rzeczypospolitej, ani celu, w jakim używa nas, partii sprzymierzonej z Prawem i Sprawiedliwością, jako kontrapunktu do krytyki secesji posła Wiplera. Co mają oznaczać teorie, że „wyborcy ukarali” naszą politykę?  Czy poseł Girzyński uważa, że przed dwudziestoma laty Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe zostało przez wyborców „ukarane” za walkę o prawo do życia, a Jarosław Kaczyński – za walkę o przyspieszenie zmian dekomunizacyjnych i krytykę Lecha Wałęsy? I że komuniści zostali wówczas przez wyborców „nagrodzeni”, bo zwalczali te sprawy? Taki język wyborczego tryumfalizmu ma więcej wspólnego z pragmatyzmem władzy PO, niż z ideałami rewolucji moralnej. I na pewno nie jest to pozytywny, zobowiązujący język solidarności prawicy.

Nie wiem dlaczego Zbigniew Girzyński wznawia odbyty już spór na temat spraw, które przy odrobinie sensu moralnego są zupełnie oczywiste. Ale skoro chce oceniać przeszłość – niech pomyśli o smutnej, mijającej właśnie piątej rocznicy „sprawy Agaty”. Co wówczas zrobił ze swoją świeżo odebraną „nagrodą wyborczą”, gdy  rząd – pod dyktando „Gazety Wyborczej” – faktycznie obniżał poziom ochrony życia? Żądał wotum nieufności dla minister Kopacz? Powołania komisji śledczej, która wyjaśni rolę premiera Tuska w tej aferze? Uściślenia prawa, by precedens nie stworzył nowej wykładni – rujnującej wcześniej istniejące bariery chroniące życie? A może po prostu uważa, że wszystko to było niepotrzebne, że nic szczególnego nie musiał robić – bo przecież został potem ponownie „nagrodzony przez wyborców”? Przeszłości nie zmienimy, ale możemy zmienić przyszłość. Pod warunkiem, że chcemy ją zmienić, że odpowiedzialność znaczy dla nas coś więcej – niż premia wyborcza.

Marek Jurek/not. ToR

WYWIAD Z POSŁEM ZBIGNIEWEM GIRZYŃSKIM DO KTÓREGO ODNOSI SIĘ MAREK JUREK