Portal Fronda.pl: Już jutro odbędzie się posiedzenie połączonych komisji - Spraw Zagranicznych oraz Sprawiedliwości i Praw Człowieka – w sprawie konwencji przemocowej. Być może dojdzie nawet do ratyfikacji dokumentu. Tymczasem, ponad 100 tys. obywateli wyraziło swój sprzeciw wobec przyjęcia konwencji. Dlaczego rządzący pozostają głusi na ich apel?

Kaja Godek: Wynika to z arogancji wobec społeczeństwa. Do tego może jeszcze dochodzić nacisk ze strony instytucji europejskich na to, by konwencję jak najszybciej ratyfikować. Pamiętajmy, że w listopadzie ubiegłego roku komitet na rzecz CEDAW pod naciskiem polskich środowisk lewicowych wydał bardzo agresywne oświadczenie adresowane do polskiego rządu, by przyjąć różne ideologiczne rozwiązania. Chodziło na przykład o upowszechnienie aborcji czy właśnie ratyfikowanie konwencji (która pomoże aborcję propagować). Jeśli koalicja zagłosuje za ratyfikacją, to oznacza, że polski rząd nie działa na korzyść Polaków. Te wszystkie petycje internetowe inicjowane przez lewicę zbierają maksimum kilkaset, do kilku tysięcy głosów. Petycja Ordo Iuris przeciwko ratyfikacji konwencji na portalu CitizenGo uzbierała ponad 100 tys. podpisów. To bardzo silny głos.

W trakcie obrad komisji przed Sejmem będzie trwała pikieta przeciwników konwencji.

Jeśli nie zostaniemy wpuszczeni na posiedzenie komisji, to będziemy pikietować pod Sejmem i informować o tym, co posłowie chcą zaserwować Polakom. To będzie akcja informacyjna w formie wizualnej. Konwencja, choć nie jest to oczywiście powiedziane wprost, jest dokumentem proaborcyjnym i prohomoseksualnym. Weźmiemy ze sobą pod Sejm banery, na których w przejrzysty sposób pokażemy, co w praktyce oznaczają te wszystkie ideologiczne sformułowania. 

Co, jeśli konwencja zostanie ratyfikowana? Klamka już zapadnie, nie da się nic zrobić? Czy będą państwo nadal podejmować jakieś działania w tej sprawie?

Pamiętajmy, że trwa rok wyborczy. Po głosowaniu w Sejmie, ustawa o ratyfikacji będzie czekała na podpis prezydenta. Kampania przed wyborami prezydenckimi właściwie już trwa. Kwestia konwencji będzie dużym sprawdzianem dla Bronisława Komorowskiego. Czy jego kreacja jako osoby prorodzinnej, polityka wspierającego rodziców i dzieci jest tylko mamieniem konserwatywnej części wyborców? Jeśli podpisze ustawę, to znaczy, że wszystkie jego wypowiedzi na rzecz Karty Dużej Rodziny, spotkania opłatkowe z rodzinami etc. to tylko zabiegi wizerunkowe, bez przełożenia na realne działania. Natomiast w stosunku do posłów, którzy zagłosują za ratyfikacją konwencji, zostanie podjęta szeroko zakrojona akcja informacyjna. Ich wyborcy dowiedzą się, że zagłosowali oni za dokumentem, który uderza w rodziny, przede wszystkim w kobiety i dzieci. Ta akcja zostanie przeprowadzona w ich okręgach wyborczych, aby ich lokalni wyborcy dowiedzieli się, co robią posłowie, kiedy wyjeżdżają do Warszawy na posiedzenia Sejmu. 

Rozm. MaR