Mecenas Ryszard Kalisz broni swojej żony, której niedawno postawiono zarzut prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu. Małżonka byłego polityka miała prawie 2,5 promila w wydychanym powietrzu, co więcej, w samochodzie znajdowało się dziecko pary. Tych doniesień nie potwierdza Ryszard Kalisz. Zdaniem prawnika, trwa nagonka na niego i jego najbliższych. 

Na antenie Polsat News Kalisz, nie bez emocji, bronił małżonki, przekonując, że jest ona ofiarą "bezprzykładnej i bezprawnej nagonki". Mecenas przyznał również, że ma żal do mediów naruszających prawo i dobra osobiste jego żony: chodzi o domniemanie niewinności oraz obowiązek anonimizacji danych.

"Ludzie, którzy z nią rozmawiali, mówili, że była zupełnie trzeźwa. Była badana alkomatem 10 razy i za każdym razem wykazywał zero. 12. próba skończyła się wynikiem 2,5, ale po 10 minutach miała o ponad promil mniej"-przekonywał gość Polsat News. Na koniec Ryszard Kalisz zwrócił się do dziennikarzy, którzy zdaniem prawnika prześladują jego najbliszych:"wara od moich dzieci, wara od mojej teściowej!". Były polityk poinformował również, że kiedy odbierał żonę z komisariatu, również była całkowicie trzeźwa. 

Portal Wirtualna Polska spytał warszawskich policjantów o zdanie w tej sprawie. Według informatorów serwisu, od żony Kalisza  „wyraźnie było czuć woń alkoholu”.

Jeżeli zarzuty potwierdzą się, adwokat Dominice K. grozi grzywna lub kara do 2 lat pozbawienia wolności, zakaz prowadzenia pojazdów od 3 do 15 lat oraz świadczenie pieniężne w kwocie od co najmniej 5 tys. zł, a maksymalnie do 60 tys. zł. Sprawie prawniczki przygląda się również rada adwokacka, gotowa wyciągnąć konsekwencje w przypadku, gdy zarzuty się potwierdzą. 

yenn/Polsat News, wp.pl, Fronda.pl