Tacy przywódcy jak Władimir Putin czy Aleksandr Łukaszenka lubują się we wszelkiego rodzaju "pokazówkach". Ich starym numerem, rodem z czas"ów ZSRR jest publiczne besztanie urzędników, właścicieli zakładów pracy etc. Wszystko po to, aby utrwalać prosty mechanizm "dobry car kontra zły kułak".

Wschodni przywódcy, mogą pokazać ludowi, że: po pierwsze- rządzą "twardą ręką", po drugie- że troszczą się o swoje państwo. W dobrym tonie jest też zademonstrowanie wrażliwości na los zwierząt... Łukaszenka odwiedził niedawno jedno z gospodarstw rolnych, a właścicielom i pracownikom ostro się oberwało. 

"Ta krowa ledwo żyje, czy ty widzisz jak ona się porusza. Po co żeście mnie tu przywieźli? Żebym teraz służbie bezpieczeństwa nakazał założyć wam kajdanki?"- krzyczał prezydent Białorusi. Łukaszenka porównał gospodarstwo do... niemieckiego, nazistowskiego obozu zagłady w Auschwitz!

"Minimum wywalam z pracy! Jeśli człowiek nie rozumie, że to Oświęcim! Jeśli są chore, to tu powinno być czysto i sucho, a one stoją jedna na drugiej. Tu powinien stać człowiek i cały czas czyścić. A ty spójrz na to bydło! Ona jest cała obs**na, na sierści jej wszystko zaschło"- mówił przywódca. Jak podsumował: "Winnych natychmiast w kajdanki i do aresztu". 

Najwyraźniej pokazówka się udała. Kilka godzin później białoruskie media informowały o sprawach karnych wobec kierownictwa i kilkunastu pracowników farmy. 

Kiedyś w internecie pojawił się ciekawy materiał o "gospodarskich wizytach" Łukaszenki i Putina.

yenn/Youtube, Fronda.pl