Justyna Kamińska-Krot, Paryż: W ciągu trzech dni zginęło dwadzieścia osób, w tym trzech terrorystów, kilka osób w  stanie ciężkim znajduje się w szpitalu. Codziennie z rąk islamistów giną tysiące ludzi na całym świecie. W ciągu jednego tylko dnia w jednym regionie Afryki ekstremiści są w stanie zamordować około 2000 ludzi. O tym wszystkim świat, skupiony na tragicznych wydarzeniach w Paryżu, milczy. Z różnych  stron globu napływają kondolencję, rosną facebookowe i sms-owe  „łańcuszki” pod hasłem Je suis Charlie. W metrze widać kondolencyjne wlepki, wiele gazet, takich jak „Le monde” czy „Le figaro” wydrukowało na pierwszych stronach żałobne, czarne wstążeczki. Obecność w niedzielnej  manifestacji przeciwko atakom potwierdziła min. premier Polski Ewa Kopacz,  premier Wielkiej Brytanii David Cameron i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.

Gorliwi katolicy nie wybierają się jednak na niedzielny strajk, mówiąc Je suis catholique.  Tygodnik „Charlie Hebdo” słynął z wyjątkowo obrzydliwych karykatur, uderzających także w Kościół i duchownych. Wielu chrześcijan we Francji obawia się o swoje życie. Spora część paryżan deklaruje, że nie pójdzie na weekendowe wyprzedaże z obawy przed atakami. W Paryżu po prostu czuć strach. Niektórzy zapowiadają, że będą wychodzić na ulice z bronią… W metrze i miejscach publicznych panuje atmosfera podejrzliwości i nieufności. Ktoś powiedział, że islamiści osiągnęli to, co zamierzali osiągnąć - zabijając kilka osób, zastraszyli  cały kraj. Marine Le Pen, przewodnicząca Frontu Narodowego, partii skrajnie prawicowej, powiedziała, że teraz Francuzi zobaczą, czym jest islam. Dodała ponadto, że bierze pod uwagę przeprowadzenie narodowego referendum w sprawie przywrócenia kary śmierci. W tym wszystkim zastanawiający jest fakt, że jeden z zamachowców „zgubił” swój dowód tożsamości w ukradzionym aucie. Tylko dzięki temu tak szubko udało się zidentyfikować terrorystów. Czy to zbieg okoliczności czy może tajna prowokacja?

Duża część mieszkańców Paryża jest przekonana, że to dopiero początek. Od dawna można usłyszeć, że ekstremiści przygotowują się do ataków terrorystycznych. W ciągu ostatnich kilku miesięcy służby antyterrorystyczne  udaremniły co najmniej pięć zamachów. Nie mówi się o tym głośno publicznie, aby uniknąć paniki. W radiu da się jednak usłyszeć takie odważne opinie, jak ta, że rząd od dawna nie radzić sobie z islamizacją kraju. Zamachowcy z 7 stycznia zradykalizowali się w… więzieniu. Tam Koran jest wszechobecny, a krzyż się zakrywa, bo większość więźniów jest  wyznawcami Mahometa. To w więzieniach, zamiast ulegać  resocjalizacji, skazańcy rosną w buncie przeciwko francuskiemu państwu. Istnieją dzielnice, do których policja nie ma wstępu  z obawy o życie funkcjonariuszy. To tam, w biedzie, w nienawiści, pod wpływem narkotyków wzrastają rekruci do Syrii i Iraku, gdzie szukają odpowiedzi na swoje niespełnienia.

Po trzydniowych zamachach ludzie nie potrafią  mówić o niczym innym. W piekarni, na poczcie, w miejscach pracy,  pytają : Co dalej? Czy starczy policjantów i sił specjalnych, aby  śledzić wszystkich podejrzanych? Czy wojsko na ulicach, lotniskach, dworcach, przy synagogach powstrzyma możliwe ataki? Pojawiają się fałszywe (jak na razie) alarmy  bombowe. Na długie kwadranse zamykane są kolejne linie metra. Ludzie nie mogą normalnie wrócić do domu. Codziennie w wielu miastach Francji mieszkańcy gromadzą się na narodowych manifestacjach o pokój. Strajk to jedyne, co w tej chwili mogą zrobić. Mniej lub bardziej skuteczne rozwiązanie. Jedno jest pewne - bez modlitwy nic się nie uda. Na forum Polek w Paryżu  jak mantra przewija się słowo strach. Strach o męża, o dzieci we francuskiej szkole, o pracę. Wiele Polek rozważa powrót do kraju.

Wszyscy musimy się jakoś odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Wszyscy obywatele świata, którzy mieszkają w tym wielokulturowym mieście, jakim jest Paryż. Dzisiaj przypadkiem usłyszałam kłótnię dzieci, nieopodal szkoły, w której pracuję. Mały muzułmanin spierał się ze swoim kolegą, rodowitym Francuzem o to zamach w redakcji, który jego zdaniem był słuszny i chwalebny. Zapewne  powtórzył to, co usłyszał od rodziców. Zaniepokojony wychowawca  z trudem uspokoił uczniów. Takich sytuacji jest naprawdę wiele.

Karol Młot w bitwie pod Poitiers odparł wojska arabskie, nie pozwalając im wkroczyć do Francji. Kilka wieków później niemal cała Europa otworzyła im drzwi na oścież. Nie można generalizować, nie wszyscy muzułmanie to terroryści. Jednak to oni są odpowiedzialni za większość mordów na świecie, przemoc na kobietach i dzieciach. Czy te represje obudzą chrześcijańską Europę? Wydaje mi się, że upłynie jeszcze wiele czasu, zanim to się stanie. Na razie najważniejszy jest liberalizm, bez względu na to, jak jest niesmaczny i uderzający w duchowość człowieka. Chrystus ma swoje plany dla Europy. Tylko pod Jego sztandarem może nastąpić zwycięstwo. Każdy sam wybierze, pod jakim sztandarem chce walczyć.

Rozm. MaR