Portal Fronda.pl: Powstają obecnie różne projekty ustaw, w ramach których szpitale miałyby na przykład przedstawiać listę chorób, z powodu których dokonano aborcji. Co więcej, lekarze decydujący o wskazaniu do aborcji mieliby podpisywać takie listy swoim nazwiskiem. Czy to nie jest zbyt kontrowersyjny pomysł? Dlaczego widzi Pani potrzebę ujawniania takich szczegółowych informacji?

Kaja Godek: To dobre projekty. Są potrzebne, by wreszcie skończyć z anonimowością i brakiem kontroli nad tym, co się dzieje w szpitalach. Przejrzystość życia publicznego jest potrzebna. Aborcje, które dopuszcza polskie prawo są wykonywane za pieniądze obywateli, pochodzące ze składek na NFZ. Jako płatnicy mamy prawo poznać prawdę, na co są one przeznaczane. Należy nam się taka informacja! Jeżeli w Polsce kogoś zabija się legalnie, to dowiedzmy się, kogo i za co. Wielokrotne interpelacje poselskie oraz zapytania wysyłane do Ministerstwa Zdrowia zawsze spotykały się z odpowiedzią, że takich danych się nie zbiera, bo nie ma takiego obowiązku. Może więc potrzebny jest przepis, który przymusi do ujawnienia tego, jakie dzieci się zabija... Z różnych zachodnich krajów dochodzą sygnały, że jako ciężką i nieodwracalną wadę, będącą wskazaniem do aborcji kwalifikuje się na przykład rozszczep wargi, podniebienia czy wadę serca, którą można zoperować po urodzeniu. Od położnych i matek wiemy, że większość dzieci abortowanych ze względu na przesłankę eugeniczną to dzieci z zespołem Downa. To upośledzenie może przejawiać się w różny sposób, nie zawsze ciężki, a prenatalnie nie można określić przyszłego poziomu inteligencji dziecka. Dowiedzmy się tego, czy większość szpitali uważa zespół Downa za wskazanie do aborcji? Warto mieć oficjalne dane na ten temat.

Lewica podnosi larum na każdy pomysł ujawniania takich informacji. Z czego bierze się ta niechęć?

Nasuwa się pytanie, czego oni tak bardzo się boją. Projekty, o których rozmawiamy, nie zmieniają zakresu dopuszczalności aborcji zawartego w obecnej ustawie, ale dotyczą raportowania stanu faktycznego. Skoro lewica twierdzi, że wszystko jest zgodne z prawem, to dlaczego tak boi się przejrzystości? Takie reakcje potwierdzają, że aborcję można wykonywać, ale nie można o niej mówić, bo jeśli zaczniemy to robić, ujawniać to, jak jest wykonywana, to ludzie będą przerażeni. My od dawna mówimy, żeby ujawniać jak najwięcej szczegółów dotyczących zabijania poczętych dzieci, bo to powoduje powszechny sprzeciw wobec tej praktyki.

Kilka razy przepadły projekty ustaw, zakazujących aborcji. Teraz posłowie zwracają uwagę na inne aspekty tego problemu, inaczej rozkładają akcenty. To działanie w długofalowej perspektywie ma prowadzić do delegalizacji aborcji?

Cieszę się, że pomysłodawcy projektu chcą dotrzeć do prawdy o tym, co dzieje się w szpitalach. Jeśli uda się wymóc na ministerstwach raportowanie listy chorób, które stały się podstawą do zabicia dzieci, to i nam nie będzie można zatrzucać mówienia nieprawdy. Będą twarde dane i one potwierdzą nasze słowa. Pamiętam jak poseł Plura po wrześniowej debacie prosto w twarz w programie na antenie powiedział mi, że lekarz wykonujący aborcję z powodu zespołu Downa popełnia przestępstwo. Tak niestety nie jest, a zebranie danych na ten temat będzie tego jasnym potwierdzeniem i pokaże, jak okrutne mamy przepisy.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk